Miało być dziś o granicach odpowiedzialności, ale będzie mała zmiana.
Mamy 13 dzień miesiąca, a zatem… tak, tak Dzień Dobrego Słowa.
Skoro tak – jak zwykle od ponad roku – siódmy tekst na temat proaktywności w działaniu będzie o słowie.
Ktoś umieścił na Facebooku taką wiadomość:
Wielu osobom podobała się ta sentencja, sporo było komentarzy. Ewidentnie zdajemy sobie z tego sprawę, jak ważne są te cztery wartości w naszym życiu. Piszę wartości, bo… nie wiem jak nazwać słowo, czas czy uczynek… no nie rzeczą przecież.
Już kilkanaście razy pisałam o tym, jaką wagę ma słowo i dlaczego jest tak istotne.
Słowo ma dla naszego umysłu podobne znaczenie jak bodźce fizyczne dla ciała
– ono go dotyka…
Dotyka i jeśli jest niedobre, jeśli niesie niedobry przekaz – boli.
Od kilku dni mówimy o proaktywności. Ta cecha niezwykle przydaje się przy właściwym mówieniu, czyli przy wypowiadaniu się świadomie dobieranymi słowami. Rozumiejąc prawdziwie własną odpowiedzialność za słowa, możemy zacząć wybierać te, które przyczyniać się będą do takich rezultatów, jakich oczekujemy i jednocześnie uwzględniać nasze wartości.
Przecież choć zależy nam na tym, by ktoś zrobił to, na czym nam zależy, to zależy nam także na tym, by był do nas przyjaźnie nastawiony, a nawet aby nas lubił czy szanował.
Czy naprawdę chcemy nazywać ludzi słowami, które nie tylko godzą w ich szacunek ale i szacunek dla nas samych stawiają pod znakiem zapytania? Nie sądzę. Ludzie mówią pewne rzeczy, bo nie wyrobili sobie świadomie nawyku używania dobrych słów.
A dzieci? Na pewno zależy nam na ich dobrze. To nie jest tak, że kiedy je dyscyplinujemy czy egzekwujemy konieczne zachowania, chcemy na nie krzyczeć czy je przezywać. A jednak to robimy. I to częściej niż Państwo sądzą.
Sama zachowywałam się w tej materii reaktywnie. Byłam bardzo nieszczęśliwa za każdym razem, kiedy skrzyczałam swoje dzieci lub w inny sposób pogwałciłam ich prawo do godności. Nie lubiłam siebie za to. I co? Przy kolejnej okazji zamiast dbać o to jakich słów używam, reaktywnie pozwalałam wyjść swoim emocjom w znany sposób, czyli… dalej to robiłam. W końcu bardzo zapragnęłam to zmienić.
Moje spotkanie z proaktywnością zaczęło się od tego właśnie, że uczyłam się mówić spokojnie do dzieci i nie używać w rozmowie z nimi niedobrych słów.
Niech używane przez nas słowa będą takie, aby nie wywoływać u odbiorcy negatywnych emocji,
ani nie pozbawiać go należnego mu szacunku.
Można to zrobić. Trzeba tylko zrozumieć, że to my odpowiadamy za nasze słowa i zapanować nad tym, co dzieje się w momencie pomiędzy tym, co do nas dochodzi i co wzbudzić może nasze emocje, a tym jak zareagujemy: pomiędzy tym, co słyszymy lub widzimy, a tym, co robimy.
Trzeba właściwie wykorzystać przerwę pomiędzy słowem lub czynem usłyszanym czy zobaczonym, a tym przez nas wypowiadanym. Powinna tam się znaleźć dobra myśl.
Jedna z metod jest taka, by kiedy odczujemy charakterystyczne napięcie czy wzburzenie, po którym następuje krzyk trzeba po prostu pomyśleć coś dobrego osobach, z którymi mamy właśnie do czynienia albo o sytuacji.
Co się zadzieje? Po pierwsze robimy dystrakcję czyli odwracamy uwagę od tej irytującej nas sytuacji, a po drugie (ważniejsze) ukierunkowujemy nasze myślenie na proaktywne, pozytywne myśli, w miejsce reaktywnej reakcji jaką jest przezywanie czy podniesiony głos.
Nie jest to najłatwiejsze, ale da się zrobić.
Ważne jednak, aby pamiętać, że trzeba nieco zwolnić w życiu. Nie da się być proaktywnym, jeśli nie daje się sobie czasu na pomyślenie tego, co się chce czy na powiedzenie słów, jakie są dla nas ważne.
Dlatego Zwolnij to jedno z ważnych haseł przy budowaniu proaktywności.
Powoduje ono że łatwiej osiągnąć stan, w którym nie mamy potrzeby cofać swoich słów ani żałować, że coś powiedzieliśmy.
A także ułatwia dokonywanie właściwszych reakcji, zgodnych z naszymi celami, wartościami i zasadami w zakresie wszelkich innych działań.
ZADANIE:
- Proszę zwolnić, proszę spróbować zapanować nad tempem własnego życia. W zasadzie osoby, które pracują ze mną od kilku miesięcy powinny żyć odrobinę wolniej. Pisałam już o tym i robiliśmy ćwiczenia pozwalające nam to uzyskać.
- Jak zwykle w Dzień Dobrego Słowa dziś staramy się jeszcze bardziej używać w stosunku do siebie i innych tylko dobrych słów.
dziś mam do przekazania parę bardzo trudnych, nieprzyjemnych rzeczy. Wiem, że muszę uczciwie wypowiedzieć swoje zdanie, bez omijania przykrych spraw. To ważne. A więc dzień dobrego słowa… może dziś dla mnie być szcególnie trudny….
Ale myslę też o tym co się stanie, gdy to powiem. Może ktoś uświadomi sobie, co robi? jak krzywdzi innych? co się dzieje później, jakie są skutki tych słów i czynów.
Proszę trzyamć za mnie kciuki.
I jak poszło? Trzymałam. :)
Fantastyczny, dla mnie wpis. Tego mi trzeba było. Od dawna mam wrażenie że zarówno na codzień, jak i przy formalnych wystąpieniach, jestem tak spięta, albo tak niemadra, ze nie słyszę co mówię.
To takie ważne, żeby słyszeć co sie mówi! Czasem sobie powtarzam, żeby w ogóle mówić po prostu mniej, bo to bezpieczniej. Czy przypadkiem, jesli sie nie jest specem od komunikacji, w kontaktach werbalnych z ludźmi- mniej, znaczy lepiej?
Wydaje mi sie, że to dośc specyficzna i trudna umiejętność słyszeć siebie, wtedy kiedy emocje( strach, wstyd, irytacja) biora górę. Trzeba mieć błyskawiczną zdolność analizowania i syntetyzownia, empatii i pewnie jeszcze kilku nnych umiejętności, z których sobie nie zdaję sprawy. Zwolnić- to napewno wyjście. Ale są pewnie jeszcze jakieś inne umiejetności, wiedza, którą można posiąść. O tym, proszę, w dalszym ciągu pisać. Dziękuję, że Pani jest .
Pozdrawiam.G