W obronie motywacji

20

  Żeby Polak umiał systematycznie robić to, co robi spontanicznie

Marian Hemar

Zauważyłam, że spadła liczba osób  zaglądających na naszą stronę.  Czy przyczyną może być  spadek zainteresowania własnym rozwojem, czego objawem jest z pewnością czytanie mojego bloga i przerabianie znajdujących się tu ćwiczeń.

Może tak być. Mogły to spowodować dwa czynniki.

  • Już nie ma w nas tak silnej noworocznej motywacji do zmieniania życia na jeszcze lepsze
  • Tematy związane z pracą mogą nie być interesujące dla osób, które albo w ogóle nie pracują zawodowo, albo nie pracują chwilowo (są na urlopach wychowawczych) czy osób, które nie chcą przyjrzeć się – z różnych powodów – swojej pracy.

Chcę o tym napisać, bo wydaje mi się to ważne. Może uda się trafić w sedno czyichś powodów, co sprawi, że osoby, które wciąż są z nami, dalej będą tu zaglądać … A może ktoś inny zaglądać będzie bardziej systematycznie.  A jeśli Państwo znają inne powody, to bardzo proszę o podzielenie się nimi ze mną.

 

Dziś o tej pierwszej prawdopodobnej przyczynie: Wiadomo, że siłownie i kluby oblegane są tak od 7 stycznia, a już w okolicach lutego zauważa się pewien spadek. Podobno szczyt spadkowy to początek kwietnia. Chciałoby się wierzyć, że to dlatego, iż ćwiczący przenoszą się na łono natury. Pewno jest i tak,  jednak  główna przyczyna, to spadek motywacji do ćwiczenia.  Dzieje się tak, jakbyśmy zapomnieli co sobie obiecywaliśmy przed Nowym Rokiem. Akcja Liczy się dzisiaj trwa już ponad trzy miesiące. Niewykluczone, że i tutaj niektórym  zaczyna brakować motywacji, do tego by codziennie przeczytać tekst i zrobić ćwiczenia. A ja ją mam, by codziennie pisać i… robić ćwiczenia.

Na siłowni przynajmniej szybko widać efekty! To może motywować, albo… być spełnionym celem.

 

Ćwiczenie charakteru i świadomy rozwój osobowości wymaga czasu.

 

Pierwsze oznaki zmian inni zobaczą po kilku miesiącach, a i my sami zauważamy zmiany nie od razu. Od tego jak dobrze znamy siebie i na ile zadbaliśmy o poczucie własnej wartości, by uczciwie zauważyć to, co już osiągnęliśmy, zależy kiedy to nastąpi.

Sama pamiętam, jak bardzo spadała mi motywacja do pracy nad sobą, kiedy wiedziałam, że spośród 20 zachowań, w których kiedyś zachowałabym się dwadzieścia razy nie tak, jak bym chciała, liczba tych zachowań spada do 10… a nikt tego nie zauważa. Więcej, wciąż widzi, te 10 niedobrych zachowań.

 

To bardzo ważne, żeby  świadomie utrzymywać w sobie wysoki poziom motywacji
do jakiegoś działania, w tym wypadku do pracy nad sobą.

To także dlatego prosiłam o znalezienie kumpla do rozwoju: Gdy jednej osobie motywacja spadnie, druga ją podtrzymuje. Ale i tak to przede wszystkim my możemy o to zadbać.

 

Zadanie

Tak na szybko, aby nie dać się odłączyć od motywacji, a nawet podnieść w sobie nieco jej poziom – na tyle, by codziennie chętniej znajdować  porcję czasu dla własnego rozwoju – proponuję:

  • Proszę wyobrazić sobie siebie takiego, jakim chcielibyśmy siebie widzieć.
  • Proszę zapisać w swoim zeszycie co już w tym kierunku zostało zrobione. Co się zmieniło na lepsze?
  • Proszę odpowiedzieć na pytania:

– Czy udało mi się lepiej zapanować nad jakąś sytuacją czy zachowaniem?
– Czy zrozumiałem/am coś lepiej
– Czy zmienił mi się sposób widzenia jakieś sprawy.
– Czy czuję się lepiej ze sobą?
– A może coś innego zmieniło się na lepsze?

  • Może warto zapytać kogoś bliskiego czy widzi w nas zmiany.

 

 

 

 

20 KOMENTARZE

  1. A może to dlatego, że nie ma w wydarzeniach “liczy się tylko dzisiaj” – przynajmniej u mnie na fb tego nie ma. Ja czytam, propaguje. Zmie
    niam. Pozdrawiam ciepło

  2. Część moich bliskich postrzega moje zmiany, jako zmiany na gorsze. Nie zawsze, ale zdarza się. Strasznie trudno to czasem przeskoczyć, zwłaszcza, jeśli wśród bliskich są Wszystkowiedzący, bo a) “mają swoje lata i niejedno przeszli…” b) “no teraz to wymyśliłeś!”, c) “wolałam cię, kiedy się nie zmieniałeś” (pewnie, można mi było skakać po głowie!), d) “Miśkowi coś ostatnio odwaliło, lepiej do niego nie dzwonić” (bo nagle zaczął mówić, że nie ma ochoty na to, żeby się spotkać, a przecież zawsze miał) i tak dalej. Wszystko jest do przeskoczenia, ale najtrudniej jest, kiedy ktoś, kogo uważało się za swego rodzaju autorytet zaczyna siać zwątpienie i obrażać się, że go nie słuchasz i jednak nie wątpisz. A ja nie słucham, bo nie chcę wątpić. Ale oglądanie tych min (czasem niestety, nie da się tego ominąć), które mówią: “Jesteś stracony, tracisz czas, a my chcemy dla ciebie dobrze i to jest takie smutne – patrzeć, jak marnujesz czas…” – no, czasem ciężkie, a jak ktoś jest raptusem, tak, jak ja, to bywa naprawdę nieprzyjemnie.
    Ale nie, nie siada mi od tego motywacja jakoś szczególnie. Częściej zdarza mi się zbiesić i rozleniwić (“zły Zgredek!” ;-) )

  3. To znakomity temat. Tak czasami bywa. Nie wiem jak wyglądaja Pana zmiany, ale bywa, że ludzie zmieniają sie tak, że innym to sie nie podoba. Myślę, że po części dlatego, że stawia się ich wobec czegoś nowego, po części dlatego, że nie wiedzą jak mają się zachować, po cęści dlatego, że coś tracą. Warto uważać żeby niepotrzebnie nie sprawiac bliźnim przykrości i zawodu, ale czasami nie ma innej możliwości wlasnego rozwoju. Dlatego zawsze namawiam, żeby małżeństwa razem pracowały nad rozwojem.

  4. Na wszystko TAK
    Wydawać by się mogło, że najbliższe mi osoby (z którymi najwięcej przebywam) najszybciej zauważą ewentualne zmiany u mnie, a tymczasem to znajomi je widzą i mówią mi o nich. Trochę mnie to zastanawia.

  5. Zmieniam się, powolutku, ale sie zmieniam. Tak jak u Uhatki, najbliżsi tych zmian nie zauważyli. Może są jeszcze zbyt małe? A może to, co dla mnie jest odkryciem, dla innych jest “oczywistą oczywistością”? Nie wiem. Ale zmieniam sie dla siebie- głównie, a dopiero w drugiej kolejności dla innych.

  6. Z tym zauważaniem zmian to chyba zawsze jest tak, że u innych działa to z opóźnieniem. Mam za sobą bardzo trudny rok, przez dłuższy czas było mi ciężko i z wieloma sprawami sobie nie radziłam. Przez dłuższy czas jednak moi bliżsi tego nie widzieli (także dlatego, że nie chciałam, żeby widzieli). W końcu było tak licho, że już nie dało się nie widzieć. Teraz jednak mnie jest już lepiej, a oni potrzebują jeszcze trochę czasu, żeby zauważyć, że coś się zmieniło.
    Tak, jakby to zawsze działało z opóźnieniem.

  7. Zmiany w rozwoju osobistym wprowadzałam stopniowo.Na początku sama jako pierwsza z rodziny uczestniczyłam w wielu szkoleniach.Powoli wprowadzałam w tajniki rozwoju całą najbliższą rodzinę-mężą i dwóch synów.Dziś mamy ze sobą super kontak.Znajomi na początku dziwnie nam się przyglądali i wiem ,że też wręcz negatywnie oceniali.Po wielu latach,zazdroszczą kontaktu z dziećmi.
    Cieszę się p.Iwono ,że jest ktoś jak Pani i krok po kroku pokazuje jak dotrzeć do siebie
    i cieszyć się z małych rzeczy i uczy akceptacji siebie.
    Aby coś w sobie zmienić potrzebujemy czasu -to jest proces.Dziś wiem ,że warto,
    choć nieraz brakowało mi sił i motywacja słabła.Dlatego cenie Pani blog,bo dzięki
    temu co Pani pisze możemy się wzmacniać,wymieniać doświadczenia,wspierać się
    i dążyć do wyznaczonego celu.

  8. Mniejsza liczba osób zaglądających ostatnio na bloga może być też związana np. z feriami (wyjazd, brak dostępu do internetu) albo z potrzebą chwilowego zwolnienia tempa, zwłaszcza gdy praca nad sobą odbywa się na kilku polach :-)

  9. Moje zmienianie się jest zauważalne dla mnie i dla moich bliskich, a w szczególności dla mojego męża. Tylko różna jest temperatura tych zmian. Dla mnie dodatnia, natomiast mąż najpierw był zdziwiony: Po co wstajesz o 5 rano, aby się gimnastykować? Potem zaniepokojony: Nadal nie oglądasz telewizji?! Obecnie bywa poirytowany: Co ty znowu wyprawiasz? Masz zamiar jechać do Warszawy w taki mróz?? Mam nadzieję, że w końcu dołączy do mnie i zaakceptuje zmiany w moim zachowaniu :) Z ostatnich miesięcy bardzo intensywnej pracy nad swoim rozwojem wiem, że trzeba mieć wieeele cierpliwości i trzeba być uważnym, wręcz wyczulonym na najdrobniejszy postęp zmianę na lepsze. Były momenty, że byłam zniechęcona, bo nie widziałam żadnego efektu. Dalej postępowałam według starych nawyków, było mi żle z samą sobą. Od jakiegoś tygodnia może dwóch czuję bardzo wyraźny postęp. Lepiej mi w mojej skórze. Dobrze czuję się ze sobą. Jestem przekonana, że to moje “dobre samopoczucie” to efekt pracy z afirmacjami. Pozdrawiam wszystkich, którzy wstąpili na ścieżkę samorozwoju.

    • Pani Aneto jest Pani Niezwykła. Ten Pani przyjazd na Metamorfozę w sobotę, to był wielki dowód zaangażowania. (Pani Aneta mieszka we Wrocławiu)To wszysto wróci! Gwarantuję.

    • Mąż po prostu robi się zazdrosny. Nawet nie o Panią, ale o to, że Pani pracuje nad sobą, a on nie. Warto namówić męża na wspólną pracę nad sobą.

  10. Ludzie najchętniej poczynili by jakieś zmiany ale najlepiej bez wysiłku. Np. ktoś narzeka na nadwagę i na tym się kończy. Woli w kółko powtarzać ,że ma za dużo kilogramów niż zapisać się na siłownię czy aerobik – od narzekania przecież się nie schudnie. Tak samo jest z samorozwojem. Jeśli ktoś chce się zmienić to musi poczynić kroki w tym kierunku – moim zdaniem, na początku lepiej mniejsze, żeby szybko się nie zniechęcić. Po za tym drastyczne zmiany są krótko falowe.

  11. Moje przepoczwarzanie rozpoczęło się już kilka lat temu. Nie jest to rewelacyjnie szybkie tempo, lecz z dumą mogę powiedzieć, iż przez ostatnie 5 lat zrobiałm ze sobą i dla siebie więcej, niż przez poprzednich 15. Nie odczuwam spadku motywacji do pracy nad sobą. Robię to z dużą ciekawością, bo często odkrywam w sobie obszary albo o których nie miałam pojęcia, albo podejrzewałam że gdzieś są, dobrze ukryte ..albo w obszarze , o którym myślałam że wiem wszystko niespodziewanie odkrywam szerszą płaszczynę. Odczułam też jak bardzo zmienianie się wymaga uważności na siebie i na najbliższych. Mam ten komfort że nie jestem w tym sama , a wraz z mężem wspieramy sie wzajemnie. Czasem niepokoi mnie tylko, czy aby nie za wiele uwagi poświęcam rozwojowi.. a za mało mojej pracy. Zdaję sobie sprawe że wiele rzeczy można doskonale połączyć, i ma to miejsce w obszarze np. organizowania pracy sobie i innym czy relacji w pracy . Mój niepokój dotyczy mojej pracy twórczej… jak sie pogrążam w tworzenie.. to wiele rzeczy zwyczajnie mi znika. Trochę to tak jakbym sie zanurzała w inną rzeczywistość. Jest też drugi biegun… np ciekawa lektura czy szkolenie, po których przez jakiś czas… moje mysli tam krążą i wtedy zawsze mam wrażenie że to co wymyślę, zrobię… jest takie na “pół gwizdka”, że mogę dużo lepiej.
    Teraz jest taki czas, na który zaplanowałam realizację ważnego dla mnie celu. Aby go osiągnać i działać przy tym na poziome najwyżych moich mozliwości możliwości chcę się na tym skoncentrować. Może sie mylę, ale czuję że to słuszne. Jeśli osiągnę mój cel tak jak chciałabym go osiągnać, to bardzo dobrze, a jeśli nie uda mi sie, to będe pewna przynajmniej tego że pracowałam najlepiej jak potrafiłam. To dlatego czasu mi wystarcza tylko na przeczytanie wpisu, czasem udaje mi sie to zrobic raz na 2 dni i czytam wtedy wszytskie nie czytane wpisy , żeby kiedy ja robie cos innego , moja podświadomość też miała nad czym myśleć :).
    Pozdrawiam serdecznie Pani Iwono .

  12. Bardzo dziękuję za podzielenie się ze mną swoimi przemyśleniami. W niektórych widzę swoje kiedyśniejsze odczucia. Zaręczam, w ostateczności kazdy będzie zadowolony. A co do tempa – tak trzeba je samemu regulować, dostosowywac do siebie… Ale… codziennie coś. Codziennie jakas złota chwila.

  13. TAK na wszystkie pytania :-)
    Ja przyzwyczaiłem się do tego, że zawsze będzie ktoś komu nie podobają się moje zmiany, a to dlatego, że ludzie, którzy nie pracują nad własnym rozwojem oczekują standardowej rutyny i ponarzekania :)

  14. Pięć razy tak. Moja droga rozwoju otwiera wiele nowych drzwi, a niektóre stare zamyka. Efekt? Klarowne relacje ze sobą, pełne uznania i miłości relacje z dziećmi, rodzicami, rodzeństwem. Dystans do różnych zdarzeń życiowych. Rodzina i niektórzy znajomi przywykli, że jestem inna. Z innymi praktykujemy taki sam sposób przeżywania codzienności. Słyszałam, że przez ostatnie lata zmieniłam się. Na lepsze. Z niektórych zmian jestem zadowolona z innych nie jestem:)

  15. Pani Iwonko, ma Pani w sobie niezwykłą moc. Spotkałam Panią trzy razy – dwa spotkania indywid. w Asdimo i jedno szkolenie . Rozbiła Pani ścianę niemocy przed którą stałam. Nie pracuję od czterech lat, moje dziecko ma trzy, i dzień codziennie taki sam. Czułam że mogę dać z siebie i sobie dużo więcej, nie wiedziałam jak. Wystarczyło parę rozmów i otworzyła Pani drzwi których ja nie mogłam – drzwi do lepszej samoświadomości. Jeszcze to wszystko nieuporządkowane ale pomysły na życie, na siebie, same zaczęły płynąć, szkolenie Kobieta w czasie sprawiło że zaczynam powoli oswajać czas lepiej nim zarządzając…. I jeszcze ten blog w którym codzienny nowy wpis przypomina że aby coś zmienić trzeba pracować na d sobą codziennie bo tylko wtedy satanie się to naszym nawykiem…. Dziękuję za to wszystko, dziękuję że Pani jest, za książki, bloga który jest ogromną pomocą dla osób które w codziennym życiu zagubiły siebie jak ja… Jeszcze mało zrobiłam ale koło się rozpędza, czuję energię, chęć do działania, wiatr w skrzydłach…

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here