Czy kochasz to co robisz?

15

Nie przepracowałem ani jednego dnia w swoim życiu.
Wszystko co robiłem, to była przyjemność.

Thomas Alva Edison

 

Kochaj to, co robisz, a pieniądze przyjdą. W tym powiedzeniu, z którym po raz pierwszy spotkałam się ponad 25 lat temu w Kanadzie nie ma niczego magicznego. To nie o to chodzi, że pieniądze są nagrodą za miłość i odwagę robienia tego, co się kocha… One są po prostu nagrodą za lepszą pracę. Jeśli ktoś lubi coś robić, wkłada w to znacznie więcej energii, pracy, czasu… Szybciej zatem osiąga w tym mistrzostwo. Cokolwiek robi, robi to lepiej niż osoba, która wykonuje zaledwie to, co niezbędne, by wywiązać się z powierzonych obowiązków. To jedno. Z drugiej strony zdecydowanie przyjemniej jest przebywać z kimś, kto lubi swoje obowiązki i zadania niż z kimś, kto wydaje się robić to z przypadkowych powodów. I dlatego ewentualni klienci wybierają właśnie taką osobę, z nią bowiem jest im milej, lepiej, przyjemniej a przy tym, jak wspominałam, zna się znakomicie na tym, co robi.
Nie rozumiem dlaczego młodzi ludzie tak niefrasobliwie wybierają studia, a rodzice (i nie tylko, ostatnio nawet programy państwowe) skłaniają ich do podejmowania nauki nie tam, gdzie jest ich serce, ale tam, gdzie wiadomo, że będzie później praca.
A przecież mówi się o lekarzu z powołania, o nauczycielu ale nie inaczej jest z handlowcem, menedżerem, księgowym.

 

Trzeba lubić, a nawet kochać, to, co się robi.

 

Taka osoba produkuje zupełnie inną energię i przyciąga do siebie ludzi.
Nawet macierzyństwo jest inne, kiedy wypływa z miłości do… macierzyństwa. Nie do dzieci, te wszak większość matek kocha, ale do macierzyństwa właśnie. W braku miłości do macierzyństwa nie ma niczego zdrożnego. Nie każda kobieta ma w swojej tkance zakodowaną taką miłość. To mit, że wszystkie kobiety pragną poświęcić się macierzyństwu. Zaś krzywdzące jest sądzenie, że tak powinno być. Są kobiety, które lata spędzają ze swoimi dziećmi i takie, które szybciutko zaczynają pracować. Jedne i drugie kochają dzieci, jednak nie wszystkie kochają zajęcie zwane macierzyństwem.
I to widać. Sama należałam do tej drugiej grupy. Cokolwiek sobie teraz o mnie ktoś pomyśli, moje dzieci nie wystarczały mi do szczęścia.
A wszelkie zajęcia pielęgnacyjne robiłam tak, jak niezbyt lubianą pracę. Z całą odpowiedzialnością, bo taka jestem, ale bez przyjemności i jakichś nadzwyczajnych dodatkowych czynności.
Inaczej uczą nauczyciele kochający swoja pracę, inaczej leczy zafascynowany medycyną lekarz i nawet inaczej prowadzi lekcje religii czy celebruje mszę mocno i prawdziwie skoncentrowany na duszpasterstwie ksiądz.
Dziś byłam w sklepie z ubraniami, gdzie – jak już przychodzę – kupuję kilka rzeczy. W sklepie na zmianę sprzedają dwie sprzedawczynie: Pani Małgosia i Pani Ania. Pani Małgosia dziś przywitała mnie uśmiechem i stwierdzeniem, że dawno mnie nie było. Pani Ania mnie nie poznała, kiedy ostatnio przyszłam. Pani Małgosia donosi mi ubrania, zmienia rozmiary i szuka dokładnie tego, o co ją proszę, dzwoni do innych sklepów z pytaniami czy u nich dostanę to, na czym mi zależy. Ostatnio zamówiła coś nawet z hurtowni. Jest ożywiona, uśmiechnięta, pełna energii. Pani Ania daje rzeczy te, które jej się podobają, a nie te, o których mówię; czasami nawet nie próbuje szukać tego na czym mi zależy. Zbyt często powtarza: Jest to, co widać. I w ogóle się nie uśmiecha.
Kiedy zadowolona – z dwiema sukienkami, spódnicą, bluzką, sweterkiem i żakietem – opuszczałam dziś sklep, powiedziałam pani Małgosi, że będę przychodzić wtedy, kiedy ona pracuje, bo mam wrażenie, że bardziej jej zależy na klientach. Pani Małgosia odpowiedziała:

 

Ja kocham to, co robię, a Ania może tylko lubi.
To robi wielką różnicę!

Szczególnie wtedy, kiedy pojawiają się wyzwania, ci, którym udało się połączyć pasję z wykonywaną pracą zarobkową, radzą sobie lepiej. Są odporniejsi na wypalenie zawodowe, na stres ale także na zwykłe zmęczenie.
Jest jednak coś, co trzeba wiedzieć. Osoby, które kochają to, co robią, muszą regulować swój czas pracy, znajdować go na odpoczynek i na zachowania zgoła inne niż to, co robią zawodowo. To bardzo ważne, a nie zawsze łatwe, ponieważ zapamiętują się czasem w pracy tak, że o bożym świecie zapominają. Wiem coś o tym – to moja przypadłość. Kocham to, co robię!

Zadanie:

Proszę przyznać sobie liczbę punktów wyrażająca Państwa stosunek emocjonalny do tego, co Państwo aktualnie robią
0 – nie lubię w ogóle
1 – da się wytrzymać
2 – nie mam zdanie
3 – czasami lubię
4 – przeważnie lubię
5 – lubię swoje zajęcie
6 – bardzo lubię to, co robię
7 – kocham swoje zajęcie
8 – Nie wyobrażam sobie, bym mógł/mogła robić coś innego.

Proszę się zastanowić : Może warto zmienić coś w swojej sytuacji. Zmienić to, co się robi lub… polubić.

15 KOMENTARZE

  1. Jestem osobą, która z pasją podchodzi do tego co robi. Bo zawsze wybierałam, co robię i nie czułam się przez nikogo do tego zmuszana. Jednak zdarzyło mi się trafić do pracy, gdzie wyczekiwałam godziny 16. I nie mogłam uwierzyć, że JA mogę tak się zachowywać. Dlatego po 3 miesiącach zmieniłam pracę. I to był wspaniały wybór. Jestem teraz szczęśliwa z tego co robię i jak robię. Dzisiaj w pamiętniku napisałam, że rok 2011 przerósł moje oczekiwania, co do tego, co udało mi się osiągnąć zawodowo. I jestem z siebie dumna. Jednak to nie byłoby możliwe, gdybym nie kochała tego, co robię. Było wiele momentów, gdzie można było się poddać i wyjść. A ja gdzieś zachowałam tą wewnętrzną motywację, o którą dbam każdego dnia.

  2. Nie wyobrażam sobie, bym mogła robić coś innego. Przyznaję sobie osiem punktów.
    Już jako nastolatka może “nie wiedziałam”, ale czułam, że w życiu warto robić to co się kocha, co lubimy. To daje dużo szczęścia i satysfakcji. Jest tak jak napisała p. Iwona, że trzeba pamiętać o czasie na odpoczynek, bo takie zapamiętanie się w pracy jest cudowne, ale baaaaardzo wyczerpujące i czasami niszczące inne sfery życia. Doświadczyłam tego. Jednak udało mi się ustalić sensowne i bezpieczne proporcje między pracą, rodziną, czasem dla siebie …. Kochajcie to co robicie, albo szukajcie tego co pokochacie. Warto dla siebie i dla innych. :)

  3. A ja w zeszłym roku zrozumiałam, że ( z ważnego wprawdzie ) powodu przez długi czas mogłam przyznać sobie tylko 1. I że niezależnie od wagi powodów 1 to 1 – czyli żaden fun. Wobec tego podjęłam decyzję, że czas wracać do stanu na 8. A przynajmniej sprawdzić, czy tam gdzie ostatnio było 8 w ogóle mnie jeszcze chcą. Po pierwszych poważnych przymiarkach wnioski są takie: nie tylko chcą, ale czekają z utęsknieniem, bo w dobie większych wyzwań postawili sobie bardzo wysoko poprzeczkę i potrzebują kogoś, kto się wysokich poprzeczek nie boi i poważnie wzmocni zespół.

    Po latach przerwy wnoszę tam świeżość spojrzenia , nową energię i trochę (kontrolowanego) szaleństwa. I tym sposobem wszyscy mają szansę na swoje 8 albo jeszcze lepiej 9 – “nie wyobrażam sobie bym mogła robić coś innego w innym towarzystwie “. To jest praktyczny wyraz synergii. Kto raz tego doświadczył, zawsze będzie za takim stanem tęsknił. A pieniądze są na końcu – dowolnie duże kwoty płacone przez klientów dobrowolnie za jakość i radość ze współpracy.

    I takich 9 wszystkim życzę :).

  4. No niestety na dzien dzisiejszy – 0. Tez czesto mysle ” Co Ty tu robisz?? ” . Ale w sobote mam egzamin i jesli wszytko sie uda, starczy mi sily to osiagne 8 a znam to uczucie bardzo dobrze.Ten blog mi pomaga. Wczoraj zobaczylam na stronie Dzien Dobrego Slowa przepiekny film To Twoje zycie – Zyj swiadomie. Ale rzucic pracy nie moge ( tak mysle ) pieniadze odgrywaja wazna role.A zycie..no coz… kocham…
    Pozdrawiam

  5. Ja daję sobie na dziś 5. Zajęcie zawodowe lubię, ale nie odpowiadają mi pewne
    “kwestie organizacyjne”. Staram się jednak koncentrować na tym, co dobre i… stopniowo, krok po kroku szykuję się do zmian :-) Bo wiem, czuję, że może być lepiej. Jestem Pani wdzięczna za inspirację i codzienne wsparcie! Pozdrawiam serdecznie!

  6. :)
    ósemka to moja ulubiona cyfra i znajduje swoje odzwierciedlenie w zmiennym kolorowym życiu:
    – lubiłam się uczyć, jako dziewczynka, nastolatka, studentka 20letnia i 30 letnia, i nadal ‘kręci mnie’ wyzwanie studiów podyplomowych, pisać i zdawać egzaminy (studentka 45+) ;)
    – potrafiłam polubić każda doraźną wakacyjną pracę;
    – pokochałam macierzyństwo miłością nieoczekiwaną, głęboką, intuicyjną i spełniłam się w nim na 100% i nadal spełniam na tyle, na ile jestem można duchowo matkować dorosłym dzieciom,
    – uwielbiałam prowadzić dom i organizować życie rodzinne, towarzyskie, podróże, i udzielać się społecznie,
    – kiedy przyszedł czas na regularną pracę poza domem to przyciągałam taką, którą komentowałam zdaniem “nie dość, że robię to, co sprawia mi ogromną przyjemność, to jeszcze za to mi płacą”
    – wokół mnie duże zmiany i w nowych okolicznościach życia nie wyobrażam sobie robić coś innego (a robię różne uzupełniające się rzeczy, łączą je ludzie i szlachetnego rodzaju służba), jednocześnie wiem, że jeszcze więcej nowego nauczę się i doświadczę, w naturalnym upływie, jedno za drugim, a każde kolejne doświadczenie będzie wypływało z poprzedniego; jestem coraz bardziej skoncentrowana na tym, czego chcę, i nadal otwarta na to, co przyniesie życie; lubię trochę wiedzieć i trochę nie wiedzieć, wierzę coraz bardziej, że mogę sięgać śmiało po jeszcze więcej;
    wierzę, że umierając pewnego dnia powiem sobie, że wszytko, co robiłam, to był satysfakcjonujący wysiłek i duża przyjemność!
    Amen!

  7. Ja niestety na dzien dzisiejszy moge przyznac sobie tylko 3 no gora 4….a niedawno bylo 8….i mowie tu o macierzynstwie niestety.Gdzies chyba sie wypalilam juz i tylko szkoda mi drugiego dziecka,ze nie mam dla niego takiej energii i tylu pomyslow i radosci co mialam przy pierwszym dziecku….Niestety do wrzesnia nie moge zmienic swojego zajecia z roznych przyczyn,wiec zostaje mi polubic to co jest a w miedzyczasie pracowac z blogiem:)

    Dziekuje za ten tekst o macierzynstwie i prosze o wiecej.
    Pozdrawiam

  8. Szanowna Pani Iwono,
    właśnie ja kochałam swoją pracę, aż tu nagle znalazłam się na przymusowym zasiłku, na razie dla bezrobotnych, a potem przed-emerytalnym. Mam 55 lat i do napisania pracę mgr (na AH-E w Łodzi) właśnie o wypaleniu zawodowym… a tu dopada mnie depresja…

    serdecznie pozdrawiam :-)

  9. Jeśli kocha Pani swoja pracę i lubi Pani robić to, co Pani robi, to jestem przekonana, że dalej można coś z tym zrobić. Jaki ma Pani zawód? Jest Pani młodą kobietą. Wszystko jeszcze przed Panią.

  10. dziękuję Pani za słowa otuchy :-)
    mieszkam w małym miasteczku, pracowałam w szpitalu powiatowym 30 lat, ostatnie 15 lat jako pracownik socjalny, w oddziale psychiatrycznym. moje zdrowie się pogorszyło i ucieczką od tych problemów były dla mnie “późne studia”… pomimo, że podnosiłam kwalifikacje zmniejszono mi etat, potem wymuszono odejście na zasiłek p/emerytalny, po nabyciu przeze mnie praw do pobierania go… obecnie (zgodnie z odnośnymi przepisami) muszę pobierać zasiłek dla bezrobotnych, a po 6. m-cach zasiłek p/emerytalny, dopiero wtedy będę mogła podjąć jakąś pracę…

    mam nadzieję, że zdrowie mi dopisze i będę mogła to zrobić. widzę się w jakiejś organizacji pomocowej, mam nadzieję…
    serdecznie pozdrawiam :-)

  11. Prawdziwym szczęściem jest znaleźć w życiu swoją pasję, która jednocześnie jest też sposobem na życie i zarabianie pieniędzy. Jeżeli przyglądamy się portfolio lub CV takiej osoby, widzimy w nim energię, twórczość i pozytywne myślenie. Myślę, że warto się starać. A osoby, które poszukują inspiracji do stworzenia profesjonalnego i atrakcyjnego CV polecam tę stronę http://interviewme.pl

  12. Pani Iwona gratuluję bloga! Naprawdę widać, że prowadzi Pani swojego bloga z pasją! Niestety mało tak dobrych blogów w internecie. Przy poszukiwaniu pracy polecam przeczytać trochę ciekawych publikacji w internecie. Znalezienie i odnalezienie się w nowej pracy na pewno będzie przyjemniejsze po odpowiedniej lekturze :)

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here