Dziś jest dzień ojca. Piękne jest już to, że w ogóle go obchodzimy. To nowa tradycja, nie tylko w Polsce. Przy tej okazji parę refleksji na temat ojcostwa, oczywiście w moim stylu – bez parytetowego zacięcia.
Rola ojca w życiu dziecka jest diametralnie inna niż ta, której oczekuje się od matki – tak przynajmniej twierdziła dotąd psychologia rozwojowa, a badania – także współczesne – dokumentują zasadność takiego podejścia. Dlatego nie wiem czy zastępowanie obecnością ojca obecność matki przy dziecku jest rzeczywiście równorzędne. W moim odczuciu mężczyzna tak, jak go wciąż rozumiem, uczy dziecko innych form zachowań i inne rozwija umiejętności niż kobieta (tak, jak ją wciąż rozumiem). Oczywiście, to tylko reguła. Zdarzają się wyjątki. Są mężczyźni cieplejsi, delikatniejsi i bardziej opiekuńczy niż ich kobiety, tylko… czy to aby na pewno dobrze?
To naturalne, że dziecko potrzebuje częstego kontaktu z ojcem. A jeszcze bardziej – dla dobrych relacji i silnego związku – potrzebuje tych kontaktów ojciec. Dlatego przewijanie, karmienie, i inne opiekuńcze zachowania są jak najbardziej wskazane. Myślę jednak, że dla dziecka czy dla rodziny w ogóle znacznie ważniejsze są inne formy bycia ojcem. Nie aspekty pielęgnacyjne są tu najważniejsze.
Ojciec występuje w literaturze psychologicznej często jako wzorzec, model, punkt odniesienia. Jest kimś, czyje życie dziecko bacznie obserwuje. Wiadomo, że nawet jeśli nie ma go fizycznie, a utrzymywana jest legenda o nim, spełnia swoją rolę. Dowodem na to mogą być tysiące dobrze wychowanych kobiet i mężczyzn, których ojcowie zginęli na przykład w Katyniu, na wojnie, albo potem w komunistycznych więzieniach. Ta niejako ideologiczna obecność ojca podtrzymywana w domu prze matkę i resztę rodziny spełniała swoją rolę. Ojciec byłby z ciebie dumny. To często słyszały takie dzieci(zwłaszcza chłopcy) i wyrastały na wspaniałych ludzi. Bardziej intensywne interakcje z matką skracają dystans, powodują, że trudniej ją obserwować i pewne jej zachowania i przekonania wchłania się niejako automatycznie – podświadomie.
Dzieci uczą się od matek raczej czuć i emocjonalnie podchodzić do świata, od ojca raczej jego opisu i zasad.
Z badań choćby Seligmana i jego współpracowników wynika, że to, jak ludzie dorośli pojmują emocjonalnie świat jest znacznie silnie związane ze sposobem wyjaśniania tego świata – zarówno sobie jak i dziecku – przez matkę niż przez ojca.
Ale zapytajcie jakie poglądy miała matka na taki czy inny temat, większość będzie to wiedziała rzadziej niż jakie poglądy miał ojciec.
Dlatego na ojcu spoczywa olbrzymi obowiązek – tworzenia światopoglądu, wyrażanie wartości i pokazywanie w życiu za czym warto stać.
Niezwykle ważną sprawą jest też modelowanie zachowań w rolach społecznych – chłopcy biorą wzór ze swoich ojców, zwłaszcza wtedy, kiedy ojciec był w domu postacią zdecydowanie silniejszą. Często to właśnie ojciec jest prototypem ich ról w stosunku do kobiet. Dziewczynki natomiast, patrząc na ojca, uczą się, czego mogą oczekiwać od mężczyzn, poznają dopuszczalne sposoby traktowania kobiety. Stąd, jeśli ojciec chce, by jego córka miała większą szansę na szczęście w związku, niech lepiej pokaże jej wzór właściwego zachowania.
Co mogą ojcowie robić dla swoich dzieci? Kochać ich matki, jak mówił jeden mądry ksiądz. To prawda!
Dobra miłość dla kobiety, wspieranie jej w życiu owocuje jej szczęściem, a to z kolei przekłada się na sposób jej wyjaśniania świata i jej zachowania w stosunku do dzieci.
Naprawdę czasem to wystarczy. Kochana, uskrzydlona kobieta łatwiej radzi sobie z szeregiem obowiązków i oczekiwań. Zresztą… dobra miłość polega także na pomocy.
A za co my możemy dziękować naszym ojcom? Wychowywali jak potrafili. Dziś możemy to, co było dobre, zabrać ze sobą w dalsze życie, wybaczać zaś to, co sprawiało nam ból.
Trudniej mają ci, którzy wychowywali się bez ojca i nikt nie zadbał o stworzenie jego ideologicznej obecności. Ja tak miałam. Sama budowałam sobie portret ojca, obdarzając go dobrymi cechami. Wciąż wierzę, że miałam rację, zwłaszcza kiedy konfrontuję to z opinią mojej przyrodniej siostry, którą wychowywał. Niestety nigdy się tego do końca nie dowiem. Ojciec nie żyje.
Robiłam kiedyś ćwiczenie, które miało mi pozwolić zrozumieć, co dostałam od ojca, co mi zostawił po sobie. Zważywszy, że miałam trzy lata, kiedy Rodzice się rozstali, nie było to łatwe. Pamiętam jednak ten moment olśnienia , jakiego doznałam w mojej wizualizacji. Nagle zobaczyłam w myślach wieczne pióro. I zrozumiałam: to po nim mam łatwość pisania. Dziękuje Ci Tato.