Ja w koronie

12

Prawdziwe ja-lew w koronie (640x480)
Zdaje mi się, że widzę… Gdzie? Przed oczyma duszy mojej.

Shakespeare

 

Szukając obrazków upiększających moje teksty na blogu, a jednocześnie wzmacniających ich treść, znalazłam obrazek na którym mały kotek przegląda się w lustrze i widzi silnego lwa… i do tego w koronie. A obok napisana po angielsku sentencja: Wiara w siebie to zostawienie naszego małego ja i odkrycie naszego prawdziwego wspaniałego Ja. 

Zrobiłam taki obrazek z polskim napisem i z radością umieściłam na Facebooku licząc, że wszyscy to łatwo podchwycą i jak ja rozkoszować się będą prawdą tych słów. Okazało się jednak, że nie jest to wcale takie oczywiste. Nie tylko mniej osób niż zwykle przenosiło dalej moje hasło ale niektórzy pytali nawet czy to nie przesada… jeśli nie oficjalnie, to w prywatnych wiadomościach. Stąd ten tekst, w którym chcę wyjaśnić dlaczego to nie tylko nie jest przesadą, ale jest najgłębszą prawdą.

 

Nasze małe ja to tak naprawdę ego. Sądzę, podobnie jak Freud, że  powstaje dopiero w pewnym czasie po narodzeniu, po to, by jego posiadacz mógł sprostać wymaganiom rzeczywistości. Pozostaje ono zatem w permanentnej relacji pomiędzy światem zewnętrznym a naszym wyobrażeniem o sobie. Powstało z naszej wiedzy o życiu, schematów, którymi karmi nas społeczeństwo,  z zewnętrznej informacji  o nas samych, z pochwał, nagan,  z osiągnięć, niedociągnięć, z wzorów wszelakich zwłaszcza niedościgłych i chęci dorównania do nich.

 

Ego nie ma nic wspólnego z prawdziwą miłością dla siebie,
z poczuciem własnej wartości i z naszym Prawdziwym Ja.

 

Potrzebuje ciągłych pochwał, porównań na własną korzyść i dowodów na to, że jest wystarczająco dobre, a nawet wspaniałe. Kiedy ich nie ma czuje się niedobrze i domaga się uwagi, troski, dowodów ważności. Tak postrzegane ja oprócz pozytywnych cech, przekonań i zachowań rozwija w sobie cienie…

Ludzie budują swoje wyobrażenie o tym na co ich stać najczęściej na zasadzie owego małego ja. Jest to poniekąd właściwe… w końcu na czymś trzeba się opierać… Jednak jest to dobre tylko dlatego, że nie dotarło się do Ja wielkiego, wspaniałego, właściwego.

 

Duże Ja jest z nami od zawsze, choć niestety nie możemy tego udowodnić. Kiedy jednak patrzy się na zadowolenie dziecka z siebie, na odwagę z jaką podejmuje kolejne działania,radość jaką ma w sobie, na bezmiar szczęścia, jaki jest w jego uśmiechu, można sądzić, że dzieci mają kontakt ze swoim prawdziwym Ja. Wielkie Ja, Ja w koronie to prezent od Boga (nazwij proszę jak chcesz tę Największą Moc) to nasz unikatowy, wewnętrzny potencjał i moc dokonywania rzeczy wszelkich, także  wielkich i niezwykłych, charakterystycznych jedynie dla danej osoby. To również doskonały program według którego funkcjonuje człowiek, tak fizjologiczny jak i psychologiczny.

 

Każdy ma tę wielkość, każdy ma ten potencjał.
Każdy ma ja w koronie.

 

To o takim Ja, o takiej sile traktuje List od Boga umieszczony w książce Oga Mandino Największy cud świata. To takie ja jest po drugiej stronie lustra , w którym przegląda się kotek. Gdybyśmy potrafili mieć właściwy stosunek do człowieka… od samego początku lepiej byśmy to czuli, inaczej funkcjonowali. Niestety znakomita większość ludzi nie dociera do tego wielkiego Ja, nieliczni przebywają w pobliżu, choć sporo jest tych, co przeczuwają istnienie tego Ja i od czasu do czasu czują swoją niezwykłą siłę. Widzą je… przed oczyma własnej duszy.

 

Im bardziej człowiek jest w zgodzie z tym, co w nim jest, im bardziej poddaje się wewnętrznemu głosowi i sięga po to co wydaje mu się bardziej  wyraziste na tle pozostałych elementów rzeczywistości, im bardziej spójne z tym jego wnętrzem jest jego zachowanie, im rzadziej się porównuje do innych i pewniej sięga po siłę, którą przeczuwa, tym bardziej zbliża się do Wielkiego Ja. Tego nie ogarnia się rozumem, ale sercem, duszą…I żeby można było poczuć, trzeba mieć serce czyste, wolne od poczucia winy, nienawiści czy żalu; wolne lub uwolnione. Wielkie Ja potrzebuje bowiem otwartego szlaku, którym mogłoby się poruszać od Największej Mocy do mocy w nas.

 

 

 

12 KOMENTARZE

  1. Trochę bełkot pod koniec ale w sumie pocieszające. Dobrze, że Pani pisze takie rzeczy, wielu ludziom pewnie to pomaga. Na pewno lepsze to niż religia, która zaślepia. Na pewno lepiej wierzyć w siebie. Na pewno wszyscy mają równe szanse, żeby dać dojść do głosu swojemu wielkiemu JA…Tylko niestety fakt jest taki, że na odkrywanie swojego ja to trzeba mieć czas i pieniądze- nie po to pieniądze, żeby sobie kupić tą koronę, ale po to pieniądze, żeby mieć możliwość poświęcać czas na szukanie jej w swoim wnętrzu a nie np. pracowanie od rana do wieczora i zastanawianie się tylko od czasu do czasu jak to ja się w ogóle nazywa;)

    • Pani Olu trochę mi smutno, że nazywa Pani “bełkotem” ostatnie słowa mojego tekstu. To jest jezyk, którym staram się nazwać to, co nie jest łatwe do nazwania, ponieważ każdy ma prawo do swojego światopoglądu i własnej filozofii. Czasami dopiero za sprawą pewnej poetyki można trafić do wielu dusz. Ciekawe, że dziś dostałam także list, gdzie zacytowano to zdanie z wyraźną akceptacją. To dobrze, bo wiem, że są Osoby, do których to trafia. Co do reszty Pani wypowiedzi to mam jeszcze jedną sprawę:
      Zaczynałam swoją drogę bez grosza a i dziś znajduję czas mimo iż mam mnostwo zajęć. Nikt nie pracuje 24 godziny na dobę, a otwarcie się na siłę w sobie nie ma nic wspólnego z pieniędzmi, ale z duchowością, która nic nie kosztuje. Pozdrawiam serdecznie. :)

      • Ma Pani rację- użyłam nieodpowiedniego określenia. Czasami po prostu człowiek nie ma czasu, żeby zająć się swoją duchowością i pomyślałam, że najłatwiej to się o niej pisze. Ale Pani faktycznie namawia do działania i miło tu od czasu do czasu zajrzeć a poza tym trzeba przyznać, że niewielu jest ludzi popychających innych do dobrych czynów, za co istotnie należy się Pani uznanie. Jeszcze raz przepraszam i serdecznie pozdrawiam. Oby każdy znalazł te parę minut dla swojej duszy.

      • Witam serdecznie!, Chciałam trochę pocieszyć że Ja też zaczynam bez grosza a obecnie jestem na bezrobociu! Odkryłam nową siłę to OPTYMIZM .Natomiast dotarcie do własnego Ja jest bardzo ważne i można to zrobić za darmo. Po prostu sprawdzić co jest dla Ciebie ważne. Obecnie współpracuje z coraz większą ilością ludzi i cieszę się z tego . Bardzo się cieszę z nowych znajomych których nie rozgraniczam, traktuję równo!. Codziennie dla wzmocnienia mówię sobie JESTEM ZWYCIĘZCĄ -żyje.
        pozdrawiam

  2. Ale żeby nie było, że tylko smęcę- przynajmniej można sobie poczytać pocieszające słowa i za to trzeba przyznać, dobrze, że są tacy ludzie jak Pani, którzy dzielą się z innymi tym co dobre. Nawet jeśli to co dobre to tylko złota myśl.

  3. Sądzę, że większość osób, które widzą ten obrazek nadałoby mu tytuł “Narcyzm”, a tego my ludzie bardzo się boimy, stąd niezbyt pozytywny jego odbiór. Jednakże tekst napisany przez Panią w połączeniu z obrazkiem odkrywa nowy wymiar ilustracji. Na tyle intrygujący, że trudno byłoby jej nadać tytuł, ale zmusza do refleksji. Przynajmniej tak stało się w moim przypadku… A ja widzę siebie w koronie, może nie codziennie, ale często i to w rożnych sytuacjach życiowych, na rożnych płaszczyznach. Co prawda idzie w parze z moim małym “ja”, ale jestem tylko, albo aż człowiekiem i uważam, że wyzbywanie się swojego ego, byłoby czymś nienaturalnym. Najpiękniejsze jest to, że kiedy ja widzę siebie w koronie mam wrażenie jakbym przekazywała ją innym ludziom z którymi obcuję na co dzień, tym dużym i tym najmniejszym. A to takie ważne, szczególnie kiedy wychowuje się dzieci, bo ucząc ich tego, wierzę, że małymi kroczkami przyczyniam się do tworzenia nowej jakości- przyszłego społeczeństwa mającego poczucie własnej wartości, szanującego siebie i innych… Właśnie uświadomiłam sobie kolejny długoterminowy cel w moim życiu, którego efekty będzie widać pewno za jakieś kilkanaście lub kilkadziesiąt lat. Cudnie! Życzę wszystkim miłego dnia i na dobry początek uśmiechu do swojego odbicia w lustrze :)

  4. Ja znam bardzo podobny, lecz w wymowie inny obrazek.
    Gołąb. Stoi przy ścianie, a na ścianę pada od niego cień pawia. Pysznego, wielkiego pawia ze wspaniałym ogonem i wyciągniętą w górę, długą szyją.
    To obrazek z okładki książki Brene Brown “Dary niedoskonałości. Jak przestać przejmować się tym, kim powinniśmy być i zaakceptować to, kim jesteśmy”.
    Urzeka mnie ten obrazek :-)
    Jego przesłanie jest zupełnie odmienne od Pani obrazka. Jestem gołębiem, a widzę w sobie pawia i chciałabym być jak paw. A to niemożliwe. Jestem gołębiem i to jest moja miara. Ok.

  5. Jeszcze jedno. Uskrzydlona mnie zainspirowała :-)
    Ja czasem też widzę się w koronie. Bardzo miły widok. To dodaje skrzydeł.
    Jednak ja WIEM, że to jest zrobione, wypracowane, wystudiowane. Taki wizerunek “na sprzedaż”. I myślę tutaj nie tylko o makijażu, ubiorze, lecz też o nastroju, nastawieniu, uważności, energii. W domu, dla siebie i najbliższych zupełnie inaczej funkcjonuję. Spokojniej, smutniej, wolniej. Wtedy nic a nic korony nie widać. I mam poczucie, że to jest bardziej prawdziwe. Niestety.

  6. Droga mała mi! Życzę Ci, żebyś zobaczyła siebie w koronie również w domu, w zwykłym dresie i z uśmiechem na twarzy. Mi udało to się osiągnąć, a lustrem stały się oczy moich najbliższych. Nic nie muszą mówić, wystarczy, że po prostu są. I nawet kiedy mam gorszy dzień, czuję się źle, nie mam humoru, to i tak nie zdejmuję swojej korony. Bo prawdziwe JA, to także ja świadome swojego człowieczeństwa z wadami i zaletami, ale kochające siebie i patrzące z wiarą w przyszłość. Nigdy wcześniej nie uczęszczałam na żadne warsztaty, nie czytałam książek, w których poszukiwałam sensu życia i przepisu na sukces. Od niedawna zaczęłam analizować myśli Pani Iwony, dzięki którym nazwałam tylko to co już we mnie istniało. Nie zgodzę się więc z Tobą, że widok siebie w koronie jest “wystudiowany, zrobiony, wypracowany”.Po prostu trzeba chcieć dobra dla siebie i innych, być refleksyjnym i konsekwentnym w życiu- tak przynajmniej dzieje się w moim przypadku. Dobrego dnia życzę “gołębiu z pięknym i kolorowym ogonem” :)

  7. Tak sobie myślę, że może łatwiej byloby przyjąć odwrotny obraz – lew w koronie przed lustrem, który widzi zwyklego kotka. Tak jest na razie w moim przypadku ale mam nadzieję, że wkrótce będę częściej widzieć siebie w lustrze w koronie (między innymi dzięki temu, co Pani pisze, za co bardzo serdecznie dziękuję!). Zresztą to już się zaczyna dziać :-)

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here