CO ZA DZIEŃ!

0

Co za dzień! Szczególnie po tamtej stronie Atlantyku. Moja Magda kończy 33 lata, a Barack Obama zostanie zaprzysiężony jako czterdziesty czwarty prezydent Stanów Zjednoczonych. Oba te fakty są dla mnie bardzo doniosłe i cieszę się, że takie ważne urodziny mojej Starszej Córki wypadają właśnie dzisiaj. Na pewno nigdy tego nie zapomnimy. Trzydzieści trzy lata to niezwykły czas w życiu człowieka, zapoczątkowujący często najwspanialszy okres, najbardziej płodny intelektualnie i duchowo. To rok przełomu. Nie bez powodu mówi się wszak o „chrystusowym wieku”. W okolicach trzydziestu trzech lat ludzie odnajdują swoją ostateczną tożsamość, a w każdym razie jej poszukują, bo nie wszystkim dane jest do niej dotrzeć. Kiedy sama miałam tyle lat, przeczytałam w jakiejś książce, że dusza wymaga od nas w tym okresie byśmy się określili w swoim duchowym profilu – w którą stronę chcemy iść, kim jesteśmy, jak pojmujemy sens ludzkiego życia… Zrozumiałam moje rozterki, niepokój mojej duszy i nie zawsze bezpieczne poszukiwania. To w tym wieku wyjechałam do Kanady, a zaraz potem zaczęła się moja przygoda z rozwojem osobistym, z lepszym kontaktem ze sobą i z Bogiem. Moja Córka jest mądrzejsza ode mnie. Mam wrażenie, że już dawno znalazła drogę do Siebie. Zawsze była rozsądna, dobrze ułożona i zorganizowana, łatwo się uczyła i z dociekliwością godną naukowca badała wszelkie nowe informacje. Nie byłam matką własnych marzeń, ale najważniejszego błędu nie popełniłam – nie zagospodarowywałam jej całego wolnego czasu. Miała go na swobodny rozwój, na własną drogę, na refleksję nad sobą i życiem. Tylko wtedy dzieci mogą przerastać rodziców. Może to ja nauczyłam ją pisać pamiętnik, a może sama zrodziła się w niej ta potrzeba, jednak towarzyszył jej on w tej drodze ku mądrości.
Mądrość to wiedza z osądem moralnym.
Magdalenka ma wiedzę i właściwy osąd. Za każdym razem, kiedy się z nią spotykam, nadziwić się temu nie mogę. To jedna z najmądrzejszych znanych mi kobiet. Zdarza się, że do tego, co ona wie wcześniej, ja dopiero dochodzę za jakiś czas. Skończyła psychologię, jednak jej pasją jest działanie, tworzenie, organizowanie. Ilekroć coś robi, zawsze robi to porządnie, uczciwie i najlepiej, jak potrafi – tak… sprzątała jako nastolatka, tak w tej chwili pracuje. Mimo wszystko czuję jednak, że czeka Ją coś jeszcze, kolejny wspaniały etap, który odkryje. I może będzie to właśnie w tym roku…

Życzę Ci Córeczko byś zawsze była taka pełna radości i woli życia, a ono niech niesie Ci najpiękniejsze doświadczenia.

Magdalenka pierwsza dojrzała do poglądów politycznych, które teraz podzielam również ja. Krótko mówiąc – był okres, kiedy obie kibicowałyśmy partii Republikańskiej, „niewidzialnej ręce rynku” i konserwatywnym metodom rządzenia w Stanach Zjednoczonych. Obie nastawione na działanie i przejmowanie odpowiedzialności za własne życie nie miałyśmy zbyt wiele zrozumienia dla żądań dryfujących w stronę socjalizmu. Ona, bardziej niż ja zafascynowana była Ameryką, chciała nawet w niej mieszkać. Jednakże pierwsza zaczęła dostrzegać niesprawiedliwość i nieskuteczność decyzji amerykańskich polityków. Już przy Clintonie jako prezydencie różniłyśmy się poglądami. Ona lubiła go bardziej niż ja. Pierwsza kadencja Buscha spowodowała wręcz rozdźwięk w naszych politycznych przekonaniach. Sama się dziś dziwię, że nie widziałam tak wyraźnie, jak ona. Może bliżej była tego wszystkiego, a może na inne aspekty ruchów administracji Buscha kładły nacisk kanadyjskie i polskie media … W każdym razie dziś znowu jesteśmy po tej samej stronie myśli politycznej. Nawet nie wiem czy miałam okazję Jej o tym powiedzieć…
Bardzo się cieszę, że Barck Obama zostaje prezydentem. Czytałam jego książki, słuchałam przemówień. Podoba mi się jego emocjonalny stosunek do życia, jego młodzieńcze przeżywanie. Nie można udawać, że człowiek to jedynie rozsądek, logika, spokojne podejmowanie decyzji, polityka. Człowiek to serce, emocje, pasje, psychologia… Obama to rozumie. Mówi do serc. Ale mówi mądrze. Przekazuje nadzieję i ma odwagę mówić o miłości, sile wspólnego działania, o jedności jaką w gruncie rzeczy tworzą wszyscy ludzie. Jedna pani recenzując jego książkę we Wprost napisała, że jest patetyczny. I nie była to pochwała. Jest i niech będzie. I mówię to, jako pochwałę. Są sprawy, które należy traktować z patosem. Nam Polakom, szczególnie naszym politykom, też by się go trochę przydało. Jednak patos musi płynąc z wnętrza, z serca. Udawany działa wprost przeciwnie.

Prezydentowi Barackowi Obamie życzę, aby udało mu się zrealizować swoje marzenia, by wyprowadził Amerykanów – a co za tym idzie w dużej mierze i świat – na mądrzejszą drogę rozwoju.

Żart, nie żart, ale napiszę: A może to jego miał na myśli Mickiewicz? „A imię jego czterdzieści i cztery”…

P.S. Nawiasem mówiąc myślałam, że to Słowacki. Jak daleko odchodzi się jednak od tego patosu…

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here