Niby to tylko ciasteczka, a zachwyt… że zrobiłam, że mi się chciało. Nie są to moje pierwsze ciasteczka w życiu. Robiłam już kiedyś, ale na pewno nie więcej niż dwa razy – raz jeszcze w Polsce – takie z mielonymi skwarkami w roli tłuszczu, przepuszczane przez maszynkę i raz – już w Kanadzie upiekłam ciasteczka na Święta Bożego Narodzenia. Te pierwsze wyszły, drugie – raczej nie, ładnie wyglądały ale smakowały średnio.
Zatem to moje trzecie ciasteczka w życiu! Ale jakże zupełnie inaczej zrobione: spontanicznie, ad hoc i według własnej receptury. I wyszły! Kiedy piekę chleb używam nieco jajka do posmarowania malutkich bochenków. Sporo jaja zostaje i nie wiem co z nim zrobić. Przyszło mi do głowy, że zrobię sobie ciastka. Od kilku miesięcy nie jem węglowodanów, nie ma ich również w chlebie, który sobie piekę. Będę miała frajdę, jeśli upiekę ciastka, które będę mogła jeść. Z resztki jaja, mąki migdałowej, kokosowej i masła powstały ciasto, z których wyszło kilka ciasteczek. Smakują zupełnie dobrze, choć przy następnej okazji użyję oleju kokosowego zamiast masła. Zachwycił mnie też ich wygląd, są takie bardzo domowe…bardzo.