No to jestem w Warszawie, po sześciu latach nieobecności. To jest moja Ojczyzna i nic nie zmieni tego faktu. Można mieszkać w różnych miejscach, można czuć się w wielu państwach bardzo dobrze, ale z Ojczyzną jest jakoś inaczej. Niby nie tęsknisz, niby wszystko jest w porządku… A potem przylatujesz i jakoś tak Ci się przypomina, jak to kiedyś ziemię ojczystą – czy choćby ojcowiznę – całowano. Mnie przypomina się Jan Paweł II, bo wcześniej nikt tego nie filmował. Nie całowałam ziemi, ale co chwila uświadamiałam sobie: Jestem w Polsce, jestem w Warszawie. To dziwne uczucie, kiedy wszyscy dookoła rozmawiają po polsku i kiedy tak łatwo jest się dogadać na każdy temat. Co chwila łapię się na tym, że układam sobie w myśli, co powiem po angielsku, a potem ulga: To przecież będzie po polsku.
Wczoraj spędziłam dzień w towarzystwie Przyjaciółki, zatem nie miałam takiej swobody w przeżywaniu, ale dziś będę chodzić po Warszawie sama, zatem uczuć będzie moc. To moja Warszawa, moje ukochane miasto, tak bardzo ukochane, że czuję ukłucie, kiedy ktoś nazywa je Warszawką. Znam tu sporo kątów, do których na pewno zajrzę. Joasia ostrzega: Iwonko po pandemii wiele się zmieniło. Nie wszystkie kawiarenki są. Tego sklepiku może nie być. A ja wiem, że będą. Zdaję sobie sprawę, że rzeczywiście pewnych widoków może nie być, mogą być inne… Ale może lepsze.
Taka znajomość zapachów, smaków, widoków daje jakieś szczególne poczucie bezpieczeństwa, jakoś uspokaja… nawet mnie, od lat spokojną. Kiedy każda kupiona wędlina, bułeczka czy jajka smakują tak, jak pamiętasz, kiedy na półkach masz mnóstwo tego, co znasz i lubisz, czujesz się jakoś pewniej. Lubię nowości, lubię cieszyć się poznawaniem, ale chyba (właśnie uświadomiłam sobie to teraz) jakoś tak pewniej jest i bezpieczniej, kiedy wychodzisz z tego znanego miejsca. W Toronto jest tak, że cały czas poznaję, wciąż mam nowości a od czasu do czasu trafiam na coś znanego.
Jest też inny asortyment produktów w sklepach. Tak łatwo kupić tutaj to, co trzeba sobie wyszukać w Kanadzie. Już pierwszego dnia kupiłam bawełnianą nocną koszulkę z długim rękawem, którą starałam się kupić w Toronto przez ostatnie kilka miesięcy. No i ceny! Wreszcie wydaję w takiej samej walucie, w jakiej zarabiam. Też jakoś bezpieczniej się robi. Ceny są podobne, tyle tylko że te moje w Toronto w dolarach, a te tutaj w złotówkach. A to robi różnicę. Zaimponowała mi również pani ekspedientka w sklepie z kosmetykami pielęgnacyjnymi, która wiedziała, co ma na półkach. To nie jest takie powszechne tam, gdzie mieszkam. A miło jest tak samo, jak w Toronto.
Kilka razy mówiłam do Joasi: Wracam. To taki skrót myślowy wyrażający najlepiej moje uczucia. Nie wrócę oczywiście, bo nic się nie zmieniło w moim życiu w kwestiach rodzinnych, dzieci mieszkają i będą mieszkać w Kanadzie. Jednak cudnie jest widzieć, że to miejsce na ziemi, jak powiedział Norwid ślad stopy odbitej na piasku, ten punkt wyjścia w świat, ma się zupełnie dobrze.
I żeby jeszcze moi Rodacy to wiedzieli! Żeby czuli to, co ja czuję patrząc na Warszawę.
To zapiski z pierwszego popołudnia spędzonego w Ojczyźnie. Wierzę, że ten nastrój będzie mi towarzyszył przez cały pobyt.
Jaki osobisty i ciepły wpis. Pozdrawiam i do zobaczenia pani Iwono
Tak, osobisty. Takie są w zasadzie wszystkie, tyle że tematy różne. Do zobaczenia.
Wzruszyłam się Pani Iwonko. Czuję ciepło w sercu .
Ja się tu wzruszam co chwilę… Do zobaczenia
Bardzo ciepły i osobisty wpis. Dobra lekcja do nauki wdzięcznosci💜
Tak, warto być wdzięcznym za to, co się. Warto szukać powodów do wdzięczności.