Zachwyt 11: Akordeonista

0

Byłam na wspaniałym koncercie. Bardzo lubię muzykę klasyczną, ale wiadomo koncert koncertowi nie równy. Różne rzeczy lubimy. Czasem utwory dobrane są tak, że każdy pieści ucho a czasem… spogląda się ukradkiem na zegarek. Ten był dla mnie! Szłam tak naprawdę na 2 Symfonię Sibeliusa. Nawet nie wiedziałam co będzie wcześniej. Na scenie był raczej band niż orkiestra, miejsca smyczków były puste, za to rzucał się w oczy pan z akordeonem i drugi z bandżo… Instrumenty raczej rzadkie w orkiestrze symfonicznej. Zajrzałam do programu Kurt Weill – Kleine Dreigroschenmusik – suita z Opery za trzy grosze. Nie znałam w ogóle muzyki tego kompozytora. Początek był dość poważny, dobrze się wkomponowujący w salę koncertową filharmonii ale za chwilę zaczęły pobrzmiewać znane nuty piosenki – Mackie Majcher. I potem już było na zmianę: poważnie – nieco dysonansowo i znowu melodyjnie. Zachwycił mnie akordeonista! Był bardzo wyrazisty, grał z wyraźną radością. Stanowił ucieleśnienie pasji, talentu i zwykłej radości. Był jakby zrośnięty z instrumentem i uśmiechał się. Ja także się uśmiechałam, nie dało się inaczej. Wyraźnie lubił tę melodie, bo nawet wtedy kiedy grali inni, on kiwał głową w takt muzyki, a raz nawet widać było że jakby zanucił la la la, albo pa pa pa… Krótko, bo pewno się zreflektował, że jednak występuje. Akordeon pełnił dość istotną role w tej orkiestracji i niektóre fragmenty grane na nim brzmiały bardzo poważnie, poznałam jakby nowe brzmienie tego instrumentu.
Potem był koncert skrzypcowy Strawińskiego i znakomicie grająca, dynamiczna Leila Josefowicz, którą dyrygent po występie aż pocałował w rękę. Zachwycająca… ale nie przyćmiła mi Akordeonisty.
Wreszcie! Piękna, monumentalna 2 Symfonia Sibeliusa. Porywająca.

A jednak to Akordeonista wzbudził mój największy zachwyt.

 

 

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here