Zachwyt 17: Mistrzostwo

0

Zachwyca mnie mistrzostwo – bez względu na to czy chodzi o grę na instrumencie, czy o malowanie, o rzeźbę czy o prowadzenie wykładu, albo serwowanie posiłków w restauracji. Zawsze, kiedy widzę dzieło imponujące mi wykonaniem czy choćby zamysłem, ciekawą ideą przedstawienia czegoś, zamieram w zachwycie. Często też uśmiecham się wtedy – nie wiem czy do siebie, czy do tego dzieła? Podobnie reaguję, kiedy widzę mistrza, czyli człowieka robiącego coś na poziomie niemal doskonałym, a jednak z jednoczesną lekkością. Tak, dla mnie mistrz musi emanować lekkością. Uważam, że tak jak Michał Anioł Buonarroti nie widział w rzeźbieniu nadzwyczajnej pracy poza uwalnianiem kolejnych niepotrzebnych warstw marmuru, tak i każdy inny Mistrz nie czuje, że ciężko pracuje. I choć dzieła świadczą czasem o sporym wysiłku, i wiadomo, że primabalerina okupiła swój kunszt godzinami treningów, a kelner, który z taką gracją podaje do kolejnego stołu, może w domu długo moczy nogi w miednicy z wodą i emską solą… to jednak wciąż jest w tym lekkość.
Tym razem zachwyciła mnie rzeźba. Niezwykła. Mimo, że to wielkie kamienie jest w nich właśnie ta lekkość, która tak mnie uwodzi. Rzeźba pokonuje niejako prawo grawitacji. Dzieje się coś, co dziać się nie ma prawa. Znakomite. Mistrz – Smaban Abbas nazwał tę rzeźbę – pływające kamienie… a może raczej unoszące się (Floating Stone). Rzeźba znajduje się na lotnisku w Kairze. Próbowałam dowiedzieć się czegoś więcej o mistrzu… kobieta to czy mężczyzna, jakiej jest narodowości, co jeszcze wyszło spod tych nadzwyczajnych rąk wymyślone wcześniej przez umysł? Niestety nie znalazłam niczego prócz felietonu z bloga innego zachwyconego rzeźbą człowieka, który… również nie mógł znaleźć żadnych informacji. Zatem nie tylko zachwyt towarzyszy teraz tej rzeźbie ale także tajemniczość.
Przy okazji tych poszukiwań znalazłam za to wiele innych niesamowitych rzeźļb zrobionych na podobnych zasadach niby łamiących prawo grawitacji. Są ich dziesiątki. Równie zachwycające są te ławeczki.

A wśród mistrzów lekkości jest i nasz polski – rodzimy artysta Jerzy Kędziora, którego rzeźbę można oglądać choćby w Sopocie. Kiedy ostatnio jesienią tam byłam wisiała nad ulicą Józefa Bema. Przeniesiono ją, bo przez długie lata balansujący rybak przechadzał się ponad Monte Cassino, nieopodal Krzywego Domku, który wiele lat temu też mnie zachwycił.

A tak na marginesie. Teraz z zachwytu się uśmiecham, ale kiedyś – jak mówiła moja mama – otwierałam usta. Nawet żartowano sobie ze mnie trochę.

Dołączam link, gdzie można zobaczyć mały zbiór nadzwyczajnych rzeźb https://www.architecturendesign.net/sculptures-defying-gravity-laws-of-physics/

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here