Ileż to zdarzeń, które wydawały się katastrofą życiową ,
okazywało się jeśli nie błogosławieństwem, to przynajmniej ciekawym doświadczeniem
albo przyczynkiem do czegoś wyjątkowego.
Namawiam do pozytywnego myślenia nie tylko dlatego, że tak jest przyjemniej, ale również dlatego, że tak jest realniej. Bawi mnie, kiedy ludzie o skłonnościach do wyolbrzymiania tego, co się wydarzyło, i zamartwiania się co się jeszcze wydarzy nazywają się realistami. Na świecie jest więcej dobra, a zdarzenia dobre są częstsze niż te niedobre. A poza tym: nie każde wydarzenie, które nie jest planowane i do tego nie przebiega po naszej myśli, trzeba traktować jako katastrofę czy nawet porażkę. Wszystko dzieje się z różnych powodów: dla lekcji, dla ubogacania naszego życia, dla rozwoju, dla docenienia tego, co mamy a także – może przede wszystkim – dlatego że – choć o tym jeszcze nie wiemy – jest to dla nas lepsze. Oczywiście są sytuacje, które rzeczywiście zasługują na nazwę katastrofy życiowej, jednak znacznie częściej te zdarzenia, którym nadajemy takie silne zabarwienie emocjonalne, to po prostu… zdarzenia. I nigdy nie wiadomo co z nich może wyjść, co spowodują.
Jest taka opowieść o z okresu carskiej Rosji. Pewnemu wieśniakowi uciekł koń.
– Oj biedny, ty biedny mówili sąsiedzi. Nie poradzisz ty teraz sobie.
– Zobaczymy, zobaczymy… refleksyjnie odpowiedział gospodarz. Okazało się, że koń wrócił i jeszcze przyprowadził ze sobą innego – dzikiego konia. |
– Oj szczęśliwcu – mówili ludzie – teraz to się będziesz dobrze miał. Będziesz mógł więcej pracować, więcej zrobić.
– Zobaczymy, zobaczymy – odpowiedział filozoficzny rolnik. Jego młody syn chciał konia ujeździć i spadając z niego złamał nogę.
– Oj biedacy, biedacy. Coś wiatr wam w oczy… Jak teraz poradzisz sobie gospodarzu?
– Zobaczymy, zobaczymy – odpowiedział wieśniak. Akurat był we wsi pobór do wojska, a w carskiej Rosji to znaczyło życie poza domem. Służyło się 25 lat. Ponieważ młody człowiek miał złamaną nogę, nie wcielono go do armii. I znowu wieśniacy uznali, ze obaj panowie to szczęściarze i znowu straszy powiedział zobaczymy, zobaczymy… I z pewnością różne jeszcze będą koleje ich życia. Mojego również. Twojego – także. I nie wiemy czy zdarzenie pozornie niedobre nie wniesie do naszego życia czegoś znakomitego.
To my nadajemy sens tak naszemu życiu, jak i temu, co się w nim zdarza.
Nie nazywajmy tego co się dzieje, niedobrymi słowami, bo może to jest dla nas najlepsze.
Zawsze chciałam uczyć i pisać. Uznałam, ze żebym to mogła robić, powinnam studiować polonistykę. Wielki Architekt uważał jednak inaczej. Oczywiście nie byłam szczęśliwa, kiedy okazało się, że nie będę studentką polonistyki. Wtedy nie rozumiałam, że lepszą drogą jest dla mnie psychologia… Straciłam w Toronto tuż przed Bożym Narodzeniem pracę. Tylko po to, by za trzy dni dostać lepszą. Na wiele zjawisk w swoim życiu mogę dziś tak patrzeć. Również na wszelkie rozstania. To powoduje, że nie obawiam się żyć i podejmować decyzje, a kiedy zdarzy się coś, czego nie chciałam… zastanawiam się co dobrego z tego wyjdzie.
Dziś pomyśl co dobrego wyszło z wydarzeń pozornie niedobrych w Twoim życiu.
Proszę, kiedy zdarzy się coś, czego nie chciałeś, nie dramatyzuj…czekaj na dobro, które z tego wyjdzie.
Dziękuję za Pani słowa, tak bardzo mnie podbudowały, tak bardzo potrzebowałam ich, akurat teraz. Może nie chodzi o mnie, chodzi o syna, który stracił pracę. Bardzo się tym zmartwiłam, ale czekam “na dobro, które z tego wyjdzie.” <3