Przerwa

22

Melancholia to żal po innym świecie,
nigdy jednak nie dowiedziałem się, po jakim.

Emil Cioran Zeszyty 1957 – 1972

Są takie momenty, czasami tylko sekundy, często godziny, a nawet dni, że jakoś nie ma się energii do działania, że nie chce się wstać rano z łóżka, a potem nie chce się robić tego, co było w planie albo być w nim powinno.

Dzieje się tak często w dni wolne od pracy, jako że zajęcia związane ze społecznymi zobowiązaniami mobilizują jednak do aktywności.

Znają to Państwo?  Jeśli obok jest ktoś, kto samą swoją obecnością mobilizuje do działania – najlepiej dzieci – to robi się pewne rzeczy mechanicznie, bez zaangażowania, po najprostszej linii oporu, ale robi. Choć w duszy jakaś dziwna chęć i niechęć.

A sami, wolni od wszelkiego obowiązku? Różnie wtedy reagujemy. Niektórzy snują się w szlafroku pomiędzy telewizorem a lodówką, oglądając  najlepiej filmy, inni czytają nie czytają, słuchają nie słuchają muzyki,  albo drzemią na kanapie w towarzystwie dowolnego programu telewizyjnego.

Niektórzy mówią, że mają wyrzuty sumienia, czując że marnują życie, cenny czas czy też nie robiąc czegoś, co jest do zrobienia. To jeszcze pogarsza sprawę i na pewno kieruje kroki wielu osób z takimi uczuciami do lodówki lub kredensu ze słodyczami.  Najprostszy to bowiem sposób na podniesienie, jeśli nie energii, to przynajmniej poziomu subiektywnie odczuwanej przyjemności.

Ja także mam takie chwile. Te sekundowe pojawiają się z częstotliwością raz na pół roku, ale poczucie bezsensu, jakie mnie wtedy ogrania musi być chyba tym, co czują ludzie w stanach najcięższych depresji.  To sekunda, może nawet mniej, i nie mam pojęcia skąd się bierze, jest to jednak stan wysoce nieprzyjemny. Kilkudniowego stanu odrętwienia nie miałam. Dzięki Bogu!
Natomiast przynajmniej raz na rok i tak właśnie w okolicy Świąt Bożego Narodzenia odwiedza mnie kilka razy taka popołudniowa kilkugodzinna melancholia, nostalgia, całkowity brak energii, nawet senność.  Oczywiście nie śpię, bo znam siebie i wiem, że nie jest to dla mnie dobry sposób – rozbije mnie to zupełnie – ale snuję się w szlafroku i zupełnie nie mam wyrzutów sumienia. Więcej, pozwalam sobie na ten stan wręcz przesadnie: jem to, czego  normalnie bym nie zjadła, sadowię się w dziwnych pozycjach i oglądam filmy, które wzruszają… im bardziej oderwane od rzeczywistości, tym lepiej.  Czasami wyglądam przez okno i zupełnie nie wiem, co widzę. Szukam też usprawiedliwiania dlaczego nic nie robię. Dziś tłumaczyłam sobie, że nie piszę, bo nie mam tematu (o matko ile mam tematów!), dbam o to, żeby nie wzbudzić w sobie wyrzutów sumienia.  Nieraz mówię po prostu, że widocznie jestem zmęczona, choć tak naprawdę wcale tego nie czuję. Czasami, ale rzadko, pisze w pamiętniku, aby utrwalić ten stan, może nazwać go jakoś… ale tez mi się nie klei.

Aż w końcu mówię dość.  Biorę prysznic. Robię krótką gimnastykę, a na balkonie wdycham kilka razy nosem i wypuszczam ustami chłodne powietrze. Ubieram się w coś ładnego i dopasowanego i biorę się za… życie czyli zależy co tam miałam w planie.

Dziś piszę ten tekst, a za  półtorej godziny pójdę na spotkanie  z Kariną żeby wspólnie stworzyć strony naszego kalendarza.  O! Musze pamiętać aby grudniowe strony obfitowały w sentencje łatwiej pozwalające znosić ten dziwny nastrój przerwy. A późnym wieczorem porozmawiam z za pomocą Skype’a z  Sylwią – moja współpracowniczką z Londynu i zadzwonię do córek do Kanady.

Przerwa – tak to nazywam. To przerwa, antrakt w spektaklu. Może trzeba zmienić stroje, albo dekoracje, a może nabrać sił lub odpocząć.

Mamy do tego prawo, wręcz należy nam się taki czas.
Trzeba tylko uważać, by się te przerwy nie przedłużały.
Trzeba wykorzystać je i… zostawić.

 

Dzisiaj postanowiłam się zastanowić nad kilkoma rzeczami:

  • Kiedy pojawiają się takie momenty?
  • Co robię, czego raczej robić nie powinnam lub czego nie robię, co robić należy, kiedy zdarzają mi się takie godziny? Czyli w następstwie czego powstają.
  • Jak najłatwiej wychodzić z tego i wchodzić w normalne życie?
  • Jak najlepiej wykorzystać te momenty?
  • Jak się potem czuję?
  • Co zrobić żeby nie tylko nie czuć się winną ale polubić te chwile…

 

Na to ostatnie pytanie znalazłam dziś kilka wspaniałych odpowiedzi. Wynikające z nich zadania będę wykonywać po Świętach. Następna przerwa będzie przeto milsza.

Czy macie takie momenty? Co wtedy robicie.
Dajcie sobie do nich prawo i nie obwiniajcie się, kiedy trwają…
Jednak wychodźcie z nich Kochani najwyżej po kilku godzinach.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

22 KOMENTARZE

  1. Witam w ten piękny grudniowy poranek.
    Święto Barbar. Wszystkiego najlepszego solenizantkom !!!!
    Dzisiejsze refleksje są jakby o mnie. I nie dlatego, że mam taki nastrój ale ostatnio oceniając swoje działanie stwierdziłam, że wiele jest w nich chaosu i bezsensu, a ja nie potrafię sporzytkować czasu, który dostałam. Wszystko mi ucieka albo się rozłazi bo bokach. Zaczynam się gubić, nie wiem co ważne a co nie:( Z zewnątrz dobiega zbyt dużo komunikatów, które psują ułożony, i tak z trudem, porządek. Odpuściłam sobie pływanie- to jedyne miejsce gdzie odpoczywam na 100 % (jestem zodiakalną Rybą) przestałam chodzić na jogę, zajmuję się innymi sprawami a nie tymi którymi powinnam. Jeszcze do tego ta moja ludzka wrażliwość. Tu Szlachetna paczka, tam Caritas kolejne wiadomości o złych ludziach i biednych zwierzakach, news o wirusie karpi i świadomość że w tym roku nie zrobię po raz pierwszy Wigilii, na którą najbardziej czeka mój bratenek bo innych nie zna:) Ma 8 lat i wszystkie kojarzą mu się z dużym ustrojonym stołem, wielką choinką, 16 odświętnie ubranymi gośćmi, kolendami i prezentami. W zeszłym tygodniu powiedziałam “basta”. Wyjęłam kalendarz i na nowo zaczęłam wpisywać czynności, które wykonałam, potem zaczęłam dopisywać czynności zaplanowane, z resztą tak jak jest w Metamorfozach (ta płyta to najlepsza rzecz jaka mi się trafiła!!!) Szkoda że mieszkam w Toruniu i nie ma u mnie Grupy Skutecznego Działania- bo bym tam na pewno była. Ale mądrości, ktróre słyszę z płyty przekazuję dalej i to działa. Kalendarz też- tyle że pracuję 8 godz w urzędzie i często plany są moje burzone, ale nie poddaję się:)
    Pani Iwonko- liczy siędzisiaj ale na medytacji uczę się że liczy się tu i teraz, ale ciągle się uczę:) Dziękuję za pani myśli….. bardzo często odpowiadają na nastroje, które są we mnie. Pozdrawiam Asia
    PS
    Rano powierzam swój dzień Temu Najwyższemu u góry….. i to tez pomaga.:)

    • Pani Asiu,

      Zróbmy w Toruniu Klub Skutecznego Działania! Też jestem z Torunia i już pisałem do ASDIMO, ale sam nie jestem w stanie się za to zabrać. Ale w dwójkę zawsze lepiej (w kontekście poprzedniego wpisu nie jesteś sam!). Co Pani o ty myśli?

      Ja właśnie mam taki stan i próbuję sobie powiedzieć, że jestem zmęczony, ale myślenie o natłoku przybywających spraw po jednym dniu odpoczynku przytłacza. Ale Pani Iwono ma Pani rację, że trzeba się szybko tego uczucia pozbywać.

      Pozdrawiam,
      Adam.

      • Super! To jest kwestia organizacyjna. Znalezienia miejsca. Zapłacimy za salę. Trenerzy ASDIMO także są w okolicy a i ja chętnie przyjadę. Cieszę się z takiego podejścia. Pozdrawiam serdecznie.

      • Jestem Zaaaaaaa grupą w Toruniu:) I znowu widzę że Pani Iwona czyta w moich myślach. Pozdrawiam Toruniaków:):)

    • W styczniu będzie Klub Skutecznego Działania w Toruniu! Dziękuję za dobre słowo o “Metamorfozie”. “:-)

      • Bardzo sie ciesze, a kiedy dokladnie? I prosiłbym maila do osoby odpowiedzialnej za jego tworzenie w Toruniu.

  2. U mnie jest wiele takich momentów, jednym z moich sosobów jest wtedy
    odwrocenie swojej uwagi od takich stanów, to działa jednak na krótko,
    to właśnie chyba ciągła praca, poszukiwanie, znajdowanie plusów,
    chociaz staranie się,modlitwa,sluchanie muzyki, rozmowa z kims bliskim,
    jesli trwa to dluzej to moga to byc poczatki depresji, wtedy trzeba
    zasiegnac porady specjalisty,
    Mój znajomy ksiądz kiedys ironicznie mówił np.
    “Mogła Cie mama nie mieć , a Cię miała:),”Mogłeś byc w szpitalu a masz 2 rece, 2 nogi,głowe zdrowa:)
    Kiedy przypominam sobie takie slowa po jakims czasie jakoś sie mobilizuje do dzialania.

  3. Ja pokonalam ciezka depresje. Gdybym wiedziala ze jest to choroba, byloby mi latwiej, bo poszlabym wczesniej do lekarza. U mnie zrodlo tej depresji bylo w tym , ze w ciagu krotkiego czasu ciezko zachorowalo i zmarlo piec bardzo bliskich mi osob. W tym samym czasie nawarstwily sie inne problemy osobiste, a na emigracji jest troche ciezej znalezc pomoc. Dlatego tak wazne jest aby kazdy wiedzial, ze wlasnie ta niemoc, czarny tunel, smutek, beznadzieja moze miec zrodlo w zakloconej gospodarce chemicznej organizmu, po prostu w chorobie. I ze leki, ze madra psychoterapia moze bardzo skutecznie pomoc. To bardzo wazne. Wazne tez jest aby umiec rozpoznac odznaki zmeczenia u siebie. Moja praca wymaga czasem ode mnie 12-13-godzinnego dnia pracy. PO takim dniu, ja potrafilam byc niezwykle zla na siebie ze nic nie robie, marnuje czas, kiedy kazda komorka domagala sie odpoczynku. Teraz ten odpoczynek, “przerwy” wbudowywuje w swoje planowanie. Cala sobote pracowalam, wiec dzis spedze na wizycie w kosciele, dlugim spacerze, wyprobowaniu nowego przepisu w kuchni, drzemce z dobra ksiazka…Mysle ze moja depresja tez uporalabym sie latwiej , gdybym lebiej znala swoj organizm, i umiala rozpoznac jego bol, i potrzebe zwolnienia , odpoczynku…a tak wymeczylam sie bardzo.
    Bardzo potrzebna notka.
    U mnie poczatek pieknego grudniowego dnia, w PL juz poludnie – zycze wspanialej niedzieli!

    • Ja w takich momentach….np1.dzwonię do znajomych ….2.czasem płaczę…..3. wzywam Dobrego Boga na pomoc…..4.znajduję sobie zajęcie.5. kupuję gazetę …lub losa na loterii…pozdrawiam…..

  4. Ja w takich momentach siedzę w moim cudownym różowym szlafroku, piję czekoladowe cappuccino i oglądam jakąś komedię lub bajki z najmłodszych lat (kiedyś uwielbiałam “Księżniczkę łabędzi”- do dziś to czasem z mamą oglądamy), ew. wybieram sobie do czytania książkę, której okładka mnie zainteresuje :-)

  5. Ja w takich momentach zapalam solna lampke, ktora daje pomaranczowe swiatlo w pokoju, slucham muzyki i wierze ze taki stan minie. I tak zazwyczaj jest.
    Dzisiaj wzielam udzial w biegu na 10km, choc przyznam ze wczoraj probowalam doszukac sie symptomow przeziebienia, zmeczenia by moze sobie odpusic. Udalo sie, wstalam rano, przebieglam w dobrym czasie :)

    • Otóż to “odszukać symptomy”. Piękne sformulowanie. Moje gratulacje. Jeśłi juz decydujemy się na coś, trzeba “zjeść tę żabę”. Inaczej, osłabia się wola.

  6. Przerwa. Chwilka zwolnienia tempa. Zatrzymania. Moment, który w “tu i teraz” często wydaje nam się w jakiś sposób niedobry, niekorzystny dla rozwoju. Nie ulepsza, być może czasem wciska w dojmujące, słabsze energetycznie stany.
    Ale i ona ma swoje funkcje (z perspektywy życia dobre dla wzrastania, dojrzewania).
    Gdyby spojrzeć na samego siebie, z boku, w osadzenie wśród różnych ludzi, których na swojej drodze spotykamy. Nie każdy jest zły do szpiku kości, ale często jesteśmy np. okradani z dokumentów i portfela, ale i pewnego zasobu potencjału (kiedy wmontowuje się w naszą nieświadomość jakieś silne oskarżenie, coś mocno osłabiającego siły witalne, czego pozornie nie widać, a tkwi cierniem w naszych emocjach, szeroko pojętej duszy i może odzywać się. odzywać nieproszone mniej czy bardziej świadomą drogą). I ta ważna psychologia naszej nieświadomej natury: która nie zna słowa nie! Niezależnie jak mocno mówimy sobie: to nie prawda (działa miecz obosieczny tego przekazu).
    Na szczęście złożoność chwil, w których nie czujemy się ze sobą dobrze, pozwala, gdzieś głębiej trwać w nas temu, czemu poświęcamy więcej uwagi,co wypracowujemy naszym świadomym wysiłkiem.
    Zawsze powtarzam, że jesteśmy takimi czujniczkami wrażliwymi (niezależnie od grubości naskórka życiowego) na to, co o nas się mówi (zwłaszcza w dzieciństwie).
    Co mówią ważni nauczyciele, patrzymy jak wyróżniają innych (i zastanawiamy się dlaczego), dążymy do najlepszych efektów swojej nauki, twórczości albo wagarujemy zniechęceni brakiem inspiracji dla naszego rozwoju, poczuciem bezsensu i smutku płynącego ze zbyt dużego trudu i niesatysfakcjonujących rezultatów w życiu, w którym za dużo niewiadomych.
    W tych odczuciach upatrujemy swojego osłabienia. Czy rzeczywiście jest osłabienie? Czy powrót ze złego stanu psychofizycznego i samopoczucia do równowagi, do radości z nadawania sensu i konkretu naszej codziennej rzeczywistości nie jest ważnym wskaźnikiem tego jak dobrze sobie potrafimy poradzić? Znakiem wyciągania siebie z szamotaniny wewnętrznej, albo tylko przejściowej melancholii?
    W cyklu pór roku mamy silną, żywiołową wiosnę, ale i umierającą, pasywną zimę. Może jesteśmy (tak jak pisali już w renesansie) konstrukcjami o wiosnach i zimach temperamentów, osobowości, nastrojów i cech?

    • Jejka az mnie to wzruszyło:*,podoba mi sie jak pani pisze, nie czuje sie elegancko mowiac to na tym blogu,
      dzieki
      pozdr

      • Nie wiem czy dobrze Panią zrozumiałam, Kami? Dlaczego pisząc to nie czuje się Pani elegancko? Dzo-ann pisze pięknie i wzruszająco, choć – nie zawsze wplata się w moje przesłanie i moje myśli. Pozdrawiam serdecznie.

      • Dobry wieczór
        Też chętnie bym poczytala wpisy p Dzo ann, ale z racji tego,ze to dzieki p.Iwonie
        ma sie mozliwosc czytania tych wpisów –
        to trochę niezrecznie pisac o tym.
        Jakis zloty srodek pani Dzo ann pewnie pani znajdzie bo mnie sie bardzo dobrze czyta
        i wpis p.Iwony – zachęcajacy, motywujacy do dzialania i pani terapeutyczno-duchowy.

    • Droga Dżo-ann, Pani teksty są piękne i przyjemnie się je czyta, jednak czasem nieco zmieniają moje przesłanie i rozmywaja temat. No chocby ten dzisiejszy. Za daleko Pani poszła w tych rozważaniac Dżo-ann. Poruszyła Pani niemal calą istote rozwoju wewnętrznego… a tu chodzi po prostu o mały jego kawaleczek, o prosta zgodę na chwilę (ale TYLKO chwilę) niekontrolowanego zastoju. Gdyby nie fakt, że piszę to po to, byśmy działali, coś robili i spędzili ten rok na aktywnej pracy ze sobą, byłoby to świetne. Zawsze. To Pani pisanie to taka chwila refleksji, duchowej… rozterki. Tak właśnie rozterki, ponieważ Pani filozofia życia jest nieco bardziej “terapeutyczna”, moja – reprezentowana na tym blogu – to filozafia działania i “ogarnięcia”. Będę bardzo wdzięczna jeśli bedzie Pani bardziej chciała ze mną w tej materii wspołdziałać. Bardzo uważam, pisząc, żeby nie uzywać słów niosących przykry (bye nie powiedzieć – negatywny) zakres emocjonalny, a Pani teksty choć płynne i piękne mają takie słowa. No choćby ta “szamotanina”… To niechcący wpływa na czytających inaczej niż to jest w zamierzeniach moich tekstów. I w jakims sensie niweluje czytajacemu moją prace. W pisaniu i czytaniu wszak nie tylko o logiczną treść chodzi. Liczy sie także to, co nieświadome. A za chwilę Pani wpisy bedą dłuższe niż moje… Dlatego proszę: czy mogałby mi Pani tutaj pomagać w moim dziele? Moim -tTym z moim zamysłem. Pisze Pani tak ładnie, że sama może Pani Tworzyć bloga, książkę czy inna formę dzielenia sie myślami. A może ma Pani bloga? Chętnie dodam go do listy zaprzyjaźnionych blogów i zachece do jego czytania. Tutaj będę wdzięczna za wpisy dotyczace dokładnie tematu.
      To, że tekst wzrusza, jest wspaniałe… Jednak, znowu, nie zawsze tutaj o to chodzi. Moj blog jest efektem pracy osoby, która kieruje firmą zajmujacą się jednak skutecznym działaniem, nie terapią ani rozwojem wyłącznie duchowym. Oczywiście sfera duchowa jest ważna, ale sa od niej lepsi specjaliści niz ja. Ja dotykam jej tylko o tyle, o ile ważne jest to w życiu zwykłego czlowieka – takiego jak ja. Są inne miejsca, gdzie można pójść w kierunku takiego celu. Poza tym jestem pewna, że sama świetnie wypełniłaby Pani te rolę.
      Jeśli chciałaby Pani ze mna pogadać, zapraszam do kontaktu mailowego. jest na stronie. Dziękuję i pozdrawiam serdecznie.

      Z

      • Hmm…
        Moje komentarze były luźnymi refleksjami. Rzeczywiście myślę, że każdy ma swoją wizję rozwoju. Ja również. Szanuję Pani poglądy, mimo to pewne ważne sprawy widzę troszkę inaczej. Tak myślę i działam w życiu, jeśli nazywam tak a nie inaczej pewne ludzkie szarpanie się z myślami (co dla mnie też świadczy o różnorodności wnętrza) to dlatego, że widzę to jako takie.
        Nie sądzę abym osłabiła tu ASDIMO czy sabotowała Pani pracę zaakcentowaniem wymiaru duchowego. Wyznaję taką zasadę, że każdy jest cenzorem samego siebie.
        Ja się inspiruję innymi i inspiruje innych. Być może długie, zbyt długie te moje komentarze (poczułam się swobodnie), ale to wciąż tylko komentarze.
        Przyjęłam sobie (w tej polemice z Panią) czasami pewien kontrapunkt widzenia. Też w celu urozmaicenia, otwarcia pola do dyskusji.

        Ciepło pozdrawiam.

        • Dzo-ann – mnie bardzo, bardzo trafiaja Twoje wiadomosci do serca. Potrzebne sa i Twoje mysli, potrzebny jest bardzo blog Iwony. I Iwona ma racje, ze Twoje mysli zasluguja na wlasna strone, na wlasny portal. Moge Ci pomoc zalozyc Twoj osobisty blog, ale goraca Cie zaprosic na swoj blog, gdzie moglabys napisac ( oczywiscie pod swoim imieniem/pseudominem). Jesli zalozysz blog/strone, ja tez dodam Cie dodam do swojej strony. Wazne jest aby takie dobre mysli mnozyly sie w polskim internecie. Napisz do mnie at
          m.gmurczyk@gmail.com jesli bede ci mogla pomoc.
          Pozdrawiam Cie, i nie zaniechaj w pisaniu:) bo robisz to doskonale!

  7. Jak zwykle Iwonko podoba mi się Twój sposób działania, szukania powodów/przyczyn, szukania rozwiązań jak radzić sobie z tym lepiej. Nie wspominając już samego faktu zaakceptowania tego i podjęcia działań usprawniających.
    Moje odpowiedzi na stawiane przez Ciebie pytania, analizując własne takie przypadłości:
    1.Kiedy pojawiają się takie momenty?
    -Przy dużym natłoku spraw ważnych i pilnych utrzymujących się przez dłuższy czas i ciągłym odkładaniu spraw ważnych i niepilnych (Oczywiście jesteśmy sami za to odpowiedzialni)
    -Przy braku sensu życia, braku celów i planu działania. Dawniej zdarzało mi się to częściej i trwało dłużej. Obecnie odczuwam takie przerwy około 4 razy do roku i nie trwają dłużej niż 2-3 godziny
    2.Co robię, czego raczej robić nie powinnam lub czego nie robię, co robić należy, kiedy zdarzają mi się takie godziny? Czyli w następstwie czego powstają.
    -Uważam, że powstają z powodu nietrzymania się planu działania lub jego braku, albo gdy działania nie przynoszą zakładanych rezultatów.
    3.Jak najłatwiej wychodzić z tego i wchodzić w normalne życie?
    Powtarzać na głos lub w myślach “Ja jestem odpowiedzialny”, “DO ROBOTY!, DO ROBOTY!”
    4.Jak najlepiej wykorzystać te momenty?
    -Weryfikując plan działania, cele, przypomnieć sobie co jest dla nas najważniejsze. Przeczytanie własnej wizji i misji życiowej.
    5.Jak się potem czuję?
    -Więcej energii i nowy zapał.
    6.Co zrobić żeby nie tylko nie czuć się winną ale polubić te chwile…
    Obecnie nie mam poczucia winy, traktują to jak napisałaś jako “krótką przerwę” to tak jak w wędrówce górskiej, zatrzymanie się, łyknięcie wody, wyciągnięcie mapy (w tym przypadku życiowej) i weryfikacji skąd wyszliśmy, gdzie jesteśmy i dokąd zmierzamy.

  8. Bardzo ciekawy artykuł. Idealnie wplatający się z mój kalendarz. Pogłaskał mnie po przyjacielsku, i dzięki temu zrozumiałam, że jakaś część mnie potrzebuje zwyczajnej przerwy na odpoczynek. Dylemat w tym, że nie zdawałam sobie sprawy, że jest to pilna potrzeba, choć od 4 lat powtarzam, że potrzebuję urlopu, wakacji, wyjazdu na dłużej, by poskładać się, nabrać dystansu, poukładać swój świat po wielu zmianach w krajobrazie. Z jednej strony przemożna potrzeba duszy i ciała, a z drugiej strony pilna potrzeba doraźnego działania w ramach odpowiedzialności za sprawy codziennego życia. Dom odszedł, dzieci wyjechały, a codzienność nadal domaga się pilnie skutecznego działania (finanse), a każda komórka woła o przerwę. Wysokie napięcie, ponieważ ani nie odpoczęłam ani nie osiągnęłam założonych na początku roku celów. Przejmujący wewnętrzny chaos, zmęczenie, bezwład, poczucie winy, a nawet porażki, wszak to ja jestem odpowiedzialna, sobie zawdzięczam, więc wszytko krzyczy: co robić, co robić??? Z tego zmęczenia nawet nie pamiętam czego chcę. Podejmuję decyzje, a co druga błędna.
    Napisałam kilka dni temu, że postanowiłam odrodzić się. Zatrzymać się na przerwę na oddech, wyłączyć ten sam monolog wewnętrznego krytyka, robić drobne rzeczy i czerpać z nich satysfakcję oraz pogłębiać poczucie sprawstwa, wzmocnić się w Tu i Teraz, przypomnieć, co mam do zaoferowania innym, co potrafię, co chcę i co lubię, po czym wrócić do Mapy, kiedy przyjdzie odpowiedni czas i tak szybko, jak to możliwe.

    ***
    Piszę o przerwie przez duże P, której wyrazem jest coś więcej niż melancholia, a co bierze się z jej bagatelizowania. Trzeba i warto zafundować sobie od czasu do czasu króciutki odpoczynek, wpleść w powtarzalność odrobinę nicości, kiedy przychodzi nań czas, żeby z tego zapomnienia o potrzebie duszy nie zabrnąć w ciemny zaułek, kiedy to nie jest łatwo wziąć prysznic, włożyć sukienkę i wziąć się za kolejną rzecz do zrobienia. To już rodzaj zawieszenia a nawet rezygnacji, i zwykle wtedy potrzebna jest interwencja.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here