Panta rhei

1

Mam wspaniałą pracę. Wciąż to powtarzam, ale też prawdę tę potwierdzi każdy, kto – pobieżnie czy głęboko – jej się przyjrzy. Poznaję kolejnych ludzi, kolejne dziedziny gospodarki, kolejne zawody. Widzę piękne miejsca, zgłębiam tajniki różnych profesji, dowiaduję się o rzeczach, o istnieniu których jeszcze tydzień temu nie miałam pojęcia. Robię wciąż coś nowego. Uczę się. Uczę innych. Weźmy choćby ostatnie dwa tygodnie: Zaznajomiłam się bliżej z działalnością Caritasu, poznałam wspaniałych ludzi z kabaretu Hrabi, pełnych energii i dobrej woli księży i zasady gry w snookera, nowe metody dbania o higienę jamy ustnej i zasady współpracy stomatologów z Funduszem Zdrowia; zobaczyłam Zieloną Górę w słońcu, Oliwę w śniegowej szacie; odwiedziłam centrum zabaw twórczych dla dzieci w wieku kilku miesięcy, sklep z wyposażeniem gabinetów stomatologicznych i kolejne dwa hotele; dowiedziałam się co to jest „filcowanie” (robienie różnych pięknych rzeczy z wełny), jak się relaksuje przy lepieniu z gliny i kto zainicjował Gdański Areopag; napisałam kilkanaście stron nowej książki, trzy artykuły i dwa programy nowych szkoleń; odwiedziłam przyjaciół w Sopocie, odświeżyłam trzy dawne znajomości, poznałam ponad dwieście osób, prowadziłam zajęcia… starając się wywrzeć dobry wpływ na życie ich uczestników. Czyż to nie wspaniałe?

I stało się jeszcze coś. Uczę ludzi, aby zmieniali stare schematy, by nie myśleli wciąż w takich samych kategoriach, tylko dlatego, że kiedyś czegoś doświadczyli, że mieli określoną wiedzę na jakiś temat czy wyrobione przez życie i innych ludzi przekonania. Wiem, że to nie jest łatwe. Niektóre z nich tak głęboko tkwią w naszej podświadomości, że nawet nie wiemy o ich istnieniu, co nie zmienia faktu, że myślimy w zgodzie z nimi. Sama mam – jak się okazuje – również takie nieprawdziwe przekonania. Od miesięcy wiedziałam, że będę prowadzić szkolenie dla grupy stomatologów. Czułam większy niż zwykle dreszczyk emocji. „Trudne środowisko” – takie sformułowania słyszałam, kiedy mówiłam o tym projekcie. Sama miałam doświadczenia ze środowiskiem medycznym, gdy – jako studentka psychologii – uczestniczyłam w zajęciach z neurologii na medycynie czy odbywałam praktyki w warszawskich szpitalach. Później prowadziłam wiele rozmów z lekarzami różnych specjalności próbując natchnąć ich holistycznym spojrzeniem na człowieka, albo otworzyć na siłę płynącą ze współpracy z podświadomością pacjenta. Przedstawiałam rynkowe – acz uwzględniające zasady etyki lekarskiej – podejście do własnego gabinetu. Wreszcie sama jestem pacjentem i… rozmawiam z moimi lekarzami. To pewno suma tych doświadczeń spowodowała, że oczekiwałam jakiś trudności…

A tu niespodzianka! Lekarze, rzemieślnicy, artyści i biznesmeni w jednym – tak bowiem można mówić o stomatologach – starający się łączyć te wszystkie role. Dwadzieścia dwie otwarte, chętnie słuchające i dzielące się swoimi przemyśleniami osoby! Niektórzy notują informacje, które uznali za istotne dla zawodu, czy życia osobistego. Inni chłoną wiedzę z wyrazem zaciekawienia na twarzy. Dwie, może trzy osoby ewidentnie toczą w sobie walkę – „ przyjąć czy odrzucić?” . Ale to też jest potrzebne. Jest dowodem, wywieranego wpływu. Poczucie humoru, zdyscyplinowanie, praca… Wszystko to czego potrzebuje trener, by powiedzieć „świetni ludzie”!
Opowiadam im anegdotę o dociekliwości pewnego młodego małżonka.

Zauważył, że jego żona za każdym razem, kiedy piecze szynkę, obcina ją z dwóch końców. Pyta zatem: „Dlaczego to robisz?” „Moja mama zawsze tak robiła, a ona znakomicie gotuje, wiec i ja tak robię.”Odpowiedziała żona. Nie wystarczyło to mężowi i zagadnął teściową: „Mamo co wy tak tę szynkę obcinacie, kiedy ją pieczecie?” „Wiesz, to dobre pytanie. Nie zastanawiałam się nad tym, a powinnam. Moja mama zawsze tak robiła, a kucharką jest znakomitą, zatem pewno jest jakiś powód.”
I to nie wystarczyło młodzieńcowi. Zapytał babcię? Ta, pomyślała chwilę i mówi: „Oj, ja miałam wszystkie garnki takie małe, że żadna szynka nie mieściła mi się w całości”
I w tym samym momencie uświadomiłam sobie, że naśladuję schemat, że nie badam czy ma on zastosowanie do ludzi, z którymi współpracuję. Sugeruję się jakąś dawną wiedzą lub cudzą opinią, podczas, gdy przede mną jest inna, nowa reprezentacja jakiejś grupy.
Zmieniłam swój paradygmat! Zmieniłam stary schemat! Będę dyskutować z każdym, kto powie, że lekarze to „trudna grupa” czy „trudny klient”.

Ludzie się zmieniają – pojedynczo, grupami, środowiskami, narodami. Ja jestem dziś inna niż dziesięć lat temu, Polacy nie są dziś tacy, jak przed dwudziestu laty …
Kto jeszcze jest dziś inny, niż moje o nim wyobrażenie sprzed lat?

1 KOMENTARZ

  1. W ostatnim roku doświadczyłam na własnej skórze, jak ważne jest doświadczanie. Sformułowałam nawet misję swojego życia opartąna doświadczaniu. Uczestniczę aktywnie w moim życiu, wyciągam z tego wnioski i zmieniam swoje nastawienie, nie tylko do innych ludzie, ale też do siebie.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here