DRZWI

11



Wracałam wczoraj z  krótkich wakacji w Wiedniu.  Za oknem było zimno. W wielu wagonach pociągu również. Pasażerowie  szukali rozgrzewki w Warsie, który choć także zimny, posiadał obfitość rozgrzewających napojów. Siedziałam naprzeciwko drzwi wejściowych, w których popsuł się mechanizm elektryczny i nie dość, że drzwi trzeba było otwierać ręcznie, to stawiały one silny opór. No i nie zamykały się za sobą, czego to coraz częściej oczekujemy od automatycznych drzwi.
Kiedyś każdy wiedział, że drzwi otwarte należy zamknąć, dziś wielu już liczy na to, że zamkną się same. Często jest tak też z innymi rzeczami – przyzwyczajeni do tego, że coś jest zrobione, że robią to za nas inni, w nowej sytuacji zachowujemy się według wyuczonych wzorów. Choć to zrozumiałe, czasami jest nieskuteczne. Może jednak warto nieco uważniej podchodzić do każdej życiowej sytuacji?
Każde otwarcie łączyło się lodowym powiewem z harmonijki łączącej wagony. Siedziałam nieco dalej, a jednak odczuwałam to nieprzyjemnie, jak zatem musiały się czuć osoby siedzące tuż przy drzwiach…
Pierwsza była młoda para. On spróbował otworzyć drzwi raz i drugi, po czym bezradnie patrzył na nas przez szybę, wyraźnie nie rozumiejąc jak się tu znaleźliśmy. Powiedział coś do towarzyszki. Spróbował jeszcze raz. Wydawało się, że zrezygnował definitywnie. Ona jednak wyraźnie przekonała go do jeszcze jednej próby. Udało się… Weszli. Mężczyzna nawet nie starał się zamknąć drzwi. Pokazałam mu ręką żeby to zrobił. Nie wiem czy myślałam o swojej wygodzie, czy już nawyk wskazywania lepszych sposobów działania skłonił mnie do tego, w każdym razie robiłam to jeszcze potem kilka razy.
Ten pierwszy uczeń nawet nie sprawdzając, powiedział, że się nie da. Spróbował i… nie dało się. Oczywiście. Masz to, w co wierzysz.
Mój towarzysz ze słowami da się pokazał mu, że istotnie jest to możliwe. Kiedy po jakimś czasie wychodzili, młody człowiek zamknął za sobą drzwi. Nauka nie poszła w las. To cieszy.
Już ta pierwsza sytuacja urzekła mnie i wiedziałam, że napisze o tym.

Przecież to było odzwierciedlenie życiowych postaw różnych ludzi w stosunku do wyzwań życia – do trudności, niepowodzeń, oporów, do zaskakującej rzeczywistości. Był to również wachlarz postaw społecznych.

Zostawiając otwarte drzwi, nowi goście narażali wszystkich na obniżenie komfortu. Szczególnie panią, która siedziała obok sceny akcji. Szybko zresztą, niejako zwalniając mnie z tej roli, stała się dyżurną proszącą o dokonanie tej wydawałoby się oczywistej czynności.

Zachowania były najróżniejsze: Oto ktoś otwierał drzwi i przechodząc przez nie nawet nie oglądał się czy są zamknięte czy nie, ktoś inny próbował machnąć ręką, ale były również osoby, które same, bez proszenia, z wielką pieczołowitością zamykały drzwi. Zdarzyła się blondynka, która weszła szybko po kimś i nawet chyba nie zauważyła, że te drzwi należało zamknąć, a inna młoda kobieta czekała aż jej ktoś otworzy… i zamknie.  Najzabawniejszy był niezbyt szczupły Pan, który próbował się przecisnąć przez wąską szczelinę niedomkniętych drzwi i dopiero, kiedy mu się to nie udało, poszerzył ją. A był i taki, któremu się to udało. Obaj sami nie domyślili się, że te drzwi się zamykają.
Czyż tak nie bywa w życiu? Poprosić kogoś o to, żeby coś za nas zrobił, albo wykorzystać czyjąś pracę, czy zrobić coś, ale tylko niezbędne minimum – nawet, jeśli nie jest wygodnie, to nie chce się męczyć dodatkowymi staraniami. To znane formy zachowania.

Z wielką przyjemnością patrzyłam na osoby, które po nieudanej pierwszej próbie, dawały z siebie wszystko i wchodziły wygodnie do Warsu, wykonując raz jeszcze tę czynność, żeby innym (i im samym) było cieplej, no i dlatego, że ktoś ich nauczył, że zamyka się po sobie drzwi. Jestem pewna, że  w życiu te osoby również lepiej sobie radzą i nie unikają potrzebnego wysiłku i starań, by realizować to, co zamierzyli.

Wreszcie sama wychodząc na chwilę z trudem otworzyła drzwi. Z powrotem okazało się to jeszcze trudniejsze.

Zaskoczyło mnie to, że było mi trudniej niż myślałam, że jednak patrząc na zmagania innych, nie doceniłam, jak wiele wysiłku musiało ich to kosztować.

Może byłam niesprawiedliwa w szybkich osądach tych ludzi. Dałam radę, oczywiście. Jednak postanowiłam, że nieco łagodniej będę patrzeć na następne osoby, którym na drodze staną drzwi.

Tę lekcje także chcę ze sobą zabrać w życie. Może jeszcze życzliwiej popatrzę na ćwiczenia w pokonywaniu wyzwań życia moich podopiecznych. Będę cierpliwsza i bardziej wyrozumiała. Tego nauczyłam się w Warsie. No cóż, podróże kształcą.

11 KOMENTARZE

  1. Pani Iwono czytając panią dochodzę do wniosku że we wszystkim można znaleźć naukę i życiową refleksję.
    Chciałabym zapytać Panią jako psychologa i specjalistę w zakresie kierowania ludźmi, co sądzi Pani na temat neuromarketingu i neuropsychologii sprzedaży.
    Firma w której pracuje zamierza w tym roku zafundować takie szkolenie handlowcom. Sądzę że jest to temat ciekawy jeśli chodzi o psychologię ale mam poważne wątpliwości czy można połączyć tzw. kierowanie poprzez wartości (których jest pani niewątpliwym przedstawicielem a ja , jeśli mogę się tak wyrazić wierną wyznawczynią) z tego typu podejściem do klienta tym bardziej jeśli firma zajmująca się szkoleniami głosi hasło:
    Sukcesy odnoszą Ci, którzy wiedzą,
    w jaki sposób działają w praktyce różne formy nacisków
    i manipulacji.
    pozdrawiam Izabella

  2. Pani Iwonko, to niesamowite i podziwu godne, jak potrafi Pani obserwować rzeczywistość i przenosić na wyższą płaszczyznę to, czego inni nawet nie zauważą! Serdecznie pozdrawiam.

  3. Ciekawa jestem pani Izabelo, jakie warości przyjęła Pani Firma.
    Czy te wartości są także wartościami pracowników?
    W jaki sposób zostały ustalane?
    Jeżeli chce sie Pani tym podzielić będę wdzięczna.
    Pozdrawiam serdecznie

    • Pani Elżbieto , firma w której pracuje w tym roku świętować będzie 25lecie, ja całkiem niedawno obchodziłam 10 lat zatrudnienia, więc mogę powiedzieć że weszłam w zastaną kulturę organizacji – mogłam się dopasować albo próbować zmieniać coś wokół siebie. Wybrałam to drugie, miałam w sobie wiele zaangażowania, głowę pełną pomysłów , ukończone studia w zakresie pedagogiki i psychologii Zarządzania Przedsiębiorstwem a moją biblią był „Umysł Lidera” Iwony Majewskiej –Opiełki – nie mogło mi się nie udać! Na swej drodze życia spotkałam też innych „nauczycieli” , chętnie czerpałam z ich wiedzy i obecności, rozwijałam się i widziałam jak zmienia się firma w której pracuje. Dziś też widzę jak się zmienia ale już nie utożsamiam się z jej wartościami, bo są niestety coraz dalsze od moich…

  4. Bardzo cenna analiza sytuacji z odniesieniem się do innych postaw i sytuacji życiowych Pani Iwono.
    Mi najbardziej podoba się pozytywne określenie “niezbyt szczupły Pan”.
    Dodatkowo stwierdzenie “podróże kształcą” uogólniłbym na całe życie czyli każda sytuacja życiowa uczy nas czegoś, a tylko od nas zależy czy przyjmujemy te lekcje.

    A odnośnie blondynki przypomniał mi się kawał (bez podtekstów do pięknych Pań posiadających blond włosy) który jest również nawiązaniem do nawykowego reagowania na sytuacje życiowe:
    “Jedzie blondynka samochodem i nagle wjechała w słup.
    Wysiada oszołomiona z samochodu, a jeden ze świadków zdarzenia pyta.
    -Nie widziała Pani słupa?
    -Widziałem! ale przecież trąbiłam!”

    [Magdaleno]
    Każdy potrafi być obserwatorem rzeczywistość i wyciągać z niej wnioski z racji tego, że człowiek posiada “samoświadomość”.
    Pani Iwona przekazuje i uczy, aby jak najwięcej mieć tej świadomości w życiu wg zasady “Bodziec – przerwa na wybór (to jest samoświadomość) – reakcja”

  5. Super!

    Ja codziennie doslownie walcze z tymi moimi przekonaniami. Kazde nowe wyzwanie wzbudza we mnie lekka fale paniki. Ale tak sie juz wytrenowalam ze potrafie wziac gleboki oddech i powiedz sobie – OK – sprobuj rozbic to na male zadania, i zobacz czy poradzisz sobie z elementami projektu. Male kroki sa o wiele latwiejsze! Pocieszam sie ze ta panika, to niekoniecznie musi byc zniewalajaca emocja – kiedys sluchalam wywiadu z jakas kobieta CEO, ktora stwierdzila ze lek doprowadzil ja na wyzyny profesjonalne, bo caly czas zyla w obawie ze straci prace :)

  6. Wczoraj byłam z moim 7 letnim dzieckiem na treningu piłki nożnej. Obserwując trening spostrzegłam, że koledzy mojego dziecka celniej strzelają do brami i bardziej zdecydowanie kopią piłkę, przez chwilę przyszła mi myśl, że moje dziecko nie jest, i co, w przyszłości też nie będzie dobrym piłkarzem ?! Po chwili jednak przyszła refleksja, czy wszyscy muszą tak samo? I tu lawinowo pojawiły się pozytywne myśli, że gra tak jak potrafi, pływa, jeździ na nartach, ładnie maluje i inne…Najważniejsze, żeby robił to dla przyjemności a nie dla mnie czy na pokaz dla innych. A ja trzymam za niego kciuki i uczę się, żeby nie oceniać i nie porównywać:)

    • Wspaniale Pani Małgosiu, tak trzeba. Nie wiem czy czytała Pani “7 nawyków skutecznego działania Coveya”, ale podobną sytuację opisuje on w książce. Pisze tam jakim wyzwaniem była ona dla niego i jego żony. Czasami nie jest łatwo zaakceptować, że nasze dziecko pójdzie nieco (albo całkowicie) inną drogą, czy to, że nie jest tak dobre w czymś, jak inni. To pewno naturalne, że chcielibyśmy widzieć potomka czy potomkinię we wspaniałych rolach życiowych i… najlepszych na boisku. Tworzymy w naszej głowie wizję ich życia. Jednak jest wiele dróg do szczęścia i zadowolenia z życia, trzeba im pozwolić wybrać własną. Piszę z autopsji. Moje córki są dorosłe i dały mi wiele szans na przeżywanie podobnych do Pani doświadczeń. Musiałam nauczyć się podchodzić do tego w sposób, jaki Pani tu opisuje. Gratuluję, że tak szybko udało się Pani sercem zapanować nad ambicjami rodzica. Pozdrawiam serdecznie.

  7. Tak ciekawie piszecie kochani w komentarzach, że staję się coraz mnie potrzebna. Prawdę mówiąc to jest moja wymarzona sytuacja – blog żyje własnym życiem, a ja wtrącam jedynie od czasu do czasu swoje 5 groszy. Tak pewno będzie, zwłaszcza, kiedy szkolący się wciąż trenerzy ASDIMO zaczną być nieco aktywniejsi. Już po trosze tak się dzieje – choćby głos Gustawa w różnych kwestiach.
    Dziś chce odnieść się do naszego miejsca pracy, powodów, dla których tam jesteśmy i roli jaka pełnimy a jaka pełnić możemy. Temat wywołała Pani Izabela, która pyta mnie co sądzę o neuromarketingu i neuropsychologii sprzedaży. Więcej w tekście Firma i ja

  8. Tak to jest . Wszystko co jest wokół nas co nas spotyka, to czego doświadczamy to sa wspaniałe prezenty i lekcje, z których możemy się ciągle uczyć. Chodzi o to, aby uważnie patrzeć, z miłością i widzieć pozytywne aspekty. Dać przyzwolenie na to jakim jest a patrzeć z ciekawością. Ciekawość jest moją inspiracją życiową. Ciekawość życia, ciekawość ludzi ich zachowań związanych z zaspokajaniem potrzeb :))

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here