Umiar. Zakończenie.

5

Umiar_koniecWszystko z umiarem, także sam umiar

 

R.W. Emerson

 

Co wynika z tej całej wiedzy, którą przekazywałam w skrócie w poprzednich wpisach?
To właśnie, że trzeba szukać innych sposobów dawania sobie siły, odwagi, budowania cech sprzyjających pełnemu życiu, takich choćby jak poczucie własnej wartości. To, że trzeba szukać swojego sensu życia, nadawać mu własny sens.
Jeśli będzie się miało wizję własnego życia i systematycznie ją realizował, nie będzie nie tylko potrzeby na wypełnianie jej z zewnątrz ale także miejsca na takie zachowania. Cele – sprecyzowane i konkretne zagospodarowują nasz czas i nadają życiu rytm. Jeśli wywodzą się marzeń, są źródłem adrenaliny i endorfin, powodujących w organizmie przyjemny stan podniecenia emocjonalnego. Nie potrzebujemy wtedy żadnych dopalaczy.

 

Pięć cech charakteru, o których mówi logodydaktyka:
poczucie własnej wartości, proaktywność, spójność wewnętrzna, poczucie obfitości i pozytywne myślenie
skutecznie chronią nas przed nałogami i brakiem umiaru.

 

Poczucie własnej wartości powoduje, że nie potrzebujemy dodawać sobie sztucznie animuszu ani też odgradzać się od życia zasłoną alkoholu, pracy czy literackiej fikcji albo skrywać pod internetowym nikiem. Pozwala też przyjąć od innych uwagę, radę, pomoc.

Proaktywność pozwala nam wybierać zachowania w zgodzie z naszymi wartościami i celami, powoduje, że któregoś dnia… zastanowimy się jakie one właściwie są. To proaktywność powoduje, że w końcu zapisujemy się na szkolenie, zasiadamy do spisania misji czy ułożenia wizji i zamienienia jej na cele.

Spójność wewnętrzna pozwala nam na ciągły kontakt z naszym sumieniem i działaniem zgodzie z przyjętymi wartościami i z pryncypiami, choćby takimi jak umiar. To ona ułatwia nam wytrwałość i dotrzymywanie obietnic, ona uwrażliwia na innych. Jest źródłem prawdziwego poczucia sensu co powoduje, że nie potrzebujemy w tym temacie wypełnienia namiastkami sensu płynącymi z zewnątrz.

Poczucie obfitości daje nam wdzięczność i radość wynikającą z możliwości doświadczania codziennych cudów. Znowu zmniejsza to nasz apetyt na kupowanie, jedzenie czy inne stymulowanie umysłu i ciała. Zwiększa też poczucie własnej wartości, co  z kolei owocuje siłą.

Pozytywne myślenie utrzymuje w nas wyższy poziom energii i radości niż siłowania i alkohol razem wzięte. Endorfiny powstające przy pozytywnych myślach, śmiechu i zdrowym ruchu dają nam to wszystko. Nie potrzeba też tyle kawy i słodyczy.

Te wszystkie cechy powodują, że lepiej się komunikujemy, a zatem polepszamy nasze relacje, czynimy je głębszymi i prawdziwszymi, uczymy się mówić o potrzebach. Lepiej też zarządzamy sobą w czasie, zatem znajdujemy go na wszystko, co jest dla nas naprawdę ważne… zwłaszcza, że dzięki zastanowieniu się nad misją i wartościami, już to wiemy.   

 

W tym wszystkim ogromną rolę pełni oczywiście słowo. Dlatego dobrym początkiem jest zawsze uważne korzystanie z języka. To jak mówimy o sobie, jak siebie nazywamy ma znaczenie, to czy uważamy, że mamy siłę czy wprost przeciwnie, ma wpływ na jej autentyczny poziom. Język proaktywny polegający na używaniu słów mogę, chcę, wybieram zamiast muszę, także może zmienić nasz poziom woli. No i może warto przestać się usprawiedliwiać… zarówno do innych jak i przed sobą. W taki bowiem sposób nasza podświadomość dostaje sprzeczne komunikaty, już nie wie sama czy robimy pewne rzeczy z wyboru czy ma nam raczej pomóc, byśmy potrafili z tego zrezygnować. .

 

Czasem ta sama czynność,
w zależności od poziomu kontroli i oceny sumienia,
 może być nawykiem lub nałogiem.

 

Praca na najwyższym poziomie swoich możliwości i wywiązywanie się z przyjętych zobowiązań, ćwiczenia fizyczne, kieliszek wina do dobrego obiadu, wieczorny seks z ukochanym, czy internetowe przywitanie się z gronem znajomych lub wykonanie codziennych działań marketingowych w Internecie może być jedynie nawykiem.  Może jednak przekształcić się w niekontrolowany nałóg.  

Warto sprawdzić jak to wygląda u nas. Jeśli stwierdzimy, iż posuwamy się w kierunku nałogu, trzeba szybko podjąć właściwe działania.

I zacząć już dziś…

 

A na zakończenie jeszcze jedno: Umiar nie znaczy przeciętność, bylejakość i pośledniość. Umiar też nie jest czymś czego od czasu do czasu nie można przekroczyć… Od czasu do czasu… Od święta. A potem szybko powrócić.

 

 

 

5 KOMENTARZE

  1. Cieszę się, że poruszyła Pani temat uzależnień. I to akurat teraz. W piątek przez kilka godzin motywowałam sześć osób uzależnionych od alkoholu do leczenia odwykowego ( jako członek GKRPA). To bardzo, bardzo trudne zadanie. Mając świeżo nabytą wiedzę na temat logodydaktyki pomyślałam: gdyby ktoś, kiedyś pomógł tym osobom rozwinąć poczucie własnej wartości, proaktywność, spójność wewnętrzną, pozytywne myślenie, poczucie obfitości- nie spotkałabym ich w tym miejscu. Dzisiejszy Pani wpis potwierdza słuszności tych przemyśleń. Profilaktyka uzależnień powinna zostać wzbogacona o zasady logodydaktyki. To ogromna szansa, warto tym tematem zainteresować profilaktyków. Przyznaję się do tego, że wczoraj pod wpływem treści Pani wpisów rozmyślałam o tym, że warto tworzyć Kluby Skutecznego Działania w placówkach odwykowych, pracować nad charakterem podczas spotkań AA. Ale oczywiście zacząć od dzieci i młodzieży. Wszak łatwiej zapobiegać niż leczyć. Dziękuję i serdecznie pozdrawiam.

    • Ogromnie Pani dziękuję za tę wypowiedź. Tez tak sądzę. Mam zresztą w tym temacie własne doświadczenia. Zróbmy coś. Chętnie Pani pomogę. Zapraszam do rozmowy mailowej. Może skończy Pani kurs u mnie i będzie to rozwijać… :) biuro@asdimo.pl Proszę się odezwać.

    • Całkowicie się zgadzam z Pani wypowiedzią. Gdyby dzieci uczyć tych wszystkich zasad logodydaktyki nie byłoby tylu pogubionych ludzi. Dzieci powinno si uczyć tego w szkole gdyż wielu rodziców tego nie umie, gdyż nie nauczyli ich ich rodzice i tak łańcuszek się ciągnie. Ja do tej pory też nie miałam o tych pojeciach pojęcia.

  2. Dziękuję Pani Iwono za kolejny mądry tekst a w zasadzie sztukę w 3 aktach. Zadawanie sobie pytań w danym momencie kiedy chcemy sięgnąć po kolejną herbatę choć nie dopiliśmy poprzedniej, batonik a zjedlismy paluszki czy gdy chcemy uciec od problemu wyjeżdżając gdzieś daleko, jest bardzo cenne. Ja wciąż się uczę siebie. I tak wczoraj wracając nieco podirytowana, co tu kryć bardzo rozczarowana z warsztatów, gdzie miałam się uczyć rzemiosła a nie błądzić po omacku, tak sobie myślałam o Pani tekście. Przygotowałam się, stworzyłam piękne formy za pierwszym razem, miałam plan i chciałam poznać sztukę niezbędną do wykończenia pracy a nie 2 godziny siedzieć i metoda prób i błędów psuć (może efekt mnie zaskoczy) kolejne elementy biżuterii, którą miała być elegancka, zdobić kobietę…. Wracając do domu miałam taką nieodparta pokusę zrekompensowania sobie mojego niezadowolenia czymś słodkim. Walczyłam mijając kolejne wystawy kuszące smakami, myślałam, żaliłam się sama sobie i w końcu po częściowo nieprzespanej nocy, porannym podenerwowaniem, wygadaniu się u męża, stwierdziłam że jednak zamiast sobie kompensować to i tamto i być ofiarą nieporozumienia, zabiorę się za rozwiązywanie problemu i poproszę jednak na następnych zajęciach o to by mi pokazano technikę nakładania koloru, skoro za to zapłaciłam. Wiem, ze niektórzy uczą sie latami, ja uczę się szybko tylko trzeba mi pokazać. Pozostawianie ucznia samemu sobie ma jednak pewne granicę. Także nie uległam pokusie, nie sięgnęłam po słodką chwilę zapomnienia..choć 1 piwa sobie nie odmówiłam – to też była kompensacja, musiałam rozluźnić myśli. Pozdrawiam Panią serdecznie.

  3. A jednak rzeczywistość potwierdza, że czasami sobie tworzymy różne scenariusze zupełnie niepotrzebnie. Te nasze ambicje :) Nawet w dążeniu do celu trzeba zachować umiar…

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here