Logodydaktyka według Maćka K. (2)

0

logodydaktyka okladka do druku (3)Szczęście nie jest ani cnotą, ani przyjemnością,
ani tym, ani tamtym, ale po prostu wzrostem.
Jesteśmy szczęśliwi, kiedy wzrastamy.

Wiliam Butler Yeats

 

Otaczają mnie znacznie młodsi ode mnie wspaniali ludzie. Przeważnie są to kobiety, z którymi zawsze łatwiej było mi się porozumieć, jednak wśród współpracujących ze mną w różny sposób ludzi są również mężczyźni. Jednym z nich jest Maciek, którego poznałam jako filmowca, nagrywającego z upodobaniem wszelkie wydarzenia o charakterze rozwojowym, a dziś wiedzę, że ma szansę stać się inspirującym mówcą, może trenerem-mentorem. Widzę w nim człowieka szlachetnego, pogodnego z  poczuciem humoru podobnego do Stańczyka. Lubi żartować, nawet szokować, jednak nie przekracza subtelnej granicy, po której wrażliwsi tracą chęć do śmiechu.  Maciek postanowił nagrywać krótkie filmy tłumaczące jego spojrzenie na logodydaktykę. Chce w ten sposób uczyć się mówić do innych tak, aby ich inspirować do lepszego życia z którym nieodłącznie związany jest rozwój osobisty. Chce również, jak mi powiedział, rozpowszechniać systemowe podejście do rozwoju jakim jest logodydaktyka. Wiem, że podoba Mu się to, co robię i lubi moje książki i szkolenia. Jak każdy, ma własne spojrzenie na wszelkie tematy i zjawiska. Ciekawi mnie bardzo jak ujrzy koncepcję w zgodzie z która tyle lat pracuję.               

Książki się pisze z konkretnym przesłaniem, ale potem żyją własnym życiem. Nie zawsze to, co rozumie Czytelnik zgadza się z zamysłem autora. Na pewno i w moich pracach są takie fragmenty. Dlatego postanowiłam wypowiedzi Maćka opatrywać moim komentarzem do tych filmów, tak, aby ten podwójny przekaz stał się jednością.

Bardzo jestem ciekawa Państwa głosów zarówno na temat warsztatu Maćka jak i przedstawianych poglądów.  Może  pojawią się pytania, na które będziemy mogli odpowiedzieć.

Proponuję najpierw obejrzeć film, a potem przeczytać mój komentarz.

 

Bardzo się cieszę, że Maciek zauważył cytat, który umieściłam na początku tego tekstu, a w książce opatrzyłam nim przedstawiany dziś przez niego rozdział: Inaczej niż motyle. Rozwój osobisty. To, że tak wiele osób sięga po książki wspomagające rozwój osobisty, jeździ na szkolenia i różne wydarzenia inspiracyjne związane jest właśnie z wewnętrzną potrzebą rozwoju, jaką posiadamy. Carl Rogers wiele lat temu zwrócił uwagę na to, że każdy człowiek ma wrodzony mechanizm, rodzaj głosu wewnętrznego, który pociąga w kierunku tego, co dla niego najlepsze i który najlepiej wie w czym może uzyskać spełnienie. Nazwał go ukierunkowującą zachowanie siłą organizmu (organismic valuing proces – OVP). Dotyczy to spraw bardzo konkretnych, do których mamy talenty i zdolności ale również ogólnego rozwoju.

Niestety psychologia humanistyczna, której przedstawicielem był Rogers, nie cieszyła się uznaniem nauki.  Jednak wraz z powstaniem naukowej psychologii pozytywnej prace Rogersa, Maslowa czy Fromma wróciły do łask.  Psychologia pozytywna zauważa, że rozwój osobisty, poczucie, że się rozwijamy jest istotnym komponentem szczęścia. Badania potwierdzają też, że ludzie istotnie rozwijają się, kiedy zdają się na OVP. To zrozumiałe zatem, że wszystko, co wiąże się z rozwojem osobistym, sprawia nam przyjemność, a jeśli do tego owe siły kierunkujące zachowania potwierdzają, że rozwój idzie we właściwym kierunku, człowiek doświadcza najwyższej nagrody – poczucia spełnienia.
Ktoś mógłby zapytać:Skoro istnieje taki mechanizm, dlaczego tak wielu ludzi nie doświadcza poczucia spełnienia, nie czuje nawet, że robi to, do czego jest przeznaczona? Niestety człowiek uznał, że społeczeństwo (rodzice, szkoła) wiedzą lepiej co jest im potrzebne i poprzez swoje oddziaływanie na dzieci, a potem także na dorosłych, hamują często działania zgodne z OVP. Co nie zmienia faktu, że ten mechanizm istnieje i uruchamia się natychmiast, kiedy damy mu szansę. Warto zatem postawić na rozwój osobisty.

To dlatego zawód trenera-mentora jest taki wspaniały. Dobry trener, sam działający w zgodzie z własnym OVP, może pomóc innym w dotarciu do siebie, do własnej prawdy, do wymarzonego zawodu czy stylu życia.

Tak, słusznie zauważył Maciej, że najważniejszą sprawą w tej relacji jest to, żeby sam trener-mentor czy konsultant był osobą spełnioną. Taki kontakt ma znacznie większą wartość. Akceptowany w pełni i prowadzony przez taką osobę Klient łatwiej odnajduje w sobie siłę do zmian.

 

Nie warto żałować, że nie zaczęło się drogi do siebie wcześniej.
W ogóle niczego nie warto żałować.
Wszystko jest po coś,
a zacząć wzrastanie można w każdym wieku.

 

 

Z dwiema kwestiami pozwolę sobie podyskutować z Maciejem: Nie wiem dlaczego ludzie mówią, że do mistrzostwa dochodzi się ciężką pracą. Myślę o sobie jak o mistrzu w pewnych dziedzinach, a nie czuję jakbym kiedykolwiek pracowała… a już ciężko, to w ogóle.

Prawda jest taka, że jeśli idzie się za swoim wewnętrznym głosem, zadba o poczucie własnej wartości, proaktywność, poczucie obfitości i wzmocni pozytywne myślenie, nie czuje się wcale pracy… po prostu podróżuje się. Porównując rozwój człowieka do motyla, można powiedzieć, że nasze kokony nigdy nie są takie ciemne; mogą być niewygodne, niekomfortowe jako że często są właśnie wyjściem ze strefy komfortu. Taki kokon to na przykład wyrabianie jakiegoś nawyku, odzwyczajanie się od innego, nauka mówienia dobrym słowem czy przemawiania publicznego, czasem ćwiczenia fizyczne albo inne doskonalące jakieś kompetencje ćwiczenia, to czas poświęcany na naukę, czasem pewna izolacja… I to wszystko.   

 

Druga sprawa to uczenie się na innych. Cóż, tego się nie uniknie. Więcej, uważam, że nowicjusze czy praktykanci w zawodzie, także szewca, mogą lepiej wykonać swoją pracę niż zblazowani rutynowo działający zawodowcy. Pamiętam, że najlepiej w czasach PRLu leczyli żeby często studenci odbywający praktyki.  Często pierwszy występ trenera jest lepszy niż kolejne. A mnie zawsze najlepiej wychodziło ciasto robione po raz pierwszy…

Ważne aby cały czas się rozwijać.

 

 

 

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here