Wiosenne prace w ogródku

0

Kochani Czytelnicy mojego bloga. Jestem w Warszawie i jeszcze dziś napiszę felietonik. Najpierw jednak refleksja na temat komentarzy Aktywnych Czytelników.
Jak słusznie zauważyła kiedyś Pani Iza, ten blog to mój ogródek i ja jestem za niego odpowiedzialna, nawet jeśli furtka jest otwarta i wejść może każdy. Dlatego dziś małe prace wiosenne.
Mój blog ma być miejscem, które ludzi łączy. Jest to wyrażone w stałym motcie, które towarzyszy każdemu dniu. Pragnę łączyć ludzi, którzy mają podobną do mnie potrzebę pozytywnego wpływania na życie i świat; chcę byśmy czuli się pewniej, wiedząc, że jest nas więcej.
Pragnę, by każdy mój wpis i każdy komentarz przyczyniał się do dobrych myśli, ciepłych uczuć, skuteczniejszego działania czy lepszego dnia.

Nie zależy mi na burzliwych dyskusjach na dowolne tematy. Nie piszę też po to, by stwarzać płaszczyznę do narzekania. Zbyt wiele jest takich płaszczyzn. Ponadto – co wynika z moich wpisów – jestem zwolenniczką zachowań proaktywnych, które odznaczają się działaniami we własnej sferze wpływu z pełną odpowiedzialnością za dokonywane wybory i w zgodzie z własnymi wartościami oraz przyjętymi życiowymi celami. Pragnę, aby Czytelnicy bloga stawali się coraz bardziej proaktywni, tak jak ja staram się stawać taką osobą. Narzekania nie są działaniami proaktywnymi – niczego nie zmieniają i nie wiem jakiemu dobremu celowi mogą służyć. Stąd moja prośba: nie narzekajmy przynajmniej na tej stronie. Tym bardziej, że adresaci narzekań nas nie czytają. A już na pewno nie czytają nas same zjawiska.
Zmieniajmy to, co trzeba. Sami bądźmy zmianą.
Myślę, że warto zdawać sobie również sprawę z tego, że pisząc coś – puszczamy to w świat i pozwalamy żyć własnym życiem. Nasze intencje nie zawsze są dobrze odczytywane, czytający doznają różnych – nie zawsze dobrych emocji. Nawet tego nie chcąc, możemy ranić ludzkie uczucia, albo drażnić ego. Ja sama zastanawiam się nad każdym słowem, które piszę, i staram się przekazywać nawet niewygodne dla niektórych treści tak, by nie powodować – albo powodować jak najmniej – takich niezamierzonych ran.

Nie chcę by mój blog był jeszcze jednym przyczynkiem do namiętnych dyskusji dla zasady i nie chcę stwarzać przestrzeni do mniej lub bardziej delikatnego dokuczania sobie nawzajem. Tym bardziej, że to nie moje teksty to powodują, ale niektóre komentarze.
Komentarz, co wynika z samego słowa, to powinna być refleksja, która łączy się z moim wpisem, nie zaś spisane myśli na dowolny temat.
Jest tyle miejsc, w których można wyrażać opinie na różne tematy i prowadzić dyskusje w obronie swojego zdania. Mój blog nie jest takim miejscem.
Moim marzeniem jest, by komentarze służyły czemuś dobremu: kreowaniu pozytywnych emocji, wspieraniu potrzebujących, dzieleniu się podobnymi doświadczeniami lub też zadawaniu pytań, na które mogę odpowiadać.
Marzę, aby nawet wtedy, kiedy nie ma mnie na blogu, komentarze powodowały, że ktoś, kto wejdzie na stronę, znajdzie coś dobrego. Dlatego chciałabym również byście Państwo pisząc coś pomyśleli o wpływie, jaki Wasze słowa wywierają na innych. Czy im w czymś pomogą, czy dadzą coś dobrego, czy polepszą ich życie albo zmienią działanie?
Na mojego bloga zagląda kilkaset osób dziennie. To szansa na robienie dobrych rzeczy. To także odpowiedzialność. Obserwuję wyraźny spadek wejść, kiedy nie ma moich wpisów. A przecież nie musi tak być!
Komentarze mogą powodować, że będziemy tu zaglądać – ja również – po to, by się wzmocnić.

Pomyślcie o mnie Kochani. Ja też potrzebuje wzmocnienia! Chcę wiedzieć, nie tylko wierzyć, że to, co robię przynosi korzyść.
A przecież osłabia mnie (choć dam sobie radę), kiedy czuję złośliwość, atak; kiedy ktoś na mojej stronie uprawia krytykę pod adresem innych, albo – niesłużące niczemu dobremu narzekanie. Osłabia mnie, gdy widzę, że nie wszyscy zdają sobie sprawę z tego, jaką wagę ma słowo i szafują nim zbyt swobodnie. Osłabia mnie, gdy moi Goście nie zauważają praw mojego terenu (ogródka) i wartości, jakie staram się tutaj krzewić. Osłabia mnie to, bo dochodzę do wniosku, że nie robię tego dobrze. Oczywiście staram się robić to lepiej, ale należę do tych osób, które sukces motywuje bardziej. Wzmacnia mnie, kiedy widzę, że rozmowa idzie we właściwą stronę, że ludzie czytający moje słowa rozumieją się i pomagają sobie. Wzmacniam się, kiedy dostaję dowód, że robię dobrą robotę, albo wtedy, kiedy ktoś robi swoją w zgodzie z zasadami, którymi sama również się kieruję. Wzmacnia mnie pytanie zadane po to, by lepiej rozumieć to, co napisałam czy lepiej radzić sobie w życiu. Wzmacniają mnie dobre słowa, kierowane przez Komentatorów do Siebie nawzajem…

Kiedyś nieco złośliwie czy nawet pogardliwie mówiło się o grupie ludzi odnoszących się do siebie przyjaźnie i zgadzających się w większości tez – towarzystwo wzajemnej adoracji. Jeśli taka grupa jest sztuczna – to niedobrze. Ale w czasach demokracji i mnogości poglądów oraz wielu miejsc, w których można znaleźć ludzi myślących podobnie, nie ma przymusu, by należeć do jakiegoś towarzystwa.
Pragnę by to miejsce było towarzystwem wzajemnej adoracji w sensie sposobu, w jaki się traktujemy, szacunku jaki sobie okazujemy i starań, jakie podejmujemy żeby zrozumieć, co mówi druga osoba.
Proszę również byście pozwoli Państwo na to, że to ciągle będzie mój ogródek. Jeśli chcecie bym poruszyła jakiś temat, proszę o zasygnalizowanie tego w komentarzach. Natomiast nie chciałabym, by nagle wyrastały jakieś nie moje grządki, za które – chciał nie chciał – będę przecież rozliczana. A szkoda mi trochę czasu na to, by pielić czyjeś rabatki.
Pozdrawiam serdecznie wszystkich Komentatorów i proszę raz jeszcze – wzmacniajmy się Kochani.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here