Sukces goni sukces

14

Niedawno zastanawiałam czym dla mnie jest sukces, czy jestem kobietą sukcesu? Istnieje stereotyp sukcesu, który postrzegamy jako posiadanie pieniędzy, popularność czy władzę.
Przeżywszy co nieco na tym świecie, za sukces uważam równowagę we wszystkich sferach życia i działanie zgodnie z wybraną przez siebie drogą (
kompasem – jak pisze Pani Iwona). Dlatego też wybrałam dziś wcześniejszy powrót do domu, aby mój syn w ten ponury dzień nie siedział w nim sam. Teraz stukamy na swoich komputerach obok siebie. Naładowane konto emocjonalne i wykonana praca zawodowa – w jego przypadku – lekcje.
P.S Na pytanie
co u ciebie, co słychać odpowiadam: świetnie, sukces goni sukces – działa magicznie, polecam i nie jest oszukiwaniem siebie, gdy coś idzie nie tak w jakiejś sferze. Po zrobieniu bilansu wiem , że jestem kobietą sukcesu i że sukces goni sukces.

Tak napisała Pani Renata. Bardzo dziękuję za tę wypowiedź. Nie tylko leje miód na moje serce, ale jednocześnie jest znakomitym wstępem do tego czym chcę się dzisiaj podzielić.
No właśnie: Czy zastanawiamy się czym jest dla nas sukces? Czy myślimy – mniej lub bardziej dokładnie – o tym co chcielibyśmy przeżyć w życiu, które jest przed nami. Czy marzymy? I czy mamy odwagę i wiarę w siebie, by marzenia te zamieniać na strategię działania?

Jakkolwiek niewiarygodnie może to brzmieć dla wielu z Was – osób świadomie podchodzących do własnego życia – mnóstwo ludzi nie zastanawia się nad swoim sukcesem. Przyjmują wersję popularną i próbują bez planu dostosować się do wizerunku człowieka sukcesu, czy też nadążyć za modą i tym co trzeba mieć i jak się zachowywać, by za takiego uchodzić. Kupują zatem niepotrzebne im rzeczy, które przez chwilę dają satysfakcję z podniesionego prestiżu, aby wkrótce przeszkadzać lub stać się nawet wyrzutem sumienia.  Może być i tak, że przyjmują nie wersję, ale to… co niesie życie, czyli codzienność, która podejmuje za nich decyzje albo stawia w określonych sytuacjach. Nie zastanawiają się czy naprawdę chcą wykonywać proponowaną im pracę, albo żyć stylem uznawanym za właściwy przez rodzinę… Ot, przyjmują pracę, zgadzają się na pomysły męża lub żony, a potem jeśli nie cierpią, to na pewno nie są szczęśliwi. Starają się sobie z tym radzić. Jeśli ktoś ma zdolność pozytywnego myślenia, to w każdej sytuacji znajdzie coś dla siebie, a jeśli jest twórczy, to nawet teorię wymyśli żeby przekonać cały świat, że jest dokładnie tak, jak chce żeby było. I świat uwierzy! Gorzej z duszą takiej osoby, która dokładnie czuje, że nie znajduje się tu, gdzie jej największy potencjał, i nie robi tego, do czego została stworzona. Oj wiem coś o tym! Przez wiele lat tak funkcjonowałam, a i dziś jeszcze zdarzy mi się pójść na kompromis z tak zwanym losem. Ale szybko wracam!

Bo cóż to jest los? To nie jest jakieś fatum, splot niezależnych od nas okoliczności i zdarzeń, na które nie mamy wpływu. Owszem, jest i to, ale nie tylko to.

Możemy kształtować swoje życie i nadawać mu sens w zgodzie z własnym rozumieniem sukcesu.

Moja definicja może być w tym bardzo pomocna, może posłużyć jako wskaźnik obszarów życia, które warto przemyśleć i stworzyć wizję:
Spokój sumienia – wszystko co ważne dla ducha, co zalega i jest zobowiązaniem; pryncypia
Udane życie emocjonalne – kontakty z bliskimi i przyjemności emocjonalne
Kariera – wszystko co dotyczy rozwoju zawodowego
Cele większe niż ja – to, co chcę wnieść do świata. Co chcę zrobić, żeby był lepszy
Energia – wszystko, co wiąże się z ciałem, także zdrowie
Styl – materialna oprawa sukcesu, to, co kupujemy co chcemy kupić i zmienić w swoim fizycznym otoczeniu.

Trzeba przemyśleć punkt po punkcie, czy raczej literkę po literce słowa SUKCES i ustalić jak miałoby wyglądać życie, w którym czulibyśmy się spokojni, szczęśliwi i spełnien.  Trzeba zaplanować swoją wersje szczęścia. Ważne jednak, by pamiętać o każdym z podanych przeze mnie obszarów życia. Proszę mi wierzyć – brak spełnienia w którymkolwiek z nich  powoduje, że tworzymy iluzję sukcesu.

Przyszła zima, a z nią długie wieczory. Przy zapalonej świeczce, z ulubionym kubkiem ulubionego napoju z inspirującą muzyką w tle, może w fotelu a może na kanapie lub przy własnym biurku, zastanówmy się: jakiego życia pragniemy naprawdę, co rzeczywiście chcemy w nim robić i przeżyć.
Ktoś kiedyś powiedział, że

życie to nie danie serwowane z garkuchni, to bogaty stół szwedzki, z którego trzeba korzystać w zgodzie z własnym apetytem.

Zatem:
Jak chcemy żyć, by zawsze mieć spokój sumienia? Nie chodzi tu o zasady i przykazania, te wszyscy znamy, ale o wizję naszej codzienności dostosowaną do tego, co uznajemy za ważne, czy wręcz niepodważalne. (S)
Jak wyglądać miałoby nasze życie, żeby było udane emocjonalnie? Kogo chcemy w nim mieć i jak się nim bawić? (U)
Co chcemy naprawdę wykonywać zawodowo i na jakim poziomie? Kiedy będziemy wiedzieli, że się rozwijamy? (K)
Co nas pasjonuje w świecie, albo… co nam się nie podoba i chcielibyśmy to zmienić? Co możemy zrobić dla miejsca, w którym żyjemy albo choćby dla dobrej energii świata? (C)
Jak wyobrażamy sobie swoje ciało, jakiej sprawności oczekujemy i co rozumiemy przez zdrowie. (E)
I wreszcie co musielibyśmy mieć w sferze materialnej, w kategorii przeżyć, na które potrzebne są fundusze, byśmy czuli, że naprawdę żyjemy.
Przemyślmy i zapiszmy to potem… najlepiej w pamiętniku.

P.S. A odpowiedź Pani Renaty na pytanie co słychać proponuję wykorzystać: Sukces goni sukces odpowiadać. Ja będę tak robić! To lepsze od tego, co mówiłam dotąd. Oczywiście prawa autorskie są Pani, Pani Renato!

14 KOMENTARZE

  1. Nawet jeśli po wniknięciu w siebie stwierdzimy,że nasze życie odbiega znacznie on tego czego naprwdę potrzebujemy do szcześcia, możemy zacząć od czegoś bardzo małego np. od ciepłej rozmowy z synem czy córką a stwierdzenie ” Sukces goni sukces ” automatycznie naprowadzi nas na kolejny obszar w którym coś możemy ulepszyć, aby nasz SUKCES stał się realny.I tak dalej!
    Podrąże jednak troszke, dla lepszego zrozumienia.Ja juz sie przekonałam ,że duszy nie da się oszukać wymyslonymi teoriami, aczkolwiek staram się też widzieć sytuację przez pryzmat korzyści.Zastanawiam się.Czasem trzeba przyjąć pracę,która daleko odbiega od naszych pragnień ,żeby zarobić na swoje utrzymanie,chyba nie da się wszystkiego rzucić nawet jeśli dusza nie jest sczęśliwa.Do drzwi zapuka komornik, nie zobaczy sie tego wymarzaonego zakatka świata…Jak to jest? Ja dziekuje za to co mam.Oszukuję wic siebie?
    Pozdrawiam.

    • Przez rozumienie siebie samej i wciąż pracy nad samą sobą zmieniłam swe życie o 180 stopni. Zostawiłam toksycznego męża, mam swoje mieszkanie,zmieniłam pracę,skończyłam studia z wynikiem bardzo dobrym, zooperowałam się dwukrotnie dla poprawy sprawności i zdrowia, ćwiczę, uprawiam Nordic Walking. Relacje z moją 16 letnią Helenką mam coraz lepsze, mnóstwo zależy od nas samych, od rodziców. Napiszę książę, mam czym sie podzielić dla dobra ogółu. Będę podróżować, będe się rozwijać u boku wspaniałego mężczyzny.
      Widzę, słyszę i czuję piękno wszechświata,ludzi…Jestem żyrafą, słucham, co moja nastolatka do mnie mówi, staram się panować i mieć serce, jak moje ulubione zwierzątko.
      Co najważniejsze akceptuję siebie, lubię siebie i staram się być dla siebie BLISKA,przyjazna,wyrozumiała…Uwierzcie mi, miałam z tym bardzo duże problemy.
      Pani Iwonko, chyle czoła przed panią, moją panią Iwonką (psychoterapeutą)i wieloma mądrymi ludźmi, którzy przyczynili się do tego, że WIDZĘ, SŁYSZĘ I CZUJĘ…Tak prawdziwie, tak cudnie, że nie mogę ochłonąć…
      Reasumując, popieram wszystkimi dostępnymi mi kończynami…
      Sukces goni sukces, jeszcze jak…tak szybko, ze nie nadążąm…
      Życzę wszystkim, z całego mojego jestestwa tego, co w tej chwili (bo ona jest najważniejsza) osiągnęłam, zwłaszcza w sferze psychicznej.
      W moim zyciu rozsypał się ogromny worek cudów, tak wytęskniony, tak upragniony, tak oczekiwany i wymarzony.
      Pozdrawiam cieplutko i słonecznie.
      Danusia.

      • P.S.
        To nic, że przez czterdzieści lat żyłam niepoprawnie.Cierpienie uszlachetnia. Było jak było, trudno. Ofiarowano mi najważniejsze i to wiele razy: CUD ŻYCIA. To zasługuje na mój najwiekszy szacunek. Także, przyjmuję siebie z całym moim dostępnym sobie inwentarzem, wszystkimi zaletami i wadami.
        POZDRAWIAM.

        • Pani Danusiu, gratuluję !
          Nurtuje mnie ten wątek: “To nic, że przez czterdzieści lat żyłam niepoprawnie.”
          Sam sobie zadaję pytanie: jakie szanse ma młody człowiek aby wejść na właściwą drogę sukcesów ? Żeby patrzą za siebie po 40,50-ce nie stwierdzić: ile głupstw zrobiłem, ile krzywd wyrządziłem swoim bliskim i sobie. Myślę o swojej historii, o moich bliskich, o moich dzieciach.

          • Jakie szanse ma młody człowiek aby wejść na właściwą drogę? Myślę, że całkiem spore, jeżeli tylko ma tak wspaniałego przewodnika jakim jest Pani Iwona. Ja mam 19 lat i już wiem, że jestem na tej właściwej drodze, tylko więcej jej mam przed sobą, niż za sobą.
            Pozdrawiam serdecznie :)

      • Pani Danusiu niech Pani pisze tę książkę szybciutko. Już nie mogę się doczekać, kiedy ją przeczytam. Z wielką przyjemnością czytam Pani wpisy. Myślę, że inni również. One niosą tak wiele miłości i dobrej energii. Pozdrawiam serdecznie. Iwona

        • Witam, pani odpowiedź przyprawia mnie o usmiech nr 10. Skala 1-10.
          To nie takie łatwe. Choć wsparcie okazane z pani strony wiele dla mnie znaczy. Zaczęłam pisać zdania krótsze i zwięzłe w swej treści.
          Podpatrzyłam to u pani. Mam tytuł, długo szukany i wiele razy zmieniany. Ten zostaje. Pozdrawiam serdecznie. Danusia.

  2. MM.
    Rozumiem Ciebie, mam podobne dylematy. Pod wpływem tego co piszesz myślę tak:
    trzeba traktować codzienne problemy i całe życie jak pogodę. Każda pogoda jest dobra, nie ma złej. To ode mnie zależy moje nastawienie do niej. Przede wszystkim muszę się odpowiednio ubierać, najlepiej wielowarstwowo czyli na cebulkę, pamiętać o parasolu, czapce, rękawiczkach. Podstawą mojego ubioru są fundamentalne zasady, które znam, akceptuję i stosuję. One są jak przyjaciele: mogę zwracać się do nich zawsze, w dowolnym czasie. Odwołując się do nich, muszę ciągle budować mój sposób życia: swoje zachowania, nawyki, postawy, obyczaje, upodobania, sposoby komunikacji, swój własny język. Ponieważ jestem wewnętrznie wolny, mogę robić to w każdej sytuacji życiowej: w nielubianej pracy, wśród toksycznych ludzi, w największej biedzie i w najwyższym dostatku, gdy jestem sam, nawet w więzieniu. W ten sposób tworzę w sobie pozytywną energię, którą mogę rozsiewać wokół siebie, dzielić się nią z innymi ludźmi. Dzięki temu przestaję być samotny, wchodzę w dobre relacje z innymi osobami.
    To nie jest proces jednorazowy, to jest droga, która wymaga trudu. Bywa, że zabłądzimy. Ale ten trud opłaca się, bo przynosi mi poczucie satysfakcji, małe i duże radości-sukcesy, bo buduje mnie trwale.
    Jeśli trzymam się moich zasad, buduję siebie i działam, to zauważę i będę zauważony. Znajdą się ludzie, z którymi nawiążę pozytywne kontakty. A to bardzo wzmocni mnie i tych ludzi. Wzajemne wzmacnianie się to wielki sukces. To jest świetny parasol na złego szefa, toksyczną rodzinę i najróżniejsze kłopoty.
    A jeśli mam jakiś wielki i długotrwały kłopot, porażkę ? Muszę wpleść to w swoją budowlę zważając, aby było to zgodne z fundamentalnymi zasadami. To tak jak po stracie ręki i nogi – muszę z tym jakoś żyć. Mam dwie możliwości:
    rozpaczać, załamać się, uciec w nałogi
    albo
    nie udawać, że wszystko jest okey, ale starać się zaakceptować swoją ułomność, budować swoje życie z uwzględnieniem swojego defektu.
    Przykłady obu postaw zna każdy z nas.
    Tak myślę, tak próbuję robić. Nie wszystko w praktyce idzie tak prosto jak w pisaniu. Tym większa radość gdy coś się powiedzie, sprawdzi, spełni.

    Z wyrazami szacunku
    Wiesław

  3. Jeszcze jedno:
    Sukcesy wrzucać do jednej skrzyni, porażki do drugiej.
    Nie skupiać się na liczeniu i porównywaniu zasobów obu skrzyń.
    Ciągle zaglądać do dobrej skrzyni.
    Nie zapominać o istnieniu brzydkiej skrzyni, ale zaglądać do niej rzadko, tylko gdy jest potrzeba, w jakimś celu.

    Dobrze myślę ?

  4. Panie Wieslawie.
    Dziekuje bardzo za odpowiedż.Mądre słowa.Podoba mi się ” ubieranie na cebulkę”( niezła ochrona ) i porównanie życia do pogody! Myślę,sobie, że żeby iść za podszeptem swojej duszy po pierwsze trzeba właśnie przestać sie oszukiwać,że wszystko jest OK, po drugie potrzeba odwagi,żeby ruszyć we właściwym kierunku.Wczoraj wpadła mi w ręce książka i przeczytałam takie słwa ” W każdej chwili znajdujesz sie pod boską opieką.Gdy rodzi się w tobie silne pragnienie, aby wyrazić czy coś stworzyć , wiedz,ze to uczucie jest ” boskim niezadowoleniem “.Twoja tęsknota jest twoim powołaniem, bez względu na to jaka jest , jeśli pójdziesz za nią, będziesz prowadzony pod opieką i osiągniwsz sukces ”
    Potrzebna jest chyba również akceptacja tego co jest, która nie oznacza zaprzstenia dizłania , ale paradoksalnie daje do niego potrzebną energie.
    Natomiast jesli chodzi o skrzynki, to mysle,że obie są cenne.Porażki przecież wiele nas uczą i właśnie nie należy zapominać o jej istnieniu, aby nie popełniać tych samych błędów.
    A swoja drogą jakie to piekne słowo i uczucie ” pragnienie”
    Pozdrawiam przedświątecznie i ciepło i dziekuje.

  5. MM
    „Twoja tęsknota jest twoim powołaniem, bez względu na to jaka jest , jeśli pójdziesz za nią, będziesz prowadzony pod opieką i osiągniesz sukces”
    “… potrzeba odwagi, żeby ruszyć we właściwym kierunku.”
    Podobają mi się te zdania.
    Wydaje mi się, że często pozwalamy aby nasze tęsknoty pozostały uśpione. Mam wrażenie, że to jest charakterystyczne dla ludów żyjących na wschód od Odry. Rosjanie i Polacy mają wspólne powiedzenia: “no cóż, takie jest życie, siła wyższa, wyżej nerek nie podskoczysz, nie dumaj, nie dumaj – carom nie budiesz, itp. Nie jest w dobrym tonie mówić o jakie mam marzenia i jak staram się je realizować. Może z wyjątkiem pragnień i celów materialnych.
    Tak, zgadzam się, potrzeba śmiałości, odwagi, cierpliwości, konsekwencji. I nie odkładania ważnych działań i decyzji na później.
    W życiu nie wszystko musi się udać, ale trzeba mieć odpowiedni kierunek żeglugi. Poszczególne etapy życia, elementy, detale mogą być nieudane, zdarzają się porażki. Ale kierunek, sposób życia nie powinien być porażką.
    Całe życie jestem takim sam. Choć mogę zmieniać się radykalnie, to ciągle jestem Ja.
    Zmiana swojego sposobu życia = zmiana kierunku, zasad, latarni. Taka radykalna przemiana może być wynikiem długotrwałej pracy nad sobą albo efektem gwałtownego olśnienia, impulsu – spowodowanego podróżą, przeżyciem religijnym, rozmową z drugim człowiekiem, lekturą, … . Jak u Krzysztofa Krawczyka.
    Tak myślę, choć zawsze mam wątpliwości czy dobrze myślę.

    Dziękuję za rozmowę i za miłe słowa
    Wiesław

  6. Trochę więcej optymizmu Panie Michale. U mnie ostatnio nic nie idzie po mojej myśli, ale wiem że kolejny sukces przede mną. Niewielki, ale zawsze. Uważam, że życie spełnionego człowieka składa się z małych sukcesów. I na pewno nie zamierzam za niczym gonić, z reszą ja jestem przeciwna pośpiechowi
    Pozdrawiam, Marta

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here