Doskonałość w działaniu

5

Doskonałość jest miarą nieba,
dążenie do doskonałości miarą człowieka.

J.W. Goethe

 

Słyszałam kiedyś anegdotę o Henrym Kissingerze na temat tego, jak traktował swoich asystentów. Prosił o zrobienie jakiejś notatki. Chwilę po dostaniu oddawał ją z powrotem z adnotacją: Beznadziejna. Poprawić. Asystent poprawiał – czasem kilka razy. Zdarzało się, że przychodził do swojego szefa ze słowami: Może dla pana to ciągle nie ma wartości, ale ja już nie potrafię tego lepiej zrobić. I wtedy Kissinger spoglądał na niego i spokojnie mówił: Aaaa. W takim razie przeczytam.

Niebywałe? Tak. Niebywałe i zuchwałe, nie każdy mógłby sobie pozwolić na takie zachowanie. On wiedział, że ludzie mogą więcej niż ofiarują zwykle w pierwszym momencie i starał się to z nich wydobyć. To wprawdzie nie mój sposób podchodzenia do ludzi, jednak skłonna jestem przyznać, że w przypadku niektórych pracowników mogłaby to być dobra szkoła.

Niestety nie obserwuję wśród dzisiejszych ludzi pracy podejścia opartego na doskonałości w działaniu. Nie widzę, aby powszechnym było pracowanie na najwyższym poziomie swoich możliwości i takie koncentrowanie się na tym, co się robi, by dostarczać produkt o możliwie najwyższym poziomie jakości.

Ludzie, szczególnie ci młodsi, poproszeni o zrobienie czegoś, przygotowanie projektu czy nawet listu do klienta, robią to często po najprostszej linii oporu. Oczywiście w zależności od tego z jakim przyjęciem spotka się ich praca, z jaką oceną i konsekwencjami, tak potoczą się dalsze losy pracownika. Może trafić na kogoś, kto rozbudzi w nim dążenie do doskonałości w działaniu i oddawania pracy na najwyższym poziomie własnych możliwości, albo na kogoś, kto utwierdzi go w braku potrzeby specjalnych starań. W pierwszym wypadku znaczyć to będzie, że młody człowiek trafi na lidera, na kogoś, kto pragnie prowadzić biznes w zgodzie z naturalnymi zasadami działania i chce uczyć tego samego, tych, którzy za nim idą.
W drugim może świadczyć o tym, że pracuje pod kierunkiem kogoś, kto sam zadowala się przeciętnością albo nie potrafi wydobywać z ludzi najlepszego.

 

Najpiękniej jest wtedy,
kiedy ktoś ma szansę pracy z mistrzem…
choć o tych dzisiaj nie łatwo
.

 

Tacy ludzie swoim własnym działaniem, mądrą pracą, koncentracją na tym, co robią i ciągłym doskonaleniem swojego działania ustanawiają standardy pracy, którym wszyscy współpracownicy starają się dorównać. W takim środowisku rzadko przychodzi pomysł, aby oddać coś, co nie jest wystarczająco doskonałe.

 

Dążenie do doskonałości w działaniu
i praca na najwyższym poziomie własnych możliwości
to podstawowe pryncypia działania
– niepodważalna zasada odpowiadająca
za jego skuteczność w dłuższym okresie czasu.

 

To naturalne prawo podobne temu, że najpierw trzeba posiać, potem pielęgnować to, co posiane, a potem dopiero zbierać plony. To zasada postępowania podobna do bycia uczciwym, działania w zgodzie z wygraną obu stron czy staraniu się zrozumieć kogoś nim chcemy, by on nas zrozumiał. Niepodobna myśleć, że ktoś mógłby chcieć rozwijać karierę zawodową albo budować solidny biznes, nie dbając o te prawa. A jednak… Niektórzy robią to, a potem dziwią się, że coś się nie rozwija po ich myśli, a w sytuacjach krańcowych winą za zwolnienie z pracy obarczają pracodawców.

 

Doskonałość w działaniu, wkładanie we wszystko, co się robi tyle pracy, by powstawało coś, z czego możemy być dumni to najlepsza zasada na bycie docenionym, zauważonym i… niezbędnym.

 

Bardzo zachęcam do tego, by nie traktować niczego powierzchownie; by wkładać w pracę serce czyli angażować się w pełni; by doskonalić swoją pracę, cyzelować – gdy potrzeba – do najwyższego poziomu, na jaki nas w tej chwili stać. To prosta droga nie tylko do sukcesu zawodowego, a co za tym idzie – finansowego. To nie tylko wzrost radości w czasie pracy i satysfakcji po jej ukończeniu. To najprostsza droga do mistrzostwa w swojej dziedzinie. Takich ludzi potrzebuje dziś biznes. Takim ludziom chce się dziś płacić. Tacy ludzie zasługują na miano mistrzów.

 

Zadanie

  • Jak na skali od 1 do 5 oceniasz swoje dążenie do doskonałości w działaniu?

0 –  nie dbam o to;
1 – nie interesuje mnie coś takiego jak najwyższy poziom moich możliwości, interesują mnie wyłącznie oczekiwania pracodawcy (klienta);
2 – prawdę mówiąc nigdy się nad tym nie zastanawiałam/em;
3 – pracuję dotąd aż skończę to, co robię  i często oddaję bez poprawiania;
4 – robię poprawki, oddaję pracę wtedy, kiedy czuję radość i wewnętrzne przekonanie, że to jest dobre;
5 – oddaję projekt wtedy, kiedy wiem, że nie zrobię tego lepiej;

  • Najbliższą pracę proszę wykonać naprawdę na najwyższym poziomie własnych możliwości.

5 KOMENTARZE

  1. To prawda… dziś jednym z zadań liderów jest rozbudzanie w pracownikach pragnienia wykonywania pracy na najwyższym poziomie własnych możliwości. Nie ma bardziej skutecznego sposobu na to rozbudzenie jak własny przykład. Ja mam szczęście, od 13 lat pracuję z Mistrzem a od kilkunastu miesięcy uczę się od Mistrzyni :) BAAARDZO DZIĘKUJĘ IWONKO

  2. W tym dążeniu do doskonałości jest pewna pułapka. Może zaistnieć obawa, że coś można było zrobić lepiej i lepiej, i jeszcze lepiej, mimo ciągłych starań i poprawek. Wówczas wiara w samego siebie, w swoje możliwości podupada, a co za tym idzie poczucie własnej wartości maleje. Oczywiście z dalszymi tego konsekwencjami, np. “jestem do niczego”. Kiedyś sama tego doświadczyłam. Dlatego kluczowe dla mnie jest podkreślenie dążenia do doskonałości w działaniu na najwyższym poziomie swoich możliwości w tym momencie swojego życia, z wiedzą, jaką się posiada w tym czasie

  3. I tak to traktuję Pani Urszulko. Inaczej zresztą nie możemy tego zrobić. Nie chodzi tez tylko o wiedzę i kompetencje ale o zaangażowanie emocjonalne i faktyczne w sprawę. Dobrze, że Pani to podkreśla.
    Olbrzymia jest tu też rola poczucia własnej wartości, które pozwala nam na właściwe popatrzenie na pracę. Gdybyśmy patrzyli na innych, na wzorce doskonałości, to nie powstałoby wiele książek (w tym moje :-( ), rzeźb (“gdzie mi do Michała Anioła) i tak dalej… Pozdrawiam serdecznie

  4. Podzielę się jeszcze moim doświadczeniem. Dawniej chciałem robić wszystko perfekcyjnie i tak tez robiłem, a później się okazywało, że było perfekcyjne, ale.. nie w tym kierunku co oczekiwano :) Myślę, że warto to wyważyć, że lepiej zrobić najpierw “prototyp” i sprawdzić czy się podoba, czy działa, czy funkcjonuje, czy będzie przynosił profity, oczywiście zaznaczając, że to próbna wersja naszych działań.
    Zgadzam się jednak w 100%, że i w prace nad tym “prototypem” trzeba wkładać serce i zaangażowanie, umiejętności i wiedzę na najwyższym poziomie na jakim nas obecnie stać.
    Warto, oprócz satysfakcji mieć również skuteczność.
    Więc ja wybieram ocenę 6 :) czyli: robię prototyp na najwyższym poziomie swoich możliwości z sercem i rozumem :-) (zaangażowaniem), czekam na uwagi i wprowadzam poprawki również na najwyższym poziomie swoich możliwości.

  5. Podobnie jak Pan Gustaw, działając świadomie oddaję projekt wykonany tak, jak najlepiej potrafię pozostając otwarta na możliwość lepszego jego wykonania; chętnie uczę się więcej, o ile otrzymam inspirację, wskazówki, sugestie, o ile tego wymaga sytuacja. W każdą z tych sytuacji angażuję wszystkie swoje możliwości.
    Kiedyś podchodziłam do zadań jak perfekcjonistka, i tego wymagałam od innych, i to burzyło w dużym stopnie relacje i przepływ informacji. Nie słuchałam i nie potrafiłam się uczyć. Nadal zdarza mi się tego rodzaju autorytarne zachowanie, kiedy wybieram reaktywnego automatycznego pilota. Potrafię już powściągnąć cugle i przeprosić i uczyć się, że może być inaczej, skuteczniej. W tym też mieści się praktyka dążenia do doskonałości: akceptacja swojego maksymalnego poziomu mozliwości na dziś i otwartość na nowe maksimum jutro.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here