Coś za coś

14

Wczoraj  Weronika, moja młodsza córka, odbierała  na uniwersytecie w Guelph w Kanadzie dyplom ukończenia studiów. Dostałam wiadomość i krótki, nagrany telefonem przez starszą córkę – Magdalenę, film.  Moment, w którym Weronika odbierała medal. Odbywało się to niemal w tym samym czasie: moje wspaniałe dzieci wciąż były w auli uniwersyteckiej, kiedy to oglądałam i rozmawiałam z nimi przez telefon.  Dzięki za ich wrażliwość. I niech żyje technika!
Jednak fizycznie nie było  mnie tam.  Nie mogłam czuć tej atmosfery. Byłam tysiące kilometrów od ważnych zdarzeń moich dzieci.

To cena jaką płacę za wspaniałe chwile w Polsce, za możliwość spełniania się w wybranym zawodzie, za szansę na dołożenie wkładu w życie innych.
Nie skarżę się. Wiedziałam co robię, dokonywałam świadomych wyborów i liczyłam się z konsekwencjami.

Na tym polega proaktywność – na pełnym przejmowaniu odpowiedzialności
za własne życie.
Więcej, gdybym raz jeszcze miała wybierać, zrobiłabym to samo…
choć nieco inaczej.

I to także normalne, wszak człowiek cały czas się uczy. A przykre doświadczenia czy uczucia wyzwalają refleksje, które często prowadzą do olśnień – nagłego zrozumienia czegoś, kiedyś nierozumianego, a często do nowych rozwiązań.

Nie zawsze da się wszystko zmienić.
Czasem zmienić nie można już nic.
Myślę jednak, że samo zrozumienie  istoty błędu
jest bardzo cenne dla rozwoju.

Jest mi oczywiście przykro, chciałabym tam z nimi być, widzieć to wszystko, a potem świętować. Jednak te moje przykrości również wpisane są w  koszty, które brałam pod uwagę podejmując decyzję o powrocie do Polski.

Tak już jest.
Zyskując coś, traci się często inne ważne rzeczy.
Coś za coś!

Zyskując miłość drugiego człowieka, traci się nieco ze swobody działania, może z komfortu, a także spokoju – dochodzi wszak  kolejna osoba, której wyzwania mogą odbijać się na naszych nastrojach. Pracując dla siebie, ma się pewną swobodę działania, poczucie  niezależności i decyzyjności, ale ma się prawo odczuwać większą odpowiedzialność, która może przytłaczać.  Wracając do Polski zyskałam pasjonującą codzienność, straciłam codzienność normalną, matczyną. Polska cieszy mnie swoimi zmianami, jedynym niepowtarzalnym charakterem, który doskonale rozumiem, nawet gdy nie pochwalam, jednak co pewien czas pojawia się kująca tęsknota za Kanadą. To także był mój kraj – piękny, gościnny, choć… nie zawsze dla mnie zrozumiały.  Wybierając Polskę zyskałam setki rozmów z różnymi ludźmi, często z kobietami w wieku moich córek, które wnoszą niezwykle dużo do mojego uczuciowego życia, straciłam jednak rozmowy z tymi najdroższymi mi kobietami.  Zyskałam dobre posiłki w  eleganckich miejscach, straciłam domowe obiady w towarzystwie najbliższych; zyskałam dostęp do fantastycznych polskich wydarzeń , straciłam dostęp do ważnych spraw w życiu moich dzieci. Coś za coś.

Oczywiście spotykam się z nimi i kontaktuję. Jednak to jest zupełnie inny kontakt. Egzotyczny niejako. I inaczej już nigdy nie będzie. Chyba… żebym wróciła do Kanady. Ale wtedy brakować będzie mi tego, co zostawiłabym tutaj. Sytuacja byłaby podobna. Coś za coś.

Jedno jest pewne: na graduację Weroniki pojadę. Będę uczestniczyła w uroczystości odbieranie przez nią dyplomu magistra. To już niedługo!

A oto ten krótki film z wręczenia dyplomu ukończenia studiów.
httpv://www.youtube.com/watch?v=xYubY6W1H3w

14 KOMENTARZE

  1. Pani Iwonko, dziękuję Pani za ten artykuł. Chciałabym, żeby takie przemyślenia trafiały częściej do młodych ludzi – takich jak ja. Sama cały czas uczę się wybierania i ponoszenia konsekwencji swoich decyzji. Świadomość, że wybierając jedno mogę w innym obszarze stracić pozwala nam zachować wewnętrzny spokój. Nie spalamy się, nie frustrujemy…

    Ostatnio spotkałam się z takimi konsekwencjami w swojej pracy. Decydując się na wprowadzanie zdecydowanych zmian, spotykam się teraz z niezrozumieniem i uwagami do mojej pracy. Jednak jest to “element” wprowadzania niełatwych zmian. Staram się pracować zgodnie z zasadą, że nie jestem po to aby zadowalać innych krótkoterminowo, ale żeby robić rzeczy słuszne. A to czasem spotyka się z obawami i niezrozumieniem. Ale nie żałuje swoich decyzji! Gdybym nie postępowała zdecydowanie, nie udałoby mi się wprowadzić wielu organizacyjnych zmian. Niestety takie zmiany często są niezauważalne bo mało namacalne. Ale dumna jestem z tego kim jestem i co robię. Uczę się również wybaczać innym swoje słabości. Jest to dla mnie duża próba ale jestem przekonana, że jej podołam:)

    • Z całą pewnością podoła Pani Pani Zuzanno. Jest Pani mądra i kieruje się właściwym rozumieniem “skuteczności”. Inni kiedyś to zrozumieją i docenią. A mnie właśnie z powodu takich młodych ludzi, jak Pani, łatwiej jest znieść brak obecności moich córek. Pozdrawiam.

  2. Jestem właśnie teraz w takim okresie dokonywania proaktywnych wyborów. Tak jak Pani napisała – nie jest to łatwe i zawsze odbywa się kosztem czegoś innego. Jednak właśnie ta odpowiedzialność za te wybory i ich wpływ na nasze różne obszary życia sprawia, że dogłębniej je analizuję i podejmuję bardziej świadome decyzje.

    ZYSKI I STRATY
    Gdybym wiedział od początku
    kiedy trafię na zyski
    a kiedy na straty –
    dziś byłbym bogaty.
    Lecz…
    Zyskałem pieniądze,
    straciłem rodzinę.
    Zyskałem władzę,
    straciłem dziewczynę.
    Zwiedziłem świat cały,
    a nie znałem bliskich:(
    Dziś wiem – choć straciłem,
    Kochałem ich wszystkich.
    Jestem więc bogatszy
    niż mógłbym przewidzieć –
    miłość do mnie przyszła,
    jednak w wielkim wstydzie.

  3. Dziękuję Pani Iwonko:)Podświadomie czekałam na taki artykuł dwa lata, bo tyle minęło od podjętej przeze mnie radykalnej decyzji “coś za coś”. Mimo, że nieraz było ciężko, były myśli czy napewno słuszna to była decyzja, czy przypadkiem “kłody pod nogami” nie są za karę? – to nie zmieniłabym juz tej decyzji.Obawiałam się, że tylko ja- szary, niepewny siebie człowieczek mam takie rozterki- ale jednak nie- Pani również je ma i to jest NORMALNE- i tak ma być. Doceniam więc swój wybór i staram się żyć jak najlepiej, nie żałując niczego. Pozdrawiam serdecznie. GINA

  4. Jest taki wiersz Frosta:
    ” gdy stanąłem w lesie na rozstaju dróg,
    podążyłem tą mniej uczęszczaną,
    i wiedziałem już,
    że będzie inaczej”

    Dla mnie Pani Iwonko, Pani decyzja to właśnie taka inna, mniej uczęszczana droga, ale za to Własna. Zgodna z wewnętrznym kompasem. Przypuszczam, że mogła być trudna. Bardzo Panią podziwiam za ten wybór.

  5. Hmmm…Sama juz nie wiem?! Pisalam , ze nie nalezy zalowac, dalej uwazam ze nie mozna sie pograzac…ale.Przeczytalam ostatnio ze zal pojawia sie wtedy kiedy nie postapilo sie wlasciwie.Doszlam do wniosku ze to normalne ze czasem sie zaluje, szczegolnie kiedy czlowiek sobie uswiadami ze….no wlasnie, nie da sie juz zrobic nic.I wtedy prawda ze bledy te sa wazne dla rozwoju jakos nie pociesza.Ja mam tez za soba decyzje ” cos za cos ” chociaz kiedy ja podejmowalam nie zdawalam sobie w ogole z tego sprawy.Czytam sobie notatki z tamtego okresu i tule do serca ta osobe ktora to pisla.Gdybym zdawala sobie sprawe wybralabym inaczej lub nieco inaczej.Tak sobie mysle ze trzeba sluchac swojego serca tego co jest mu bliskie i cenne inaczej sie zaluje. To sa moje ostatnie wnioski.Zawsze ” cos ” jest blizsze sercu i w tym kierunku trzeba isc.Chyba nawet proaktywni ludzie czasem czuja w sercu zal.Sztuka jest uczyc sie na bledach i isc dalej, albo nawet miec odwage znowu wszytsko zmienic.
    Anwe75 -Bardzo mi sie podobaja slowa “Dziś wiem – choć straciłem,
    Kochałem ich wszystkich.
    Jestem więc bogatszy
    niż mógłbym przewidzieć –
    miłość do mnie przyszła ”

    A dlaczego ” w wielkim wstydzie”?
    Pozdrwaiam serdecznie

  6. Dość niedawno moja bardzo mądra koleżanka powiedziała mi ,ze nawet wtedy kiedy wydaje nam się ze nie do końca wiemy dlaczego stoimy akurat przed takim a nie innym wyborem ,kiedy musimy a raczej chcemy podjąć pewna decyzje, której nie do końca jesteśmy pewni ,jeśli w przyszłości przyjrzymy się naszym wcześniejszym wyborom wszystko będzie miało sens .Ja czasem tęsknie za Polska ale kto wie, czy jeśli bym tam została to czy w ogóle znałabym tego bloga nie mówiąc o autorce i innych fantastycznych osobach które w tym roku i w ciagu ostatnich 10 lat poznałam. A poza tym to zapewne utknęłabym na etapie gąsienicy a duch motyla pojawial sie od czasu do czasu nie wiedzac dlaczego tak sie stalo. Nic nie dzieje się bez powodu. Trzeba tylko mądrze wybierać i słuchać intuicji.

    • coś za coś to i mój temat dzisiejszego dnia i też związany z dziećmi,po dłuuuugiej i przechorowanej przez dziecko nocy zbieram się do pracy, patrzę na kogoś baaaardzo zmęczonego i zmartwionego w lustrze i myślę- tego chciałam?
      “Można mieć wszystko, ale nie wszystko naraz”więc pewnie nie można jednocześnie mieć kochanych dzieci, kochanej pracy i jeszcze być wypoczętym?
      Jednak to moje życie, którego nie zamieniłabym na żadne inne.

  7. Cos za cos……..Dzieci i ukochane wnuczki w Polsce…… ja bardzo daleko……tesknota……Jak to czasem trudno wytlumaczyc. Wyjazd z Polski, bo bardzo bolalo………..
    Pani Iwonko wiem jak ta tesknota smakuje i chociaz pewnie tak musialo byc….zeby nie zwariowac…..bardzo mi ich brakuje….ALE: Juz tylko nie caly rok i znowu z nimi bede i to nawet nieco dluzej niz tym razem. I to jest piekne !!!!!!!
    Pani Iwonko – Do zobaczenia w krainie slonca :-) :-) :-)Mysle, ze znajdzie Pani dla mnie troche czasu, zeby porozmawiac.Tule mocno.Ir.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here