DEBET EMOCJONALNY

0

Zaniepokoiło mnie, kiedy moja ukochana chodziła na paluszkach, żeby mi nie przeszkadzać, a mnie i tak przeszkadzało. Te jej kroki waliły mi w głowie, a przecież to było naprawdę ciche. – mówi mężczyzna. Ukochanej natomiast przeszkadzało, że on śpiewa przy goleniu, kiedy ona w tym czasie próbuje się skoncentrować. Cierpiała w milczeniu. Czasami robiła nieprzyjemną minę czy nazwała go w myśli cierpkim słowem. On też nie skarżył się na zbyt głośne stąpanie, jej nadmierną troskę czy jakieś pomysły, które próbowała wdrażać niby po to, żeby jemu było lepiej. Ale podnosił głos w innym momencie, reagował złośliwością tam, gdzie nie powinien. Byli na wakacjach, powinni się zbliżać do siebie, radować słońcem, odpoczynkiem, kochać i cieszyć się miłością. Nic tego. Oboje się oddalali – ona milczała, on gadał co mu ślina na język przyniosła, ona – czytała, on spał albo biegał do Internetu żeby coś sprawdzić. Choć było wiele momentów, w których można było porozmawiać, wyjaśnić co się dzieje, może zainicjować jakieś zmiany, nie zrobili tego. Efekt? Rozstanie.
Co się stało? Dlaczego dwoje podobno kochających się ludzi rozstało się po kilku latach i do tego jeszcze na wakacjach?
Według teorii Roberta J. Sternberga miłość ma trzy powiązane ze sobą składniki, to:
namiętność czyli erotyzm, pociąg seksualny i pełna akceptacja fizyczności partnera. Często nazywa się to chemią;
intymność czyli bliskość emocjonalna, przyjemność przebywania obok. Pragnienie szczęścia kochanej osoby. To zaufanie, co sprawia, że z kochanym człowiekiem czujemy się bezpieczni i gotowi do obnażania nawet słabości;
zaangażowanie w utrzymanie związku, zobowiązanie gwarantujące obecność i pomoc partnera,udział we wszelkich przejawach życia obojga.
Te trzy elementy muszą istnieć w związku byśmy nazwali to miłością i – to jasne – w stopniu satysfakcjonującym każdą ze stron. Jeśli tak nie jest, jedno lub oboje – mniej lub bardziej świadomie – mogą odczuwać rosnący dyskomfort, wątpliwości i rozterki.
Przy bliższej analizie związku, o którym mowa, okazało się, że wątpliwości i niedosyt miała każda ze stron w zakresie każdego z elementów, choć inne w swojej naturze.
Czasem o tym mówili, ale niezbyt jasno. Żadne z nich nie robiło nic, żeby uspokoić drugą osobę, co najwyżej uspakajali samych siebie, racjonalizując, bagatelizując czy udając, że wszystko jest w porządku. Widać intymność była wątła.
Jak wszyscy ludzie pozostający ze sobą w jakichkolwiek relacjach, także i oni utrzymywali dla swoich partnerów… konto emocjonalne. Takie samo jak to w banku. Konto, na które wkłada się różne sumy pieniędzy, zwykle wpłacane za jakieś usługi, i z którego się je wyjmuje. W relacjach międzyludzkich jest podobnie. Ludzie wpłacają na swoje konto u innych uśmiechem, przysługą, ciepłym słowem, zainteresowaniem, ale także wielkimi sprawami. Wypłacają złym spojrzeniem, podniesionym głosem, kłamstwem, sprzeniewierzeniem, brakiem czułości i innymi zachowaniami, w których nie honorują wartości czy uczuć właściciela konta.
Każdy z nas sam wycenia co dla niego ile kosztuje, co jest ważne, a co nie.
Zatem, jeśli chce się wpłacać na czyjeś konto emocjonalne, trzeba go poznać, wiedzieć co dla niego ile znaczy i – w miarę możności – robić to. Sprawiać mu przyjemności nie tym, co my sami uważamy za słuszne i ważne, ale tym, co istotne jest dla niego. Im więcej będzie tych wpłat, nawet drobnych, tym wyższe saldo.
W związku miłosnym na początku jest szansa na wielkie wpłaty. Ach, te nastroje, wyznania, wielkie akty w działaniu! Ale potem?! To już ciepła codzienność, szczera rozmowa, docenianie i wspieranie działań partnera, szacunek dla jego uczuć, przyjaźni, pomoc w każdej sytuacji, dobry dotyk, liczenie się z jego potrzebami i mówienie o swoich. To otwartość, szczerość, bliskość emocjonalna i fizyczna. To troska o swój wygląd i małe akcenty zaznaczające, że zależy nam na związku, że dbamy o jego stałość. Życie niesie – niestety, bo są to zwykle przykre zdarzenia – okazję do dużych wpłat i wtedy stojąc murem za ukochanym człowiekiem, wspierając go, można konto podreperować. Nie ma jednak nic gorszego, kiedy robi się niewiele małych wpłat, a wyjmuje się co chwila jakimś złym zachowaniem równie małe kwoty. Nawet się nie zorientuje, że konto jest puste. A wtedy wyjęcie z niego każdej, nawet najmniejszej sumy, jest bardzo bolesne. Na koncie jest debet. Nie ma tak naprawdę z czego wyjmować. To wtedy są kłótnie o byle co albo tematy zastępcze. To wtedy dzieją się rzeczy typu z małej chmury duży deszcz.Od czasu do czasu zaciąga się kredyt. Zwykle jednak nie udaje się go spłacić. Taki związek kończy się bankructwem. Ogłasza – lub nie – upadłość, ale już nie istnieje. A kiedy znowu pojawi się w życiu chwila, w której drugi człowiek jest bardzo potrzebny, może sporo wpłacić, ale tego nie robi – następuje często gwałtowny koniec.
Tak niszczy się związek. Para, o której piszę, chyba go nawet nie stworzyła… A dlaczego wakacje? Bo byli tylko ze sobą, bo już nie mogli udawać, że przeszkadza im w czymś zwykłe życie.
P.S.
Wszelkie dobre działanie zaczyna się od refleksji. Może i ta komuś pomoże.

I jeszcze jedno: cały czas aktualizuję kalendarium. Dlatego bardzo proszę zerkajcie do niego Kochani, bo… może możemy się spotkać.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here