Serce mi urosło

0

Serce mi urosło. Wiecie Kochani jak to przyjemnie przeczytać coś z rana na własnym blogu. Siebie nie czytam, jako że wiem, co powiem, dlatego cieszę się bardzo, że coraz śmielej poczynacie sobie w dyskusjach.
Ja również uważam, że nie da się instytucjonalnie niczego w szkole narzucić, jedynie nauczyciele, którzy sami pracują nad swoim charakterem, wzrostem i rozwijaniem potencjału w nich samych tkwiącego, mogą uczniów zachęcić do podobnego podejścia do siebie.
Ktoś, kto może otworzyć w innym tę jego część, która chce zmiany i drogi ku doskonałości, musi się niejako uwiarygodnić.
Mamy wielu wspaniałych nauczycieli, którzy starają się to robić. To prawda, że należałoby ich promować, ale w tym wypadku znowu chcemy jakiejś instytucji do promowania, stawiamy kolejne zadanie przed… innymi.
A to MY mamy zmieniać SIEBIE i poprzez zmianę siebie – polepszać świat.
Promujmy zatem takich nauczycieli! Promujmy w ogóle takich ludzi, taki pomysł na życie. Nagradzajmy zaufaniem, dobrym słowem, pochwałą i rozpowiadajmy o nich wszędzie.

Wspaniale ujęła to Pani Elżbieta pisząc o tej radości tworzenia, o przyjemności, jaka płynąć może nawet z maleńkiej zmiany, jaką udaje nam się gdzieś wprowadzić czy w kimś zauważyć.
Oczywiście, naokoło nas sporo jest niedoskonałości. Nie ma co jednak oglądać się na innych i czekać na skomasowany atak dobra, bo w ten sposób niewiele zmienimy. Nigdy też nie wiadomo jaki czyn i czyja zmiana przeważy szalę dobra w firmie, szkole, w miasteczku, na świecie… Może to jest tak, jak w reakcji łańcuchowej, że potrzebna jest pewna masa krytyczna, aby ją uruchomić.
Doskonalmy siebie, swoje postrzeganie innych, swój charakter, własną komunikację, swoją chęć i umiejętność słuchania; panujmy nad własnymi intencjami, pilnując by były dobre, korzystajmy ze złych emocji, jakie się w nas pojawiają, jak z informacji i zamieniajmy je w dobre czyny. Niech każdy dzień naznaczony będzie naszym uśmiechem, dobrym uczynkiem, dotrzymaniem danego słowa (szczególnie sobie), małym, najmniejszym akcikiem z naszej strony wnoszącym coś do ogólnej puli dobra.
Tylko róbmy to. Nie odkładajmy na później.
Czytałam opowieść, jak to diabły radziły w piekle co zrobić, żeby odwrócić działania człowieka do dobra i Boga. Narzekały, że za dużo dobrego się dzieje, że ludzie czują swój związek z czymś wielkim i wspaniałym, z Bogiem. Nie w smak im było, że odkrywamy w sobie siłę zmiany świata na lepszy i że coraz więcej ludzi chce to robić. Doszli do wniosku, że tej myśli nie da się zabić. Żaden diabelski podszept już tej wiary i wiedzy nie zniszczy. I wtedy jeden z demonów wpadł na iście szatański pomysł – możemy im wmawiać, że nie ma pośpiechu. To co, że wiedzą, że może być lepiej, że należy to zmieniać… żeby coś naprawdę się zmieniło muszą zacząć to robić. Diabeł dostał awans i pochwałę od szefa: Daleko zajdziesz.

Otóż nie! Nie zajdzie! To też już wiemy! I działamy, zaczynając od siebie

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here