Get a life!

18

czas13


Pasja i koncentracja są siłą.
Jeśli jednak przesadzisz, stają się obsesją.

Peter Urs Bender

 

Prawie ćwierć wieku zajmuję się wspieraniem rozwoju. Ponad 30 lat jestem psychologiem. Nawet na studiach wiedziałam już, że jest w tej nauce potencjał większy niż zajmowanie się wszelkimi słabościami ludzkiej psychiki czy zjawiskami, które chętnie wyeliminowalibyśmy z życia społecznego. Nie bardzo podobały mi się wyraźnie deterministyczne koncepcje obarczające winą za niepowodzenia dzieci – rodziców, a za problemy obywateli – społeczeństwo. To wielkie uproszczenie i zdejmowanie odpowiedzialności za własne życie z bezpośrednio nim zainteresowanych osób. A trzeba powiedzieć, że w tamtych czasach w Polsce jeszcze tak dobitnie nie podkreślało się tej winy. Psychoterapia, w wersji dziś dostępnej, raczkowała. Skupiona była raczej wokół psychiatrii i komuś, kto sobie po prostu nie bardzo radził w życiu, rzadko przychodziło do głowy, aby skorzystać z psychoterapii.

 

Dziś jest inaczej. Większość moich klientów indywidualnych miała już do czynienia z psychoterapią. Niektórzy potrafią się świetnie zanalizować, niemal rozłożyć własne życie na czynniki pierwsze, a przy tym mówią mi o sobie w terminach żargonu psychoterapeutycznego tej czy innej szkoły: Już wiem, że jestem rodzinnym bohaterem; przenosiłam swoje lęki na córkę; wiem, że to projekcja ale inaczej nie potrafię; wie pani, bo ja jestem DDA… i tak dalej. Widać, że są rozeznani w temacie i mam wrażenie, że niektórzy chcieliby, abyśmy dalej rozmawiali o nich w takiej tonacji. Życie w dalszym ciągu nie spełnia Ich oczekiwań, przychodzą zatem do mnie. Dalej pragną się sobą zajmować pod okiem specjalisty. Znakomicie. To bardzo cenne, kiedy ktoś chce robić coś dla siebie! Namawiam jednak, aby nie była to analiza przeszłości i teraźniejszości, ale zajmowanie się budowaniem siebie, innych i projektowaniem życia i… przeżywaniem go.

 

Inna grupa rozwijających się osób – głównie kobiety – uczęszcza na różnego rodzaju darmowe lub tanie spotkania dla kobiet, gdzie trenerzy i inne osoby w krótkich wykładach przekazują cenne informacje jak żyć. Na takich spotkaniach jest fantastyczna atmosfera, energia, power… Góry można przenosić. Chce się żyć!
Łatwo się uzależnić. I uzależniają się od… atmosfery, od ładowania z zewnątrz. Często są później rozczarowane, ubolewają, że ich życie dalej nie wygląda tak jak mówią prelegenci na owych spotkaniach, wciąż tam jednak chodzą z nadzieją, że któregoś dnia się to zmieni.
Jestem ostatnią osobą, która miałaby odwodzić od pracy z psychoterapeutą, poznawania siebie czy bywania na motywujących spotkaniach. Sama często w nich występuję, a w ramach indywidualnej pracy stosuję elementy terapii, więcej, organizujemy pod patronatem Akademii Skutecznego Działania Kluby, w których rozmawiamy na podobne tematy… Jest nasz roczny kurs Metamorfoza, a od tego roku również Droga do… Skąd zatem ten tekst?
Obserwuje, że sporo ludzi wiedzie życie niejako w sferze teorii. Gromadzą wiadomości, mówią z podnieceniem jak wiele wnoszą one do ich życia… a ja widzę, że wnoszą jedynie na poziomie potencjału intelektualnego. Znam to – mówią niektórzy. Nic nowego. I biegną usłyszeć co nowego i z jakiej strony człowieczeństwa wniesie kolejny lektor czy trener. I znowu się podniecają… I dalej nic z tego nie wynika.. albo niewiele.

 

Tylko wtedy można tak naprawdę powiedzieć,
że się coś zna,
kiedy naprawdę się to rozumie.
A jeśli się to naprawdę rozumie,
to się stosuje.

 

I dochodzimy do sedna: To wszystko jest po coś… Nie chodzi o to żeby być jedynie coraz bardziej świadomym siebie i świata, ale o to, by w tym świecie spełniać swoje role: prywatne, społeczne, zawodowe, aby być szczęśliwym.

 

Chodzi o to, aby to wszystko służyło prawdziwemu życiu.

 

Idzie się na szkolenie, spotkanie Klubu czy roczny program po to, aby odpowiedzieć sobie na konkretne pytania, zdobyć konkretną wiedzę i w zgodzie z nią postępować.

Ważne jest także to, aby oderwać się od siebie. Przestać nadmiernie psychologizować każdy aspekt życia: Dlaczego poczułam tak a nie inaczej? Jak ja się czuję w tej sytuacji? Jak to się ma do mojego wyobrażenia o związku?

Oprócz nas jest cały wielki świat i mnóstwo ludzi, to także warto uwzględniać we własnym życiu.

 

Wsparcie dla rozwoju jest po to, by lepiej żyć,
a nie jedynie się rozwijać.
Po to, by żyć z innymi i wśród innych a nie samotnie.

 

Rozwój osobisty nie może być ani jedyną ani główna aktywnością. Chyba że pracuje się jako trener rozwoju osobistego, wtedy faktycznie staje się głównym zajęciem. Pytanie czy to nie dlatego właśnie mamy tylu chętnych do tej profesji…
Get a life! – mówią Amerykanie, czyli zajmij się swoim życiem, zacznij żyć. Mówię dziś podobnie: zabierz się za życie. Chodzi o to, aby żyć i wspomagać życie zajęciami wspierającymi rozwój, spotkaniami czy też własną pracą, a nie zajmować się głównie rozwojem (cokolwiek to znaczy), a w przerwach – żyć.

 

 

 

18 KOMENTARZE

  1. Pani Iwono, myślę, że warto powiedzieć, że najłatwiej właśnie chodzić na wykłady, szkolenia, gromadzić wiedzę. Dużo trudniej jest samemu coś konkretnego zrobić, ponieważ to wymaga dużego wysiłku… a gdy ktoś rzeczywiście ciągle chodzi na wykłady, szkolenia nie ma czasu na stosowanie wiedzy w praktyce. Polecam wspaniałą książkę, która traktuje o tej tematyce: “Wiesz, możesz – DZIAŁAJ!” – autorzy: Ken Blanchard, Paul J.Meyer, Dick Ruhe

  2. Tak się zastanawiam-dlaczego tak trudno zastosować wiedzę i zacząć działać? Dlaczego tak trudno zrobić po prostu krok do przodu? I dlaczego niektórzy coś pomyślą i zaraz wcielają swoje pomysły w życie a inni nie? I jak to zmienić. Jak nauczyć się działać?

    • Pani Justyno, jeśli jest Pani ta Justyną, o której myślę, znam odpowiedź. Pozdrawiam. :)

  3. Dzień dobry,
    Pani Iwono – uwielbiam panią:-). Tekst jest fantastyczny.
    Bardzo mi brakuje pani codziennego pisania.
    Z wiosennymi pozdrowieniami,
    Beata

  4. Pani Iwonko, ja też chciałabym poznać odpowiedzi na pytania Justyny (bardzo trafnie postawione). Może napisze Pani o tym w następnym poście?
    Pozdrawiam

  5. Dziękuję za budzący do życia tekst i przypomnienie, że zdobywanie wiedzy i planowanie zmian to dopiero pierwszy krok do ich dokonania :)
    Czasem chodzenie na spotkania, terapie, czytanie książek staje się usprawiedliwieniem – “przecież coś robię, staram się”. Koniec z mydleniem sobie oczu – liczą się konkretne czyny w codzienności. :)

  6. Wszystkim osobom, które chca zrozumieć dlaczego nie działaja i zacząć działać polecam bardzo praktyczna książkę Neil’a Fiore “Nawyk samodyscypliny”. Autor opiera się na bogatym doswiadczeniu badawczym i wieloletniej pracy terapeutycznej z klientami. Jest to najlepsza książka, która czytałam na ten temat.

  7. Dziękuję za tekst i za całego bloga. Teraz czytam sobie po kolei zeszłoroczne wpisy, żeby mieć na bieżąco dawkę motywującej i pozytywnej energii. I staram się łączyć teorię z praktyką. Poprzez te lata od kiedy zgłębiam kwestie samorozwoju obserwuję, że coraz częściej udaje mi się przełożyć to co czytam na kwestie dnia codziennego (i tu przełomowe okazały się Pani wskazówki dotyczące misji, celów, ról życiowych i przekładanie tego na codzienne planowanie). A w chwilach potknięć, zniechęcenia, i innych deprymujących momentach czytam kolejne “przypadkowe” posty (piszę w cudzysłowie, bo nadzwyczaj często okazują się być absolutnie nieprzypadkowe, tylko te których właśnie potrzebuję :) ) i odnajduję zagubioną motywację i wiarę w powodzenie :)

  8. Tekst jakby do mnie pisany:) Ale wydaje mi sie, ze zdiagnozowalam u mnie skad ta niechec do dzialania i to troszke pomaga mi ruszyc z miejsca, ale droga jeszcze daleka…Jestem perfekcjonistka, w tym sensie, ze jak juz cos zaczynam to chcialabym zeby to bylo robione na tip-top, no i druga rzecz nie lubie ryzyka:) A wiadomo ze nie ma zmian bez porazki, wiec czytam, szkole sie, analizuje, zeby byc super przygotowana do zmiany i to oczywiscie zmiany calosciowej:) Ale ostatnio przymuszam sie do dzialan malych, ale z duzym ryzykiem porazki i …calkiem dobrze mi idzie, wiec moze dobrym pierwszym krokiem jest zaczac robic cokolwiek, cos malutkiego, a potem to poprawiac, jak bedzie trzeba i tak krok po kroku, moze gdzies zajde:)
    Pozdrawiam i dzieki za inspirujacy temat!

  9. Swietny tekst! Rozwoj tak wlasciwie nie polega tylko na kulminacji wiedzy, gdyz nie moze sie on jednak odbyc jedynie na drodze intelektualnej… Jednak gromadzenie takiej wiedzy jest pierwszym krokiem w kierunku rozwoju — choc w pewnym momencie trzeba ja zaczac wykorzystywac. Mysle, ze kazdy wczesniej czy pozniej to zrobi :) Na pewno :) Byc moze niektorzy potrzebuja wiecej czasu by zaczac w praktyce stosowac zdobyte informacje…? Oczywiscie masz racje Iwonko: bez stosowania w praktyce tego czego sie nauczylo intelektualnie — nie nastapi prawdziwy rozwoj, tylko stworzy sie dla siebie “podrecznik teorii”. A przydaloby sie tez i zalozyc “zeszyt z cwiczeniami” :) :)

  10. Swietny tekst. Jest dokladnie tak, jak zostalo to opisane. Gromadze wiedze, ciagle na nowo czytam i slucham i daje mi to zludzenie, ze jestem coraz blizej zmiany, ze teraz wreszcie cos sie wydarzy. Wlasnie, cos sie wydarzy…
    A to przeciez JA mam cos zmienic. Tysiac razy zaczynalam i nic. Upadam i mysle sobie wtedy – nie umiem, nie potrafie, musze sie jeszcze lepiej przygotowac… I znow czytam, slucham… Bledne kolo. Im wiecej nieudanych prob, tym wiekszy lek, ze i teraz sie nie uda.

    • No właśnie i co w tym przypadku o którym pisze mala:
      “Swietny tekst. Jest dokladnie tak, jak zostalo to opisane. Gromadze wiedze, ciagle na nowo czytam i slucham i daje mi to zludzenie, ze jestem coraz blizej zmiany, ze teraz wreszcie cos sie wydarzy. Wlasnie, cos sie wydarzy…
      A to przeciez JA mam cos zmienic. Tysiac razy zaczynalam i nic. Upadam i mysle sobie wtedy – nie umiem, nie potrafie, musze sie jeszcze lepiej przygotowac… I znow czytam, slucham… Bledne kolo. Im wiecej nieudanych prob, tym wiekszy lek, ze i teraz sie nie uda.”

      Ja też staram się, czytam, chodzę na spotkania itd. itp. pracuję dużo ale jakby ciągle ląduję w tym samym punkcie (bez pracy, bez dobrego życia prywatnego) a nie do przodu. Złe wybory? Czyżby tak ciągle może być?

  11. Do Malej i Justyny: Czesto nic nam ciagle nie wychodzi tak jak tego chcemy, bo to co intelektualnie/rozumowo wiemy, nie jest w stanie pokonac tego co przez dlugie lata zgromadzilo sie w naszej podswiadomosci. Owszem sa tacy szczesciarze, ktorzy nie sa az tak bardzo kontrolowani przez negatywne Cienie w podswiadomosci, ale generalnie wiekszosc ludzi boryka sie z takim wlasnie problemem… Wszystko jednak da sie zrobic :) Ale — aby zmienic/przeprogramowac podswiadomosc, potrzeba na to troche innej metody niz tylko i wylacznie gromadzenie intelektualnej wiedzy. No wlasnie… I tu w gre wchodzi odpowiednia praktyka, ktora mozna zastosowac. A mozna orzeprogramowac podswiadomosc nawet juz w ciagu szesciu tygodni… Mam nadzieje, ze ta metoda dojdzie tez do Polski… (mieszkam w Kanadzie). Mocno pozdrawiam i trzymam za Was kciuki! Nie poddawajcie sie — wreszcie sie uda :)

  12. Do Justyny: sa rozne metody wlasciwie… po prostu chodzi o prace nad podswiadomoscia, o to by to co w niej ukryte “wyprowadzic” na swiatlo dzienne i wtedy zmienic. Ja akurat wspomnialam o jednej z takich metod — i byc moze przywioze ja do Polski w tym roku. Jesli wszystko sie tak ulozy…:) Metoda nazywa sie “Transformacja Cieni: The Banner Method” czyli — “Uwolnij Potege Swej Podswiadomosci i Potencjalu”. Jest to metoda do zastosowania w praktyce. Ale mozna pewnie cos innego co by wlasnie pomoglo znalezc takze i w Polsce poki co…? Trzymam za Pania kciuki, Jusyno, i pozdrawiam raz jeszcze!

  13. Świetny tekst, byłem wręcz zahipnotyzowany przez pewną chwilę. Ciesze się, że trafiłem na tego bloga, chociaż już nie jeden raz słyszałem o Pani wiele dobrego. Uświadomiłem sobie, że nawet krótki tekst może nieść w sobie pewne przesłanie. Każdy oczywiście wyniósł z tego artykułu coś całkiem innego. Otworzyła mi Pani umysł, który przez pewien czas był zamknięty lub też zablokowany. Zapomniałem całkowicie o tym co zawsze dawało mi siłę i radość oraz potężną motywację. Dziękuje serdecznie!

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here