Gdyby gąsienica nie chciała się zmieniać…

32

Nie ma znaczenia, gdzie jesteś,
jesteś nigdzie w porównaniu do tego, gdzie możesz dojść.

Bob Proctor

 

Nie wiem czy gąsienica lubi zmiany. Wiem, że się zmienia.
I to jak!

A co by było, gdyby się nie zmieniła?
Nie byłaby motylem. Prowadziłaby mniej ciekawe niż motyle życie, oglądała świat przyziemny i przy ziemi, i nie miała szerszej perspektywy. Nie latałaby. Nie byłaby tak pięknie kolorowa. I myślę sobie, że nie czułaby tej wolności i radości jaką daje lot.

 

Proszę tylko pomyśleć: Latać nad łąkami, polami, ogrodami i przysiadać sobie na odpoczynek na kwiatku, gałązce a nawet… życzliwej ręce. Cudownie być motylem.

 

Porównanie jest bardzo trafne do kogoś, kto z osoby przeciętnej, prowadzącej mało ciekawe, pełne rutyny i niezbyt lubianych zajęć życie, zmienia się w  kolorową, szczęśliwą osobę żyjącą w świecie ciekawych wyzwań i pasjonujących celów.
Sama tak często o sobie myślę. Więcej, pamiętam znaczące momenty mojej metamorfozy. Wiem kiedy musiałam wejść do kokonu i wiem kiedy stałam się motylem.
W zasadzie… jak tak pomyśleć, to co i rusz wchodzę do jakiegoś kokonu; podejmuję nowe decyzje, przyjmuję kolejne wyzwania.  Ale dzięki temu czuję, że żyję; widzę więcej i przeżywam wspaniałe momenty, które na pewno nie byłyby mi dane, gdybym unikała zmiany i kokonu.

 

Kokon to czasem nic przyjemnego. Może być ciasno i ciemno, nawet lekko klaustrofobicznie, można nawet przez chwilę nie widzieć światła… a nawet światełka.  Trzeba tam jednak wejść na jakiś czas i robić, to, czego sytuacja wymaga – systematycznie, z oddaniem i na najwyższym poziomie własnych możliwości… A kiedy nie jest wesoło, pomyśleć sobie, że przecież wyleci się motylem.

 

Nie poznałabym tylu wspaniałych ludzi, nie zwiedzała świata, nie żyłabym w kilku krajach, nie miała… dzieci i jednocześnie ukończonych  studiów, nie napisałabym tylu książek i na pewno nie szkoliła w Polsce, gdybym unikała zmian, gdybym nie wchodziła do kokonu…
W zasadzie teraz też w nim jestem.

 

Człowiek, inaczej niż motyl nie ma przymusu rozwoju i wchodzenia do kokonu,
zależy to tylko od niego samego. 
W zasadzie wznoszenie się na coraz wyższe obszary człowieczeństwa
wymaga co jakiś czas wchodzenia do kokonu.

 

Czasami życie zmienia się na lepsze dopiero, gdy w nie nieco zainwestujemy, kiedy damy sobie czas i dostarczymy możliwości do lepszego radzenia sobie z rzeczywistością.
Znam sporo osób, które zmieniły swoje życie pod wpływem szkoleń, kursów czy psychoterapii.  Tak jest najłatwiej i najlepiej.

 

Proponuję  Państwu zatem rok pracy i przygody ze sobą pod moim kierunkiem.  Metamorfozę z całkiem przyjemnym kokonem, w którym doświadczą Państwo nieco innego spojrzenia na siebie i  życie niż dzieje się to na co dzień.
Zapewniam, że wiele się może zmienić na lepsze, a na  pewno zyskają Państwo więcej siły wewnętrznej i umiejętności do kierowania swoim życiem, polepszą relacje i… może sięgną po więcej niż nawet dziś się spodziewają. Karen Lamb tytułem swojej książki mówi:

 

Za równo rok pomyślisz że trzeba było zacząć już dzisiaj.

 

Bardzo proszę o dokonywanie rejestracji albo do kontaktu ze mną, jeśli ktoś ma pytania albo sądzi, że nie ma możliwości.
Warszawa
Sopot – a tam dwa klimatyczne miejsca comiesięcznych spotkań.  Najlepsze efekty w życiu są  wtedy, kiedy udział w spotkaniach biorą małżeństwa, ale i jedna osoba może zmienić bieg wydarzeń na lepsze.

Odważcie się, Drodzy Państwo.

 

ZADANIE:

  • Czy potrafią Państw znaleźć swoje życiowe kokony? Proszę przypomnieć sobie niełatwe okresy, po których wyraźnie zyskiwała jakość Państwa życia.
  • Proszę zapoznać się z ofertą kursu Metamorfoza i zarejestrować, jeśli to coś dla Państwa  albo przesłać Znajomym. Metamorfoza to przyjemny sposób przeżycia zmiany, to taki miły kokon

 

TU MOŻNA ZOBACZYĆ PROGRAM I ZAREJESTROWAĆ SIĘ

 

 

Czy lubię zmiany? Wyniki kwestionariusza 

 

90 – 100 punktów – Gratuluję. Szampan jest dla zdobywców takiej liczby punktów. Gratuluję. Można prowadzić szkolenia.

 

80 – 100 punktów – bardzo dobrze. Zdrowy stosunek do zmian, może nawet szampan czeka jako nagroda dla zwycięzcy. Wymaga to jedynie ciut, ciut uwagi i mądrej troski o Siebie.

 

60 – 80 punktów – to taka przeciętność, ale w znaczeniu szarości; bez szampana i fety dla zwycięzców i trochę…  mało interesująco i zabawnie. Dla osób pragnących czegoś więcej zalecam samodoskonalenie, pracę nad rozwojem.

 

40 – 60 punktów – nie jest dobrze. Nie tylko życie nie jest tu ciekawe, ale też poziom stresu i lęku zbyt wysoki, by mógłby być uznany za normalny. Wskazana praca nad sobą.

 

Poniżej  40 – nie jest wykluczone, że potrzebna jest psychoterapia. Samodoskonalenie i korzystanie z różnych form wspierania rozwoju może być niewystarczające.

 

Tylko poniżej 40 punktów ASDIMO nie pomoże. :))

 

 

 

 

 

32 KOMENTARZE

  1. Po lekturze dzisiejszego wpisu przyszła mi do głowy następująca odpowiedź na pytanie: ” co u Ciebie słychać nowego ? “: ” przepoczwarzam się” . A drugą uwagę mam taką: po opublikowaniu wyników punktacji kwestionariusza zasłużyłam wprawdzie na szampana, ale mój entuzjastyczny zwykle stosunek do zmian bardzo często budzi paniczny lęk u najbliższego otoczenia, które chciałoby żyć ” bezpiecznie “. Przykro mi patrzeć na takie reakcje.

    • To prawda. Dlatego tak ważne jest jakich ludzi ma się wokół siebie. No i troska, żeby podawać im tę naszą gotowość we właściwej formie. Jeśli nasze zmiany rzutują na życie innych, to warto się przyjrzeć czy to nie egoizm. Mnie się zdarzały takie zachowania i też miałam dylematy. Nie z każdego wyszłam obronną ręką. :)

  2. Generalnie lubie zmiany…baa kiedys moje zycie bylo ciagla zmiana i chyba wtedy bylam najszczesliwsza.
    Teraz siedze w kokonie i wiem ,ze z niego wyjde,ze jeszcze troche musze wytrzymac ,ale czasami nawet taka swiadomosc nie pomaga…jest ciezko.
    Na szampana nie zasluzylam,chociaz uwielbiam :( 73 punkty to chyba nie az tak zle Pani Iwono?
    I tak jak pisze Joasia,moj entuzjam do zmian ,budzi lek,strach u najblizszych.
    Dawniej mama hamowala moj zapal do zmian,wiec ucieklam daleko do szkoly,potem do pracy w innym kraju,a teraz zyje daleko w jeszcze innym kraju ,ale mam meza ktory ma takie same podejscie do zycia jak moja mama:(
    Kiedy nie mialam dzieci,bylo jeszcze ok,ale teraz mi to doskwiera,bo zeby przeprowadzic jakies zmiany potrzebna jest wspolpraca lub przynajmniej psychiczne wsparcie.

    • Margo, głowa do góry. Moje wsparcie psychiczne ( choćby z daleka ) już masz, a pewnie i innych forumowiczów też. A rozumiem Cię jak mało kto, bo przez lata “spuściłąm z tonu”, żeby być bliżej domu i wychować córkę. W zeszłym roku podjęłam świadomą decyzję, że czas na powrót do właściwego rozmiaru kapelusza, no i zaczęło się… Walka ( nie lubię tego słowa, ale lepszego nie znajduję ) o siebie łatwa nie jest. Wszystko sprowadza się jednak do pytania, co naprawdę daje szczęście: życie życiem swoim czy cudzym ? Taka gąsienica ma łatwiej, bo nie musi rozwiązywać takich dylematów, przepoczwarza się i już :). Wobec tego może w ciemno trzeba uwaierzyć takiej gąsienicy, że tak jest dobrze i natura wie, co robi ? :).

  3. Ja wiem że muszę być cierpliwa w zmianach. Chyba dlatego osiągnęłam 73 pkt. Muszę więc pracować nad sobą. W moim przypadku pasuje teoria 30 dni żeby zmienić stary nawyk w nowy. Bo stare już nie pasuje przy wchodzących zmianach. Wtedy słomiany ogień nie jest już słomiany a amiany dają się polubić.

    • Ah.. i ten blok uświadomił mi że mam wadę narodową w postaci spontaniczności. Jak to ładnie pani nazwała “Gdyby Polacy byli tak systematyczni jak są spontaniczni…” Zdecydowanie przeszkadzająca mi ona przy 30 dniowej pracy. Ale czasami wydaje mi się że bez tej cechy będę zaprogramowanym robotem. Ale tym czasem idę wykonywać okrojony ze względu na chorobę plan dnia.Miłego dnia.

      • To Hemar, nie ja… Ale trafnie: Gdyby Polak systematycznie robił to, co robi spontanicznie. Pozdrawiam. :)

  4. Temat dla Pani Iwony: “Czy mężczyźni nie lubią zmian?”. A temat wynikł z tego że – mogę się mylić – ale w komentarzach pojawiają się głównie Panie.
    Ciekawa byłaby taka statystyka co do podziału na płeć czytelników blogu i oczywiście faktów z tego wynikających. Może to właśnie potwierdza to o czym się słyszy od kilku lat: że kobiety stają się bardziej przebojowe a mężczyźni stracili swoją “pozycję” i czują się bardziej zagubieni?

    Na blogu znalazłem się dzięki koleżance z pracy (potwierdzenie tezy wyżej ;) ) i czytam powoli od początku. Nie wszystko mi odpowiada ale z wieloma rzeczami się zgadzam w 100% (tych z którymi się zgadzam jest znacznie więcej niż tych z którymi nie) i zaskakuje mnie to że pisze Pani o rzeczach, do których z trudem i nie bez pewnych przykrości psychicznych (nie chcę użyć słowa cierpienia, które byłoby jednak zbyt mocne) – udało mi się dojść samemu.
    Jedna z nich: człowiek zmienia się w ciągu swojego życia i jest to naturalne.

    pozdrawiam!
    Artur

    • Arturze, nie wiem, co fachowo odpowie IMO, ale moje przemyślenia w odpowiedzi na Twoje pytanie są trochę przewrotne: od zawsze mężczyźni byli przyzwyczajeni do tego, że to kobiety mają się wysiliać. Z tej perspektywy nie zmieniło się wobec tego nic: żeby sprowokowac Waszą zmianę najpierw chcemy/musimy/czujemy potrzebę, żeby same się zmienić najpierw. Maria Dąbrowska pisała tak: ” tu zaszła zmiana w polu mojego widzenia “. Wobec tego jedna zmiana wywołuje z konieczności lawinę innych zmian. Napisałam to trochę z przymrużeniem oka, ale tylko trochę… :). Na forum wypowiadają się głównie panie, to prawda – kobiety mają tendencję do wspierania się, a nie do rywalizacji. Ale nikt nie wie, ilu panów czyta bloga IMO, głęboko się nad nim zamyśla i pracuje nad sobą. I słucha koleżanek dla swojego dobra i jeszcze się do tego publicznie przyznaje… :).

      • No , Pan Artur jest Wyjątkowo Wspaniałym Mężczyzną, prawda. Ale mamy tu przecież Panów, którzy się wypowiadają.

    • Myślę, że są różni mężczyźni i różne kobiety. U mnie na blogu kobiet jest więcej, bo ja jestem kobieta. Poza tym mężczyźni często wolą działać niż myśleć, a ja skłaniam do refleksji. Cieszę się, że mam kolejnego Czytelnika. Na zajęciach dla kadry kierowniczej mam czasem przewagę mężczyzn. Może tak: mężczyźni akceptują łatwiej te zmiany, które wprowadzają działając.

  5. Analizuję wyniki testu i zastanawiam się czy prawidłowo wpisane są punkty do pytania nr. 13??? Bo skoro rzadko odczuwam lęk przy nowych zadaniach to dlaczego tylko 2 punkty? Z punktacji wynika, że zawsze trzeba czuć lęk… wówczas wynik 5pkt.

    • Pozwole sie wtracic.Wydaje mi sie ze ZAWSZE czuje sie lek przy zmianach. Nie da sie tego uniknac. Od nas zalezy jak do tego podejdziemy. Moze jesli nie ma leku tak naprawde wciaz pozostaje sie w sferze komfortu. Tak sobie mysle

          • Susan Jeffers mówi do tych kobiet, które odczuwają lęk. A strefa komfortu, to raczej taka strefa z wyboru, z – przepraszam – lenistwa niż z lęku, z rutyny. Pozdrawiam , Droga MM. :)

  6. Bardzo byłam ciekawa moich wyników kwestionariusza… nie lubię tego typu “badań” zamykają nas w pewnych schematach… ale postanowiłam, że spróbuje, odpowiedziałam wczoraj na wszystkie pytania i kartkę zostawiłam na stoliku… czekałam do dzisiejszego poranka… i ku mojemu zaskoczeniu zyskałam tylko 66 punktów… hmm zaczełam zastanawiać się czemu… może dla tego że to był tylko kwestionariusz… którego tak nie lubię… który mówi o zmianach ale jakich? już pierwsze pytanie “Czy witam zmiany z radością?” ale jakie zmiany? to że straciłam pracę – z czego się cieszyć? a przecież to zmiana… czy to, że ciągle coś zmienia się w moim życiu niestety na gorsze… hmm a co z pozytywnymi zmianami? – kolejne z pytań “Kiedy dostaję nowe zadanie czuję lek” – no jasne że czuje – ale kto powiedział, że on jest negatywny? że ten dreszczyk emocji nie daje mi poweru???
    a noi jeszcze jedna kwestia…
    “METAMORFOZA – czyli roczny kokon dla motyli” a kogo w dzisiejszych czasach na to stać??? chyba trzeba mieć bogatego męża lub zarabiać krocie… a wówczas i zmiana jest prostszą… skoro ma się dobry start…

    • Droga Ono, nie wiem, czy uwierzysz mi na słowo, ale zarabianie kroci nie powoduje, że start do zmiany jest jakoś lepszy lub zmiana prostsza – start jest po prostu inny, bo inne są lęki. Ale są.

      • Zgadzam sie z Joasia. Przeciez sa ludzie ktorzy wlsnie z TYCH kroci zrezygnowali zeby robic to co kochaja. Zrezygnowac z kroci zeby isc za glosem serca to jest wyczyn.

    • Szanowna Pani Ona. Wszystko jest kwestią potrzeby. Jeśli Pani policzy ile ludzie wydają na inne sprawy, które nie dają nic dobrego, to okaże się, że stać ich na to, tylko uważają, że nie. Na przykład ktoś wypala dziennie paczkę papierosów, albo kupuje kolejne buty, bluzki czy inne gadżety. To jest potrzebne, szkolenia – nie. Już pisałam o tym , ale moje najtańsze jednodniowe szkolenie kosztowało 99 dolarów, najdroższe – trzy dniowe 3500 dolarów. I w tym czasie powodziło mi się niezbyt dobrze. Wiedziałam jednak, że to jest moja inwestycja w lepsze życie, także w większe zarobki. A owszem, stać ludzi. Na kursie , który trwa było 20 osób, a mogło być więcej. Do tej edycji także są już chętni i jak znam życie – pod koniec będziemy się zastanawiać czy jeszcze możemy przyjąć… tak, jak w ubiegłym roku. Nie ma nic drogiego, wszystko jest kwestią wartości, jaką to dla nas przedstawia. Pozdrawiam serdecznie.

  7. “„METAMORFOZA – czyli roczny kokon dla motyli” a kogo w dzisiejszych czasach na to stać??? chyba trzeba mieć bogatego męża lub zarabiać krocie… a wówczas i zmiana jest prostszą… skoro ma się dobry start…”

    “Są… ale jest ich niewiele… Chęć zmiany jest w nas a nie w zasobności naszego portfela…”

    No wlasnie!!!

    • Jeśli mogę dorzucić swoje trzy grosze, to zwracam Wam uwagę, iż NAS STAĆ. Dlatego tu jesteśmy – przynajmniej ja :).

      • Piszac ” No wlasnie!!” mialam namysli ze Pani Ona slusznie doszla do wniosku ze jak pisze cyt” chec zmiany nie zalezy od zasobnosci portfela”

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here