Każdy związek jest szansą na rozwój.
Z każdej relacji można wynieść naukę.
Każdy człowiek ma własną drogę życiowa i uczy się tak, jak potrafi.
Pomagajmy uczyć się naszym dzieciom wyciągać wnioski
i nie zabraniajmy im dokonywać wyborów.
Nie zmuszajmy, by wybierały tak, jak my sobie tego życzymy.
Czasami bolesne doświadczenia są ważniejszą życiową lekcją
niż sukcesy czy tak zwane spokojne życie.
Dusza często wie lepiej, czego ma się uczyć.
Kiedy kocha się kogoś, pragnie się jego szczęścia. Z reguły, jednak, szczęście jakiego pragniemy dla naszych, dzieci, w ogóle – bliskich to wszystko to, co sami uznajemy za szczęście. Czasem jest to tak, że chcielibyśmy, aby żyły tak jak my – to wtedy, gdy swoje życie postrzegamy jako szczęśliwe; czasami zaś pragniemy dla nich życia zupełnie innego – ma to miejsce wtedy, kiedy sami nie jesteśmy specjalnie szczęśliwi. Wcale nie jest powiedziane, że nasi bliscy szczęście rozumieją podobnie, więcej, jest nawet zupełnie możliwe, że widzą je zupełnie inaczej.
Może zatem być tak, że patrząc na wybory życiowe dzieci, obawiamy się, że przyjdzie im płacić za to wysoką cenę, że doświadczą czegoś, co w naszym pojęciu jest niedobre, a na pewno nie łączy się ze szczęściem. Oczywiście próbujemy ich od tego odwieść, nakierować na właściwą drogę, chronić. Choć mamy prawo do własnego zdania i do tego, by je wyrażać, to jednak nie zawsze warto interweniować. Czasem lepiej nawet pozwolić przeżyć dzieciom (zwłaszcza dorosłym) negatywne konsekwencje jakichś wyborów niż chronić je przed tym doświadczeniem.
Wierzę, że każdy człowiek ma nie tylko świadomą drogę do przeżycia, ale ma się również w życiu nauczyć czegoś, co niekoniecznie jest uświadamiane. Często to jego dusza ma pewne potrzeby i dlatego popycha go wciąż w miejsca i do zdarzeń, które mogą mu to zapewnić. Ważne aby to przeżył i wyniósł z tego naukę, by zrozumiał coś ważnego. Przy czym niekoniecznie musi o tym poinformować cały świat, a w nim – przede wszystkim – nas. To zrozumienie równie może zachodzić na poziomie nieuświadamianym, duchowym. Objawiać się może w późniejszych decyzjach, a czasami nawet dopiero w momencie ostatecznego rozrachunku z życiem. To także jest rozwój. Może nawet ważniejszy niż to, co za takowy uznajemy świadomie.
Rozwój człowieka, ni ten świadomy ni nieuświadamiany
nie odbywa się po gładkiej prostej drodze.
To często drogi polne, bezdroża, zakręty, nawet ostre.
Nie znam żyjących pełnią życia ludzi, którzy podróżowali przez życie równym, ubitym traktem. Taka podróż pozbawia kolorytu osobowość i nie powoduje rozwoju. Dlatego czasem dopiero wtedy, kiedy świadomie zabierzemy się za swój rozwój, zaczyna się ciekawa podróż. Właśnie wtedy pojawiają się niespodzianki, zakręty… bezdroża. To może rodzić przykre emocje, może boleć.
Kiedy w wyniku wyborów prowadzących do rozwoju – obojętnie czy uświadamiamy to sobie czy nie – pojawiają się trudne chwile, albo bolesne doświadczenia, warto pamiętać, że to… bóle rozwojowe. Dobrze, kiedy potrafimy tak spojrzeć także na doświadczenia naszych bliskich. Bądźmy przy nich wtedy, bądźmy również przy sobie, kiedy nas to spotyka, jednak postarajmy się o pewien dystans, który pozwoli nam to lepiej znosić.
Ileż to razy bywałam w życiu na polnej drodze, nie wiedząc dokąd ona prowadzi. Ileż ostrych zakrętów za mną, a wierzę, że również przede mną. Jednak to, kim dzięki temu jestem i to, co w wyniku tych doświadczeń rozumiem, jest absolutnie bezcenne. Nie łatwo było mi również asystować bólom rozwojowym moich dzieci. Wyzwaniem było dla mnie obserwowanie konsekwencji jakie przyniosły wybory mojej mamie i wciąż wyzwanie stanowi życie brata. Rozumiem jednak, że to ich życie i tylko oni mogli i mogą coś z tego wynieś, zrozumieć, nauczyć się.
Każdy ma swoją drogę do przeżycia a to, co nam wydaje się niedobre, może mu służyć, jeśli nie teraz, to w przyszłości… Jeśli nie być przyczynkiem do szczęścia, to do rozwoju duszy.
Dziś nabierz dystansu do przeżyć bliskich ci ludzi. Może uda ci się powstrzymać przed nadmierną ingerencja w ich życie.
Dziękuję Opatrzności za to że, mogłam spotkać Panią na swojej drodze. Dziękuję Pani za każdy artykuł.
Życzę dużo, dużo dobrego :)
Przeżyłam wiele takich zakrętów, bezdroży i krętych ścieżek wychowując swoje dzieci. Dzięki Pani uczę się każdego dnia czerpać radość z kontaktów z moimi dorosłymi synami. Objawieniem była dla mnie książka „Trener osobisty”. Chwile spędzone z tą książką, to krok milowy w moim rozwoju osobistym. Na mojej mapie marzeń jest Pani umieszczona jako mentor rozwoju osobistego. Jestem dopiero na początku drogi i zaczęłam od nowa przygodę z „Trenerem osobistym”. Pierwsze spotkanie z Pani książką było niecierpliwe, zachłanne, nerwowe. Teraz robię to wolno, spokojnie, rozkoszując się chwilami, kiedy czytam i wykonuję kolejne ćwiczenia. W Dniu Kobiet składam Pani podziękowanie, za to że Pani jest i mogę się rozwijać dzięki Pani wiedzy i doświadczeniu.
Dziękuję za wszystkie wpisy, które codziennie czytałam i wyciągałam wnioski, odpowiadałam sobie na pytania. Moją pierwszą, była książka “Czas kobiet”. Tak wiele mi pomogła, a potem “Trener osobisty”, to dopiero dla mojej duszy radość. Uważam, że każdy powinien ją przeczytać. Wracam do niej, przypominam sobie te wszystkie mądre słowa. Nie potrafię wyrazić słowami jak wiele zrozumiałam, jak wiele się nauczyłam, jak się zmieniłam, to dzięki Pani Iwonko <3 I jak napisała Pani Jadwiga powyżej, na mojej mapie marzeń jest Pani również umieszczona jako mój mentor. Dziękuję, dziękuję, za to, że Pani jest, za te wspaniałe książki, wpisy na blogu, pisane przede wszystkim językiem zrozumiałym i takim, że chce się czytać i czytać i czytać. Pozdrawiam serdecznie, życzę Pani pomyślności i dużo zdrowia.