Dejwid zabił Goliata

3

 

Dejwid zabił Goliata, Chrystus potrzebuje nas full time – to ponoć autentyczne wypowiedzi: pierwsza  młodego człowieka, druga… księdza. I nie miały one na celu rozśmieszenia  kogokolwiek.  Znalazłam je w ostatniej Polityce,  w obszernym artykule na temat języka. Znowu sprawdza się powiedzenie Viktora Hugo, iż nie ma nic silniejszego niż idea, której czas nadszedł. Ewidentnie nadszedł czas poważnego zajęcia się naszym językiem.  A na język – jak wiadomo –  składają się między innymi słowa. Czas zająć się słowem. Co i rusz słyszy się ostatnio, że ktoś nawiązuje do tego tematu.

Od dawna sygnalizuję potrzebę zwracania większej uwagi na to, jak się porozumiewamy, dlatego cieszę się, że coraz więcej osób rozumie konieczność świadomego i systematycznego zajęcia się tym zjawiskiem.

Język polski staje się coraz dziwniejszy, dochodzą do niego różne angielskie określenia, czasem tylko spolszczone; powstają słowa  tylko dla wtajemniczonych, których źródłem są często portale społecznościowe; aż roi się od słów o negatywnym zabarwieniu, zbyt silnych epitetów i uwłaczających porównań.
Tworzy się też hermetyczne słownictwo różnych branży gospodarki i dziedzin nauki, powodujące, że dwoje wykształconych, kulturalnych ludzi może się w pierwszym momencie nie porozumieć.  Oni dadzą sobie radę, ale inni…
Czy to nie tu leży poniekąd przyczyna takiego stanu rzeczy? Kiedyś inteligencja, ludzie wykształceni i mocno osadzeni w kulturze, dbali o język.  Pisarze, dziennikarze, publicyści … wszyscy oni byli źródłem ładnej polszczyzny. Dziś część inteligencji tworzy swój język, który mało kto rozumie, część zaś, wśród nich dziennikarze, posługuje się nim tak, by młodzi i mniej oczytani ludzie nie musieli się wysilać, żeby ich zrozumieć.

To nie jest właściwe zachowanie. Niech się właśnie wysilają.

Wysilajmy się wszyscy, by mówić po polsku, językiem pięknym i zrozumiałym dla naszych słuchaczy.

 Chwila namysłu wystarczy, by zastąpić słowo angielskie – polskim, ordynarne wyrażenie – równie silnym, ale  – grzecznym; nie trzeba być wulgarnym, by być dosadnym czy rozśmieszyć; nie ma potrzeby posiłkować się angielskim, kiedy istnieją polskie wyrażenia, a gdy ich nie ma… można je stworzyć. 
Taki wysiłek to poza wszystkim gimnastyka dla umysłu, wychodzenie ze strefy komfortu –  zachowanie bardzo  potrzebne przy ćwiczeniu charakteru, szczególnie – dyscypliny. Takie staranie to także nie dla bylejakości i niechlujstwa psychicznego – znakomity wstęp do lepszego, bardziej proaktywnego i rozwiniętego życia.  Starajmy się.

13 maja – kolejny Dzień Dobrego Słowa. Proszę, zrezygnujmy choć dziś z  uproszczeń, niepotrzebnych  skrótów, angielskich wtrętów.

Jeśli powiemy coś nie tak, jak byśmy chcieli, wróćmy i raz jeszcze zróbmy to… ładnie.

 Nie od razu czuje się dobrodziejstwo takiego sposobu mówienia. Czasem trzeba kilku miesięcy, by zauważyć, że coś się w nas zmieniło na lepsze, że jest jakby ładniej, milej, a jednocześnie jakby bliżej siebie, bliżej serca, bliżej domu. To naprawdę dobre uczucie. Wiele osób może o tym opowiedzieć.

P.S.
Może z okazji kolejnego Dnia Dobrego Słowa wejdą Państwo na naszą stronę na facebooku i polubią ją, niech będzie nas coraz więcej.

Jestem w Sopocie. Grupy ludzi skupiają sie tutaj wokół akcji związanych z facebookiem. Wcale nie lepszych niż nasza. Cała Polska… robi różne rzeczy… głoszą hasła. A może zatem:

Cała Polska mówi po polsku… to znaczy Wszyscy Polacy

3 KOMENTARZE

  1. Powtarzam to samej sobie, powtarzam swoim pracownikom i podopiecznym, oraz wielu ludziom w swoim otoczeniu, że “nasz język świadczy o nas”! Jeśli chcemy coś zmienić w naszym życiu, powinniśmy zacząć od zmiany myślenia -czyli od języka, jakim porozumiewamy się sami ze sobą. Zmiany po jakimś czasie będą zauważalne też w świecie zewnętrznym. Język, jakiego używają Polacy, odzwierciedla też kondycję naszego społeczeństwa. Widać gołym okiem i słychać, że nie jest ona najlepsza. Rażące wulgaryzmy, którymi młodzież próbuje zaimponować swoim rówieśnikom; dorośli, którzy w ten sposób chcą wywrzeć presję na słabszych; zawody i profesje, w których słyszę, że człowiek choćby nie chciał, to siłą rzeczy przesiąka tym wulgarnym słownictwem; oraz wiele grup, w których elementem przynależności jest marginalny język i agresja, np. kibole. Miałam ostatnio “niewątpliwą przyjemność” jechać pociągiem relacji Kraków – Gdańsk, w którym właśnie jechali pseudokibice z Krakowa na mecz do Gdyni. Przeżyłam terapię szokową. Poziom nieświadomej agresji wywołanej ich śpiewami, wulgaryzmami i wyzwiskami kierowanymi pod adresem policji, której kordony stały na każdej stacji, na której pociąg się zatrzymywał, brak służ ochrony kolei czy policji w pociągu udzielał się wszystkim moim współpasażerom. Nikt z nas nie czuł się bezpiecznie. W tych warunkach i w takich okolicznościach nie podjęłabym się szerzenia idei “cała Polska mówi po polsku…” – a przecież od tych osób, których negatywny wizerunek Polski idzie w eter należałoby tą akcję zacząć:(

  2. Witam
    Właśnie ,od czego zacząć.Z mojego doświadczenia zawodowego wiem,że duży problem przeraża ludzi,a kiedy pytają mnie jak to rozwiązać odpowiadam,że po kawałku i pierwszy kawałek to to co najbardziej leży w interesie zainteresowanego.
    Uważam więc ,że poprzez media,kóre czynią tu wiele szkód[filmy ,gdzie popularni aktorzy bez potrzeby używają wulgaryzmów] można uświadamiać jak cenny jest perfekcyjny język dla rozumienia siebie innych i lubienia się na wzajem ,współpracy i odwrotnie.
    Nagłaśnianie tego jak wiele zależy w życiu od własnego języka,na co otwiera taki sposób
    komunikacji a co zabiera i blokuje paskudny i co kreuje.
    A może jakieś hasło czy pytanie np czy człowiek narzekający,wulgarnie odnoszący się do ludzi ma szansę w życiu.

  3. A może spróbujmy My sami od siebie zacząć. Ja pracuje nad tym od dwóch lat,od momentu kiedy wstydziłem się za siebie i wobec ojczystego jezyka. Będąc w Czechach powiedziałem w sklepie z pamiątkami do sprzedającej tam kobiety “goodbye” a ona mi odpowiedziała ” w waszym języku mówi się dowiedzenia” jeszcze mam odczucie wstydu. Kiboli i im podobnym obywateli tego kraju nie zmienimy od tak “już” ale ludzi wykształconych, zajmujących stanowiska np. w urzędach możemy, powinniśmy. Ja delikatnie zwracam uwagę osobie mówiącej do mnie ze nie “ok” tylko dobrze, pozytywnie, niesamowicie, nieźle. Jak to pięknie w uchu brzmi i serce raduje.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here