Wciąż słuchamy

0

Kiedy szczerze siebie zapytamy,
kto w naszym życiu więcej dla nas znaczy,
najczęściej dojdziemy do wniosku,
że  to ten, kto zamiast dawać rady,
znajdować rozwiązania lub lekarstwo,
woli dzielić z nami nasz ból
i delikatnie ciepłą ręką koi nasze rany.

Henri Nouwen

 

To już ostatnia moja rada dotycząca słuchania.

 

Nieproszeni nie radzimy.

 

Zawarty jest w niej paradoks, ponieważ właśnie radzę żeby nie radzić. Paradoks jest jednak nieco pozorny, ponieważ ja tylko piszę.  Państwo natomiast, aby to przeczytać, wchodzą na bloga i czytają… czyli… poniekąd mnie proszą o radę, a w  każdym razie – dają przyzwolenie.

Takie pisanie także niczego nie psuje, nie wpływa na dramaturgię rozmowy. Staram się pisać tak, aby czytaniu towarzyszył pozytywny  nastrój i tak również, aby podając pewną wiedzą, nie narzucać nikomu forma działania. No i wreszcie: w każdym momencie mogą Państwo przestać czytać.

Zdaję sobie sprawę, że mogę wywierać wpływ.  Nie ukrywam, że po to piszę i w ogóle pracuję, aby jak najwięcej ludzi żyło coraz bardziej świadomie.  Jednakże ważę każde słowo, piszę o ogólnych zasadach i nie wypowiadam się ostatecznie, czyli tak, że jest to jedyny sposób na życie, na zachowanie czy myślenie. Daję wybór i przestrzeń Czytelnikowi. Takie mam przynajmniej intencje.

 

A kiedy rozmawiamy jest zupełnie inaczej. Ktoś chce nam coś powiedzieć, wyjąć z siebie być może jakieś napięcia, podzielić się wątpliwościami czy wreszcie – tak, tak, – głośno pomyśleć.

Czasami mówi też coś dlatego tylko, że został o to poproszony, aby powiedzieć. No choćby wracające ze szkoły dzieci. Niektórzy rodzice najpierw usilnie domagają się, aby dziecko powiedziało jak tam było w szkole, a potem nieproszeni zaczynają udzielać rad, albo krytykować czy w inny sposób ustawiać zachowania dzieci. Aż dziw, że mimo takich doświadczeń, dzieci jednak coś mówią… ale coraz mniej.

 

Mamy dorosłych dzieci  zwierzają mi się, że dzieci ich nie odwiedzają i nie mówią o swoich sprawach. Abstrahując od tego, że życie młodych ludzi jest bardzo absorbujące i nie zawsze łatwo jest znaleźć czas na odwiedzanie rodziców, ważne jest też i to, co usłyszą i co dostaną, kiedy przyjdą.

Jakże często są to właśnie nieproszone rady, a nawet krytyka.
Po co zatem maja przychodzić? Nie czują się dobrze. Podświadomość nie będzie ich zatem zachęcać do odwiedzin, co najwyżej poczucie obowiązku. A wizyty z poczucia obowiązku nie są takie miłe i na pewno… rzadsze.

 

Proszę sobie przypomnieć, szczególnie kobiety, czy nie zdarza się tak, że koleżanka coś mówi o swoim mężu, opowiada jakąś nieprzyjemną historię z jego udziałem i jak tylko skończy (albo nawet wcześniej) słyszy jakąś radę. Dlaczego sądzimy, że ona jej potrzebuje? I dlaczego uważamy, że mamy prawo radzić tak szybko… Czy naprawdę sądzimy, że ona chce słyszeć, że jej mąż jest…… tu proszę wstawić sobie dowolne słowo? I czy pomyślałyśmy choć trochę nad naszą radą, czy raczej przyszło nam coś do głowy i mówimy?

To nie jest słuchanie empatyczne. To jest pogaduszka, podczas, kiedy opowiadana historia może być niezwykle istotna dla osoby opowiadającej. Nawet, kiedy w zamiarze była jedynie pogawędka, warto przełączyć się w takiej sytuacji na słuchanie empatyczne.

 

Słuchanie empatyczne, słuchanie sercem charakteryzuje się tym,
że radzimy wtedy, kiedy jesteśmy o to proszeni,
lub wtedy, kiedy ewidentnie widać, że nasz rozmówca chce pomocy.

Najprostszy sposób, aby tak to się działo, to wysłuchać mówiącego według wskazówek, o których mowa była w poprzednich wpisach na blogu i… zadać któreś z następujących pytań:

  • Jak mogę ci pomóc
  • Czy chciałbyś/abyś żebym ci pomógł/pomogła?
  • Czy oczekujesz ode mnie rady?
  • Czego ode mnie oczekujesz?
  • Czy chcesz o ty porozmawiać , czy tylko chciałaś/ eś się wygadać?

 

Bardzo podoba mi się zdanie jakie w takich sytuacjach mówi do niej mąż jednej z naszych trenerek: Chcesz o tym porozmawiać, czy się wentylujesz?

Myślę, że to dobre zdanie dla przyjaciół.

 

Proszę to sprawdzić. Przekonają się Państwo jak często odpowiedź będzie brzmiała jakoś tak:

  • Nie, tak tylko chciałam z siebie wyjąć żal (złość, napięcie, ból, przykrość)
  • Nie, nie możesz mi pomóc, nikt mi ni pomoże jak sobie sama nie pomogę.
  • Chciałam się wygadać tylko.
  • Wiem, że zawsze mnie wysłuchasz.

 

A kiedy jednak ktoś powie: A wiesz, poradź mi.

Oooo, to już będzie inna rada. Nie rzucimy szybko jakiegoś zdania, w którym więcej emocji niż prawdziwej rady, ale naprawdę zastanowimy się co można byłoby zrobić. Wcześniej oczywiście zadając sporo pytań aby naprawdę zrozumieć sytuację.

I taka rada ma wartość.

 

Nie warto także szybko radzić z tego powodu, że ktoś kto widzi jak łatwo inni radzą sobie ze sprawami, które dla niego są problemem, wcale nie czuje się dobrze; może mu nawet spadać samoocena.  Oto on myśli o tym miesiącami, nie wie jak sobie z tym poradzić, ma tyle wątpliwości, a ktoś inny robi to w oka mgnieniu, ech.

 

Spokojnie, refleksyjnie z zastanowieniem i sercem traktujmy wypowiedzi innych.

 

Oczywiście, chodzi tu jedynie o rozmowę empatyczną. Raz jeszcze podkreślam, że nie jest to sposób codziennych rozmów… choć sprawę radzenia przeniosłabym na wszelkie rozmowy.

 

ZADANIE:

  • Proszę powstrzymywać się od radzenia. Przynajmniej dziś. Ale może da się to rozciągnąć na tydzień? A na miesiąc? Wejdzie w nawyk.

 

 

 

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here